Zauważyłyście, jak wiele osób uwielbia zagadywać do dzieci, których nawet nie zna? Trochę je pozachwalać, jeśli są "grzeczne" lub postraszyć, gdy są "niegrzeczne"? Niektórym z taką łatwością przychodzi ocenienie zachowania obcego kilkulatka. Nie przeszkadza im to, że często nawet nie mają pojęcia, co się właśnie stało. Czują za to, że koniecznie muszą dorzucić swoje 5 groszy do jego wychowania.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gdy opuściliśmy gabinet zabiegowy, córka już nie płakała, miała oczy mokre łez i od razu przytuliła się do mojego męża. "Już po wszystkim, dzielna byłaś" – pochwalił tata, głaszcząc ją po głowie. Nagle kobieta siedząca obok, na którą wcześniej nawet nie zwróciliśmy uwagi, rzuciła: "Wiesz kochanie, nie wolno płakać". Zdębiałam. Totalnie obca osoba, która nie widziała, co działo się za drzwiami, nagle poczuła, że musi pouczyć moje 3-letnie dziecko, jak powinno się zachowywać.
Tego się nie spodziewałam
Moja córka dobrze znosi pobrania krwi, a przynajmniej było tak do tej pory. Kilka minut wcześniej weszła do gabinetu radosna, choć lekko niepewna. Wiedziała, po co tam idziemy. By było jej raźniej, dostała od siostry misia. Pani pielęgniarka była świetna: zagadywała, lekko rozpraszając uwagę, jednocześnie informując, co robi.
Nagle stało się jednak coś, czego nie przewidziałam. Do tej pory moje dziecko miało pobieraną krew tzw. motylkiem. To niewielka igła i dwa skrzydełka, które fajnie pobudzały wyobraźnię i rozpraszały lęk. Tymczasem jednak pani wyciągnęła taką wielką klasyczną igłę i nawet mnie zrobiło się gorąco. Nie było zbyt dużego wyboru, trzeba było szybko dokończyć tę misję.
Pobranie krwi to dla dziecka emocjonalnie bardzo trudna sytuacja: ktoś trzyma, ktoś kłuje, boli i w sumie to nie wiadomo, po co to wszystko. Maluchy mają pełne prawo się stresować, bać i – na litość boską – krzyczeć i płakać!
Duże emocje
Nigdy nie oszukuję, że nie będzie bolało i przenigdy nie zakazuję płaczu i krzyku, ale uprzedzam, że ręką ruszać nie będzie można. Jest chwalenie i nagroda. Bo to, że dziecko się boi, płacze i krzyczy, wcale nie oznacza, że nie było dzielne. Jest superodważne, nawet jeśli jego ciało reaguje tak, a nie inaczej.
Słowa starszej pani sprawiły więc, że się we mnie zagotowało. Bo nikt nie ma prawa mówić tak do żadnego dziecka (ani swojego, ani obcego). Zanim jednak coś powiedziałam, mój mąż spojrzał w oczy naszej córce i powiedział, tak by seniorka usłyszała: "Płakać można zawsze i tyle, ile potrzeba. Byłaś superdzielna".