Na mydło kastylijskie trafiłam po raz pierwszy kilka lat temu, wiedziona potrzebą życia w duchu eko. Wielu z nas w czasie pandemii znajdowało nowe zajawki – jedni doskonalili się w sztuce pieczenia chleba na zakwasie, inni budowali mięśnie przy pomocy 5-litrowych baniaków z wodą, ja postanowiłam przyjrzeć się swoim konsumenckim nawykom.
Podziwiam tych wszystkich, którym mycie zębów szczoteczką bambusową nie przywodzi na myśl wizyt u pediatry w dzieciństwie przy podejrzeniu anginy czy innego choróbska. Tym, którym korzystanie z kubeczka menstruacyjnego nie sprawia bólu, szczerze zazdroszczę. Z kolei tym, którzy naprawdę uważają, że soda oczyszczona i sok z cytryny zastąpią dezodorant z drogerii, naprawdę się dziwię (a im bliskim współczuję, lato się zbliża).
Wiele ekologicznych trendów porzuciłam, bo u mnie się nie sprawdziły. Mydło kastylijskie jednak ze mną zostało i wcale nie dlatego, że to taki ultraekologiczny produkt, który uratuje nas przed zagładą. Szczerze? Wciąż zależy mi na dobru naszej planety, ale... jestem też leniwa i nie lubię przepłacać. Zamiast kupować cały zestaw środków czyszczących (producenci lubią nas przekonywać, że do każdego pomieszczenia w mieszkaniu potrzebujemy kilku osobnych produktów), kupuję tylko to mydło. I wiecie co? Działa.
Tradycyjnie mydło kastylijskie wytwarzało się na bazie oliwy z oliwek, dziś do jego produkcji używa się różnych olejów roślinnych lub ich mieszkanek – m.in. oleju kokosowego, konopnego, jojoba, rycynowego. Jak możemy przeczytać na stronie ekologia.pl: "Mydło kastylijskie uważane jest za najbardziej naturalne i najłatwiej biodegradowalne mydło na świecie". Do tego jest naprawdę uniwersalne.
Można nim czyścić niemal każdą powierzchnię w domu: kuchenne blaty, łazienkę (również wannę i toaletę), meble, podłogi, nadaje się również do mycia naczyń i okien. Sprawdzi się do mycia twarzy i ciała, można stosować je jako zamiennik szamponu (również dla psów i innych zwierzaków domowych) albo alternatywę dla detergentów do prania. Można również przygotować z niego środek na insekty, myć w nim warzywa i owoce albo stosować do aromaterapii...
Bezzapachowego mydła (dostępne są również warianty wzbogacone o kompozycje zapachowe) można używać do pielęgnacji delikatnej skóry niemowląt i małych dzieci, warto jednak zrobić wcześniej próbę uczuleniową. To jest naprawdę wszechstronny produkt!
Najważniejsza zasada: rozcieńczać. Mydło kastylijskie ma moc, a używanie go nierozcieńczonego może się skończyć podrażnieniem skóry. Choć poleca się je do mycia twarzy, ciała i włosów, również przy problemach skórnych takich jak AZS czy łuszczyca, u mnie się nie sprawdziło – mam suchą, reaktywną skórę, a ono jeszcze bardziej ją wysusza.
Z codziennym sprzątaniem radzi sobie jednak świetnie. Ok. 30 ml mydła rozcieńczam w 750 ml wody. Używam do tego butelki ze atomizerem. Spryskuję powierzchnie, przecieram ścierką z mikrofibry i gotowe. Przy trudniejszych do usunięcia plamach ścierkę zmieniam na magiczną gąbkę.
Inne zastosowania:
Ja używam mydła 18w1 marki Dr. Bronner's – kupuję je na Notino.pl lub w internetowej drogerii Minti Shop (cena za opakowanie 60 ml to ok. 15 zł, za litrowe opakowanie – ok. 110 zł). W Polsce dostępne są również mydła innych producentów. Można je dostać m.in.:
To co, gotowi na wiosenne porządki?
Czytaj także: https://mamadu.pl/183515,kosztuje-zl-a-usuwa-kazda-plame-nawet-marchewka-nie-jest-mu-straszna