logo
Czy 10-latki muszą już decydować o swojej przyszłości? Fot. 123rf.com
Reklama.

Są tacy krewni, z którymi spotykamy się raz na parę lat. To naturalne, że chcą dowiedzieć się, co u nas słuchać. Rozmowy dotyczą wtedy głównie tych dużych zmian w naszym życiu, jak np. przeprowadzka czy nowa praca. Ogrom czasu zajmują jednak tematy związane z dziećmi, bo to one najbardziej się zmieniają.

Wujostwo ochoczo oglądało zdjęcia naszych córek, jednocześnie słuchając o ich zainteresowaniach i pasjach. Byli żywo zainteresowani ich osiągnięciami, ale co chwilę słyszałam także, że powinniśmy zapisać je na takie czy inne zajęcia, skoro mają do czegoś tam talent. To nie pierwszy raz, gdy ktoś tak nam doradza. Uświadomiło mi to jedną ważną rzecz.

Jest w czym wybierać

U mnie w podstawówce można było chodzić co najwyżej na SKS, nawet w lokalnym domu kultury oferta była skromna. Kończąc szkołę średnią, miałam nikłe pojęcie na temat tego, co chciałabym robić w życiu, a także w czym tak naprawdę jestem dobra. Cieszę się, że nasze dzieci mają szansę próbować różnych rzeczy, a gros zajęć dodatkowych dostępny jest w szkole po lekcjach. Dzięki temu mają szansę łatwiej odnaleźć swoją drogę. 

Gdybym chciała jednak rozwijać absolutnie każdą umiejętność i pasję dwójki moich dzieci, to zabrakłoby doby na wszystkie dodatkowe zajęcia. O kosztach realizacji tego wszystkiego już nawet nie wspomnę. Zresztą nie jestem fanką napiętego harmonogramu.

Wszyscy wiedzą lepiej

Rozmowa z wujostwem uświadomiła mi, jak wiele osób ma coś do powiedzenia na temat tego, co moje dzieci powinny robić. Córki próbują wielu rzeczy i w wielu z nich odnajdują ogromną przyjemność, ale czy to oznacza, że każdą z nich muszą rozwijać?

Jestem z pokolenia, któremu wmawiano, że musimy mieć świetne oceny ze wszystkiego, bo to klucz do sukcesu. Na rozwijanie pasji jednak często brakowało czasu. Dziś dzieciaki z pokolenia alfa, przekonuje się, że oceny nie są takie ważne. Ale czy naprawdę muszą mieć aż tyle zainteresowań i zajęć, które tak wzbogacą ich osobowość? 

Rodzinne spotkanie uświadomiło mi jeszcze jedną rzecz: nikt nie pyta o zdanie dzieciaków: co lubią, w czym się odnajdują. Dorośli debatują, co będzie dla nich najlepsze: artystyczne kierunki są mało przyszłościowe, więc tylko dla rozrywki, sportowiec zawodowy to może być niezły pomysł, choć ryzykowny, warto spróbować programowania, bo tu można dobrze zarobić, to przyszłościowe itp.

Nadal dorośli bawią się w planowanie przyszłości swoich i cudzych dzieci, tylko teraz nie skupiają się już na ocenach, a na zajęciach dodatkowych. Każdy ma coś do powiedzenia na temat ich "świetlanej" przyszłości, chce pomóc, doradzić, wesprzeć, ale czy one tego potrzebują?

To pokolenie powinno mieć przede wszystkim możliwość wyboru, ale wiele osób o tym zapomina.

Czytaj także: