Pusta sala, po chwili słychać pierwsze dźwięki poloneza, powoli, para za parą, wkraczają tegoroczni maturzyści, wykonując układ, do którego szykowali się od kilku miesięcy. Na środku sali stoi wynajęty fotograf i kamerzysta. Zatrudniona ekipa skrzętnie dokumentuje to, co się dzieje. Naokoło parkietu stoją rodzice oraz nauczyciele i absolutnie wszyscy... trzymają w rękach swoje telefony.
Widok przerażający, ale niestety coraz częstszy podczas wszelkich uroczystości z udziałem naszych pociech. Bez względu na wiek dziecka, rodzic chce mieć na smartfonie film uwieczniający wyczyny córki lub syna. Będzie je oglądać, a także będzie się nimi chwalić, wysyłając do bliskich czy umieszczając je w social mediach. Niczym paparazzi skupiony na tym, by uchwycić jak najlepszy kadr.
Świetnie! Ale czy pomyślałaś choć przez moment o tym, że przez ten "zwyczaj" tak naprawdę ranisz swoje dziecko? Morze telefonów i ani jednej twarzy, spojrzenia, uśmiechu, który mówiłby: "jestem tu dla ciebie i jestem z ciebie taka dumna".
Sama uwielbiam robić zdjęcia i kręcić filmy. Staram się jednak mocno to ograniczać, bo nietrudno popaść w prawdziwe szaleństwo. Dziś rodzice gromadzą terabajty danych: uroczych grymasów, recytowanych wierszyków, tańców czy wyczynów na boisku. Jednak czy po latach naprawdę będziemy do tego wracać i wszystko to oglądać?
Tak bardzo chcemy uwieczniać ważne wydarzenia z życia naszych dzieci, że zapominamy, by cieszyć się chwilą i być z nimi tu teraz.
W przedszkolu u mojej córki jeden tata zawsze ustawiał aparat na stelażu i przesyłał filmiki do wszystkich rodziców. Komórki były schowane i to było naprawdę świetne, bo wszyscy mogliśmy cieszyć się występem naszych pociech.
Na studniówkach także często jest wynajęty fotograf i kamerzysta, więc może jednak warto schować smartfona i dać szansę zobaczyć twojemu dziecku, jak je obserwujesz z wielkim podziwem i łzami w oczach?