List jest długi, momentami zawiły. Wiele w nim emocji. Te pozytywne, które wywołują uśmiech na twarzy, związane są głównie z dzieckiem. Z kolei te, które sprawiają, że momentami otwierał mi się nóż w kieszeni, dotyczą mężczyzny. Faceta, który, mam wrażenie, poza czubkiem swojego nosa i swoimi potrzebami seksualnymi nie widzi zbyt wiele.
Kocham być mamą
"To rola, na którą czekałam 28 lat, bo to właśnie w tym wieku zaszłam w ciążę. Od niespełna roku jestem mamą, co wierzcie mi lub nie, cieszy mnie jak nic innego. Mój synek jest najsłodszym skarbem świata. Mogłabym patrzeć na niego godzinami, całować, przytulać i nosić na rękach.
Macierzyństwo ma wiele pięknych momentów, do których będę wracała chyba do końca życia. Pierwszy uśmiech, urocze gaworzenie, wyrzynający się ząbek czy pierwsza papka marchewkowa. Ogólnie jest cudownie" – pisze Natalia.
Czytelniczka rozpisuje się jeszcze o wielu wspaniałych chwilach, których doświadcza od momentu narodzin dziecka. Pozwolę sobie pominąć ten fragment i przejść do kolejnej kwestii, jaką jest prawdziwe oblicze macierzyństwa.
Pot, krew i łzy
"Nie będę koloryzować i ukrywać prawdy o macierzyństwie. Nie będę i nie chcę przedstawiać go w samych superlatywach, bo to chyba nie o to w życiu chodzi. Warto mówić prawdę. Momentami jest ciężko, cholernie ciężko. Nie wiem, w co ręce włożyć, zapominam, jak się nazywam.
Nieprzespane noce, hardcorowe dni – to wszystko daje mi się we znaki. Jestem zmęczona, niewyspana, rozdrażniona. Jako kobieta całkowicie się zaniedbałam. Kim jest fryzjer, kosmetyczka, zapomniałam. Innego ubrania jak dres nie uznaję. Nie dramatyzuję (jak twierdzi mój mąż), a piszę po prostu prawdę" – dodaje.
Tutaj znowu pozwolę sobie przerwać i skrócić list. Skoncentruję się na tym, co moim zdaniem (ty masz prawo mieć inne), w tym wyznaniu jest najważniejsze.
On i jego czubek nosa
"On. Pan. Mości hrabia. Mój mąż. Władca najpotężniejszy i żywiciel domu. Zapracowany – owszem, nie neguję. Jednak po powrocie z pracy, czyli tak od godziny 17, nie robi nic. Dosłownie. Bo oglądania tv, grania na Xboksie czy podżerania słodkości pracą nie można nazwać. Przymykam oko, nawet nie chce mi się go prosić o pomoc i słuchać, jaki to on jest zmęczony i jak ja w tym domu mam fajnie.
Nie zwracam już uwagi na te jego uszczypliwe komentarze i docinki. Szkoda moich nerwów. Jednak tym, co ostatnio powiedział, przeszedł samego siebie. Nie ukrywam, nie mam ostatnio ochoty na seks. Jestem zmęczona i jedyną rzeczą, o jakiej marzę w wolnej chwili, jest odpoczynek. Kolacja zjedzona w spokoju czy kilka godzin niezakłóconego niczym snu.
Jednak on… marzy o nocnych igraszkach. A gdy odmawiam, udaje obrażonego. Początkowo myślałam, że żartuje, przekomarza się, ale szybko się przekonałam, że on tak naprawdę. Kilka dni temu znowu powiedziałam nie. On na to odpowiedział: 'Jesteś moją żoną, a nie tylko matką. Przesadzasz, a ja już dłużej nie będę cię o to prosił. Mam tego dość'. Zabrał kołdrę i poszedł spać do salonu. Do tej pory z niego nie wrócił. Chodzi obrażony i nadąsany" – pisze Natalia.
Dalej wspomina o niezbyt przyjemnym zachowaniu męża, o tym, że nie wie, jak tak można postępować. Nie ukrywa, że ma do niego żal. Na końcu zadaje ważne pytanie: "Droga redakcjo, co ja mam zrobić? Zbliżyć się do niego, kiedy ja naprawdę nie mam na to siły? Udawać, że seks sprawia mi przyjemność? A może pozostać przy swoim i nie przejmować się zachowaniem mości hrabiego?".
Oczywiście, co najważniejsze, Natalia nie powinna robić niczego wbrew sobie, do niczego się zmuszać. Bo to nie o to w życiu i w małżeństwie chodzi. Być może skorzystanie z pomocy seksuologa lub fizjoterapeuty uroginekologicznego okazałoby się pomocne. Moim zdaniem warto spróbować. Taka wizyta może tylko poprawić sytuację, jej samopoczucie i relację małżeńską. Raczej nie zaszkodzi.
Dziewczyny, a co wy byście zrobiły, gdybyście były na miejscu naszej czytelniczki? Musimy jej pomóc! W nas, kobietach, siła!