Chciałabym zadać kilka pytań tym, którzy je piszą. Jak choćby mężczyźnie z motocyklem zamiast oczu na zdjęciu profilowym: "Ile wychował pan dzieci?". Ten mężczyzna sugeruje, że najlepszą metodą wychowawczą jest kabel.
Młodej dziewczynie z pięknym zdjęciem profilowym, która obdarza większość komentarzy roześmianą emotikoną. Chciałabym zapytać: "Czy jest pani pewna, że ta dyskusja ma w sobie coś z kabaretu, satyry może? Co znajduje w niej pani zabawnego, proszę się ze mną podzielić, ja tego nie widzę".
Nie ma nic śmiesznego drodzy państwo w tym, że jako społeczeństwo mamy tendencję do nienawiści do dzieci. Nie ma nic śmiesznego drodzy państwo w tym, że żyjemy w kraju, w którym wciąż używamy określeń "gówniarz" w odniesieniu do dziecka, a wielu z nas wierzy, że przemoc psychiczna lub fizyczna jest rozwiązaniem i elementem "normalnego" wychowania.
Nie ma w końcu zupełnie nic śmiesznego w tym, że gros społeczeństwa nie odróżnia podstawowych terminów z zakresu psychologii dziecięcej, wprost przyznaje, że nie czyta książek, a w szyderczych komentarzach popełnia błędy językowe i ortograficzne.
Nie ma nic śmiesznego w tym całym zamieszaniu. Jestem nim absolutnie poruszona. I przestałam już czytać komentarze, bo pęka mi serce.
Drodzy państwo, nie ma znaczenia, w jakim odcieniu beżu założę dziecku sweter, ani czy podaję mu cukier czy wegańskie żelki. Nie ma znaczenia, czy matka, którą mijacie właśnie na ulicy, je mięso, czy przeczytała wszystkie książki o psychologii dzieci. To wszystko nie ma znaczenia.
To, co na końcu ma znaczenie realne, to to, w jaki sposób traktujemy siebie wzajemnie. Wszyscy. To, co ma znaczenie to pokora, umiejętność wybaczania, umiejętność słuchania, świadomość, bliskość, empatia.
To, co ma znaczenie to ludzkie odruchy, które nie zakładają szydery, pogardy, obrzucania złym słowem. Czyli tego wszystkiego, co dzieje się pod postami w sieci. I zawsze patrząc na takie zjawiska, zadaję sobie pytanie, dlaczego tak łatwo nam oceniać innych, krzywdzić słowem, krytykować?
Kiedyś ktoś mądrzejszy ode mnie powiedział takie zdanie, które ze mną zostało: "Nigdy nie wiesz, przez co przechodzi druga osoba".
Nigdy nie wiecie, tak jak ja nie wiem. Widzicie czubki gór, widzicie grymas na twarzy. I nic poza tym nie wiecie. Z czym ta osoba, matka, rodzic, nie-rodzic się dziś mierzy? O czym myśli? Jak się czuje? Co go martwi? Do czego zmierza? Co próbuje osiągnąć? Co ją spotkało, kiedy sama była dzieckiem?
Może wasze słowa pełne pogardy dotkną niezamkniętych ran?
Rozejrzyjcie się państwo. Posłuchajcie, popatrzcie, na jakim świecie żyjemy. Ile konfliktów eskalowało w ciągu zaledwie ostatniej dekady, ile tych mniejszych, tych wielkich. Wszystkie wynikające mniej więcej z tego samego: braku pokory, empatii i widzenia więcej niż przez zasłony własnego ego.
Mieszanie z błotem rodziców, którzy próbują przełamać schematy, którzy próbują w tych trudnych warunkach, wychować dziecko szczęśliwe, ufne, pewne siebie, niezalęknione, jest okrutne.
Okrucieństwo to wasze drugie imię. Nie musi tak być, ale tak niestety teraz czuję. Nie powinno tak być, ale tak właśnie oceniam to, co widzę. I prawie zawsze, jak świat światem, uderzacie w te same grupy: kobiety i dzieci. Obyśmy jeszcze pokazali wam naszą siłę. Niezłomność pod naporem waszych ciężkich słów już udowodniłyśmy.
Czytaj także: https://mamadu.pl/182702,im-mlodsze-tym-wiecej-wiedza-mam-dosc-zetek-i-bezdzietnych-i-matek-tez