W Polsce i na świecie wyszczepialność społeczeństwa drastycznie spada, przez co wracają przypadki zachorowań na dawno zapomniane już choroby. Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, jak zachęcić do szczepień dzieci i młodzież: chodzi o powrót praktyki, która w placówkach funkcjonowała przez lata.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W Polsce jest coraz niższy procent wyszczepialności społeczeństwa, przez co pojawiają się coraz częściej przypadki zachorowań na infekcje dawno już zapomniane, które udało się prawie całkowicie wyeliminować ze społeczeństwa. Ostatnio WHO alarmowało o zagrożeniu epidemią odry, której zachorowalność w ostatnim roku zwiększyła się bardzo niebezpiecznie. W związku z tym polski rząd szuka rozwiązań, które mogłyby zmienić ten stan rzeczy i nakłonić większą część społeczeństwa na szczepienia – szczególnie te, które widnieją w kalendarzu szczepień jako obowiązkowe.
Według zapowiedzi minister zdrowia Izabeli Leszczyny jednym z pomysłów jest wprowadzenie szczepień do szkół, tak jak to było kiedyś. Resort zdrowia ma pomysł, żeby od września 2024 roku, czyli kolejnego roku szkolnego, w szkołach funkcjonowały punkty szczepień, w których lekarz zakwalifikuje dziecko, a pielęgniarka wykona szczepienie.
Taka praktyka miała już miejsce, kiedy w placówkach edukacyjnych i opiekuńczych można było wykonać bilanse dzieci oraz szczepienia. Obecnie pacjenci zapisują siebie i dzieci w swoich przychodniach, co może stanowić dla wielu osób przeszkodę w regularnym przyjmowaniu szczepień ochronnych.
Trudność w logistyce
Pomysł z punktami szczepień w szkołach funkcjonował także w czasie pandemii, kiedy młodzież mogła czasowo wykonać w placówkach edukacyjnych szczepienia przeciw COVID-19. Teraz szczepienia w szkołach miałyby być na stałe, a na początku proponowane byłoby szczepienie przeciw HPV, które jest teraz darmowe dla wszystkich nastolatków.
Jak podaje rmf24.pl, lekarze są bardzo optymistycznie nastawieni do tego pomysłu i uważają, że to mogłoby zachęcić dzieci i młodzież do szczepień: – W szkołach są gabinety higienistów i miejsca, gdzie można szczepić, pozostaje tylko kwestia przygotowania organizacyjnego, żeby wiedzieć: jak, kiedy, komu podać szczepionkę. Nie zapominajmy, że podstawowym miejscem szczepień są klasyczne punkty, czyli poradnie POZ, na te szczepienia kierują lekarze rodzinni – mówił onkolog prof. Mariusz Bidziński.
Podobnego zdania jest krajowa konsultantka medycyny rodzinnej prof. Agnieszka Mastalerz-Migas. Ekspertka zaznaczyła jednak, że ten krok może być trudny logistycznie i organizacyjnie.
– Trzeba zaplanować, jak rozwiązać kwestię zgód rodzica, zwłaszcza pod nieobecność rodzica. Plusem jest akcyjność szczepień i to, że więcej dzieci zgłosi się na szczepienie niż w sytuacji, gdy każdy z rodziców musi się zarejestrować, przyjść do przychodni. Trzeba zapewnić bezpieczeństwo dzieci: musi być lekarz, który będzie kwalifikował, pielęgniarka, która będzie szczepić, musi być zestaw przeciwwstrząsowy, czyli otoczka medyczna musi być zabezpieczana tak, jak jest zabezpieczana w przychodni. Na pewno to się da zrobić i warto zainwestować trochę czasu, żeby to zrobić, bo to poprawi wyszczepialność – komentowała konsultantka. Obecnie trwają prace nad tym, aby projekt wszedł w życie od następnego roku szkolnego.