Pewnie dlatego Eli Harwood, terapeutka rodzinna, nie boi się słów: "Mam ponad 15-letnie doświadczenie jako terapeutka rodzinna. A jednak tej lekcji udzielił mi pies. I jest to najważniejsze, czego nauczyłam się o rodzicielstwie. Zachowuj się jak pies, kiedy twoje dzieci przekraczają próg pokoju".
Terapeutka wyjaśnia: "Kiedy wchodzą do pokoju, rozświetlaj się, okaż to całym ciałem. Kiedy to robisz, twoje dzieci będą czuły się zachwycające. A kiedy jako ludzie czujemy się zachwycający, czujemy się wartościowi, pewni siebie i nie grzęźniemy w swoich wadach, we własnych kompleksach, ponieważ wiemy, gdzie przynależymy".
Ja wiem, jak to brzmi. A jednak powiem państwu, że sama mając doświadczenie życiowe zapisane w pamięci z wyjątkowo emocjonalnym psem, nie mogę się bardziej zgodzić ze słowami Harwood.
Przywiązanie, jakie okazywała suczka, szczęście na mój widok, na widok mojego partnera… To jest coś, czego nie da się zapomnieć. Bez względu na to, jak trudny mieliśmy dzień, jak trudne wydawało się wszystko wokół, ona zawsze czekała. I zawsze się cieszyła, zawsze. Do ostatniego dnia przedwcześnie zakończonego życia.
Radość psa jest tak namacalna, że aż dotkliwa. I trudno jest, szczególnie w dzisiejszym świecie, o coś tak czystego, bezwarunkowego, kojącego. I kiedy myślę o tamtych oczach wpatrzonych we mnie, o tej ekspresji uczuć, trudno mi to porównać z czymś innym. Może właśnie z radością małego dziecka.
Czy nie byłoby niesamowicie móc zbudować w naszych dzieciach przekonanie, że są najlepszym, co nas spotkało? I utwierdzać je w tym codziennie?