Gdy dziecko się złości, powtarzaj te 3 zdania jak mantrę. Klucz do uniknięcia porażki
Tytułem wstępu: nawet nie próbuj być rodzicem doskonałym, który nigdy nie popełnia błędów. Jeśli to robisz, automatycznie skazujesz się na porażkę.
Reklama.
Tytułem wstępu: nawet nie próbuj być rodzicem doskonałym, który nigdy nie popełnia błędów. Jeśli to robisz, automatycznie skazujesz się na porażkę.
Co robić, od czego zacząć, gdy dziecko zalewa fala złości? Być może to niepopularna opinia, ale: od siebie. Zacznij od siebie. Gdy u dziecka pojawia się złość, zaczyna płakać, krzyczeć, a nawet rzucać się na podłogę czy bić – siebie lub innych – też możesz zacząć się złościć, a cała sytuacja może cię przerastać.
W takiej chwili nie myśl o tym, jak za wszelką cenę uspokoić dziecko. Lepiej zastanów się nad tym, jak ukoić swoje emocje – by zapewnić dziecku bezpieczną przestrzeń, której tak bardzo teraz potrzebuje.
Dr Aliza Pressman, psycholożka kliniczna i autorka poradnika "The Five Principles of Parenting: Your Essential Guide to Raising Good Humans", wymienia trzy zdania, które warto powiedzieć sobie (nawet na głos!) w sytuacji, kiedy te nieprzyjemne emocje – jak gniew czy złość – biorą górę.
Dziecko się złości, więc i ty zaczynasz się złościć. Zdarza się, że wybuchasz, nawet jeśli starasz się ze wszystkich sił, by tego uniknąć. Jesteś człowiekiem, a nie robotem – czujesz.
Kiedy już wybuchniesz, możesz odczuwać wstyd czy wrzuty sumienia, że zareagowałaś w ten sposób. Zdaniem dr Pressman kluczowe jest... odpuszczenie. Warto wtedy powiedzieć sobie w myślach czy nawet na głos, że hej, może tym razem dałaś ciała, ale przez większość czasu jesteś najlepszym rodzicem na świecie, a przynajmniej starasz się nim być.
– To takie przypomnienie sobie, że nie zawsze postąpimy właściwie, choć właśnie tego potrzebują nasze dzieci. To taki motywacyjny kopniak: "Dam radę" – wyjaśnia psycholożka.
Nie zawsze dasz radę. Nie zawsze uda ci się powstrzymać. W takiej chwili zrób krok w tył i pomyśl, że następnym razem będzie lepiej. Że tym razem się nie udało, ale to nie przekreśla tych wszystkich razów, kiedy zachowałaś spokój.
– Nie chcę, żeby dzieci czy dorośli kiedykolwiek pomyśleli, że to ich emocje są problemem – mówi dr Pressman. Emocje po prostu są, każdy z nas je odczuwa. Chociaż nie każda z nich jest przyjemna, wszystkie są tak samo ważne. Ważna jest również nasza reakcja na pojawienie się jakiejś emocji.
Jako przykład psycholożka podaje dość typową scenkę z restauracji. Dziecko się złości, krzyczy, płacze, być może z błahego (według ciebie) powodu. Ma prawo do swoich emocji. Tak jak ty masz prawo czuć gniew, wstyd, czasem nawet strach, że taka sytuacja ma miejsce. Jednak nieumiejętność kontrolowania tych emocji i poddanie im się – np. krzyk na dziecko – nie poprawią sytuacji.
My, dorośli, mamy już umiejętność kontrolowania emocji (choć nie zawsze nam to wychodzi) – powinniśmy więc ją wykorzystać. Przypomnieć sobie, że to, co czujemy i to, co czuje dziecko, jest w porządku. Uzmysłowienie sobie tego może nam pomóc w odnalezieniu w sobie głęboko ukrytych pokładów cierpliwości i zareagowaniu w stresującej sytuacji ze spokojem i czułością.
Brzmi zabawnie, ale właśnie o to chodzi. O uświadomienie sobie, że w 99,9 proc. przypadków sytuacja, w której się znajdujecie, nie jest ekstremalna, niebezpieczna, nie zagraża zdrowiu czy życiu i nie wymaga natychmiastowego działania.
Dr Pressman radzi, by w sytuacji, kiedy twoja cierpliwość się kończy, żyłka pulsuje, a ty masz ochotę wrzeszczeć wniebogłosy, pomyśleć o sytuacji, która wzbudza w nas lęk – jak bycie ściganym przez niedźwiedzia. To alternatywa dla: "policz do 10", które po pewnym czasie, zwłaszcza gdy dziesiątki zamieniają się w setki, przestaje działać.
Kilkukrotne powtórzenie takiego komunikatu pozwala się uspokoić, wyrównać oddech, ale przede wszystkim uświadomić sobie, że ta wielka tragedia, która właśnie się wydarza – niechęć do założenia zimowej kurtki, sok rozlany na stole, zabranie ulubionej zabawki – w gruncie rzeczy tragedią nie jest. Przynajmniej nie goni was niedźwiedź.
źródło: cnbc.com