Wszystkich cieszy, że zawitała do nas wiosna, a momentami to nawet można już mówić o lecie. Widać to popołudniami i weekendami. Ludzie spragnieni wypoczynku całymi rodzinami spędzają czas na powietrzu. Oblegane są place zabaw, parki, ale tłoczno zrobiło się także na ulicach, na których aż zaroiło się od rowerzystów. Szczerze mówiąc, to tego nienawidzę. Z jednego powodu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ubiegły weekend było ładnie, a ja na moje nieszczęście musiałam sporo kursować autem. Większość trasy to jednak był slalom między rowerzystami. Szczerze tego nie lubię. Chodzi szczególnie o tych "niedzielnych rowerowych kierowców", którym się wydaje, że nie obowiązują ich żadne zasady.
Rodzinna wycieczka
Jadą ulicą, rekreacyjnym tempem i niby wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że jadą obok siebie, rozkosznie rozmawiając. Nie zwracają uwagi, że od przodu też jadą rowerzyści i auto nie ma absolutnie, jak ich wyprzedzić. Nie daje im do myślenia, że samochód czai się za nimi, tocząc się zaledwie 10 km/h. Wypadałoby zjechać? Ale po co.
Wszelkie przewężenia i garby utrudniają jakiekolwiek manewry. Ale błędów jest znacznie więcej: nie noszą kasków, przejeżdżają na pasach, nie sygnalizują manewrów. Często dorośli jadą przed dzieckiem i nie widzą, co ono robi, a ono rzadko się rozgląda czy trzyma się prawej strony. Liczy się tylko to, że oni wyszli na rower.
Tak się nie robi
Dla jasności: kocham jazdę na rowerze. Nie wykręcam jakichś zawrotnych dystansów, wolę rekreacyjną wycieczkę kilkanaście kilometrów do lasu, nad wodę lub na lody. Często jeżdżę sama, ale najbardziej lubię rodzinne wypady. Nie wyobrażam sobie jednak jeździć w tak nieodpowiedzialny sposób po ulicach.
Nie chodzi nawet o utrudnianie życia kierowcom, ale o to, że to jest po prostu skrajnie niebezpieczne i co gorsza, uczy najmłodszych, że tak można poruszać się po ulicach. Dzieci, owszem, będą miały egzamin na kartę rowerową, ale jednak gros nawyków uczą się właśnie od nas, rodziców, i nigdy nie powinniśmy o tym zapominać.
Widząc "takie" rodzinne wycieczki, przestaje mnie dziwić, dlaczego młodzież jeździ tak mało bezpiecznie. Zachowują się tak, jakby to inni musieli się do nich dostosować i na nich uważać. Im wolno wszystko? Kpina!
Ja zawsze myślę o tym, że ja i moje dzieci nie jesteśmy jedynymi uczestnikami ruchu. Są zasady, których należy przestrzegać. W tyle głowy mam też jednak taką myśl, że w kolizji z autem mamy marne szanse, bez względu na to, czyja byłaby to wina. Zawsze trzeba kontrolować, co się dzieje wokoło nas i odpowiednio reagować.
Jeśli nie pamiętasz zasad poruszania się po drodze, to może warto je sobie przypomnieć: dla siebie, dla własnych dzieci, dla bezpieczeństwa wszystkich wokoło.