"Jesteś taki dojrzały jak na swój wiek" – brzmi niewinnie, prawda? Ba! Wyczuwam w tym zdaniu nawet nutkę dumy. Te inne dzieciaki to takie nieokrzesane, rozpieszczone, rozbrykane, ale ten twój Antoś/ta twoja Zosia to swoją mądrością, spokojem i odpowiedzialnością bije innych na głowę. Jeśli tak myślisz, to możesz mieć problem. Twoje dziecko również.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zastanów się: czy jako dziecko słyszałaś, że jesteś poważniejsza niż twoi rówieśnicy, "taka dojrzała"? Może sama mówisz tak do swojego dziecka lub tak o nim myślisz? Może mówią tak o nim rodzice jego kolegów z przedszkola lub szkoły, twoi znajomi, rodzina? Specjaliści jednak ostrzegają: ten pozornie niewinny komunikat, choć traktowany jak komplement, może być szkodliwy. Nie musi, rzecz jasna. Ale może.
Psychoterapeutka i pedagożka Maggie Lancioni oraz kliniczny pracownik socjalny Justin Vafa William podjęli ten temat na łamach HuffPost.com. Zwracają oni uwagę na kilka aspektów.
1. Okradanie z dzieciństwa
Istnieje prawdopodobieństwo, że dziecko "dojrzałe jak na swój wiek" dorasta w warunkach, które uniemożliwiają mu cieszenie się beztroskim dzieciństwem. Jako przykład Lancioni podaje sytuację, w której dziecko jest zmuszone przez rodziców do opiekowania się młodszym rodzeństwem. William z kolei mówi o parentyfikacji, czyli odwróceniu ról – to dziecko opiekuje się rodzicami, fizycznie i/lub psychicznie, a nie odwrotnie.
Takim "okradaniem z dzieciństwa" mogą być również zbyt surowe zasady panujące w domu. Rodzice odbierają dziecku prawo do popełniania błędów, oczekując od niego perfekcji. To również zbyt daleko idąca nauka samodzielności, w której oczekuje się od dziecka robienia rzeczy niedostosowanych do jego wieku. Wreszcie – komunikaty jak "zachowuj się", "co tak biegasz", "ty to nigdy nie możesz usiedzieć", które zmuszają dziecko do porzucenia naturalnej dla niego beztroski i ciekawości świata.
2. Błędne postrzeganie dziecka jako dorosłego
Scenka w restauracji. Przy stoliku nr 1 widzimy rodzinę z dzieckiem, które siedzi na swoim miejscu, nie wierci się, nie jest głośne. Być może jest zajęte kolorowanką albo ogląda bajkę na tablecie. Przy stoliku nr 2 siedzi rodzina z dzieckiem, którego wszędzie pełno. Biega, zaczepia innych, śmieje się, może śpiewa. Przy którym z tych stolików wolałabyś siedzieć i dlaczego?
Zdaniem terapeutki dorośli "wolą" te dzieci, które można opisać jako dojrzalsze od rówieśników. Są posłuszne, bezkonfliktowe, łatwiej się z nimi komunikuje. Tacy "mali dorośli". Tyle że to nie są dorośli, to wciąż są dzieci.
3. Wychowywanie nieasertywnego dorosłego
Dzieci "dojrzałe jak na swój wiek" mogą wyrosnąć na dorosłych, którzy nie potrafią stawiać granic, nie umieją odmawiać, mają trudności w proszeniu innych o pomoc i są people-pleaserami – twierdzą Lancioni i William.
– Warto podkreślić, że jeśli w dzieciństwie nazywano cię dojrzałym, w dorosłości możesz mieć problem z zaufaniem innym ludziom. Może ci być trudno prosić o pomoc, nawet jeśli jej potrzebujesz. Możesz bagatelizować własne uczucia i potrzeby, możesz mieć trudności z wyznaczaniem granic. Możesz doświadczać problemów związanych ze zdrowiem psychicznym – mówi terapeutka.
Co mówić w zamian?
To, co dla ciebie jest komplementem, może mieć negatywny wpływ na życie twojego dziecka w przyszłości. Eksperci radzą, by, zamiast mówić dziecku, że jest dojrzałe jak na swój wiek, doceniać konkretne zachowania i jednocześnie upewniać dziecko, że może na ciebie liczyć. Możesz powiedzieć:
"Dziękuję, że dzielisz się ze mną tym, co czujesz, świetnie ci to wychodzi";
"Cieszę się, że jesteś taki samodzielny, ale pamiętaj, że zawsze możesz poprosić mnie o pomoc";
"Brawo, znakomicie sobie z tym poradziłaś, ale gdybyś potrzebowała wsparcia, to jestem dla ciebie".
– Prawda jest taka, że dzieci nie powinny być dojrzałe czy dorosłe. One mają prawo, wręcz powinny zachowywać się dokładnie tak, jak zwykle zachowują się dzieci w ich wieku – wyjaśnia Lancioni. Warto o tym pamiętać.