Jako rodzice widzimy, jak zmieniają się dzieci. Jaki wpływ ma na nie czas, jakie kroki milowe osiągają z upływem kolejnych miesięcy, lat. Tak było od zawsze. Współczesne dzieci się nie zmieniły, ale nasze oczekiwania co do ich zachowania już tak.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ciągu zaledwie jednego pokolenia dzieci zaczynają edukację szkolną w coraz młodszym wieku i spędzają w placówkach więcej czasu niż kiedykolwiek wcześniej. Coraz częściej wymaga się od nich uczenia się treści akademickich już we wczesnym wieku, co znacznie przekracza ich możliwości rozwojowe.
W Polsce, Stanach Zjednoczonych, liczba dzieci z diagnozami deficytu uwagi rośnie w zatrważającym tempie. Tylko czy źródłem problemu na pewno jest kondycja dzieci?
Obwinianie dzieci
Szacuje się, że w 1998 roku w Stanach Zjednoczonych 31 procent pedagogów oczekiwało, że dzieci nauczą się czytać w przedszkolu. W 2010 roku spodziewało się tego już niemal 80 proc. nauczycieli. Obecnie oczekuje się, że dzieci będą czytać w przedszkolu, by wkrótce potem stać się zaawansowanymi czytelnikami, pomimo badań wykazujących, że propagowanie wczesnego czytania i pisania może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Psycholodzy podają, że kiedy dzieci wchodzą w doświadczenia edukacyjne, które nie są dostosowane do ich poziomu rozwojowego lub do ich potrzeb edukacyjnych i kultury, może to wyrządzić im wielką krzywdę, w tym poczucie nieadekwatności, niepokoju i dezorientacji.
Zamiast przyznać, że problemem jest system szkolny, obwiniamy dzieci. Obecnie dzieciom, które nie czytają na ściśle określonym etapie, regularnie przypisuje się etykietkę "opóźnienie w czytaniu" i nasze działania kierujemy na nadrobienie przez nich zaległości.
W szkole wszystko musi być jednolite. Jeżeli dzieci nie słuchają nauczyciela i spędzają zbyt dużo czasu na marzeniach lub wierceniu się w fotelach, zbyt często otrzymują etykietkę zespołu deficytu uwagi/nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD) i z uderzającą częstotliwością podaje się im silne leki psychotropowe.
Nowe odkrycia przeprowadzone przez naukowców z Harvard Medical School* potwierdzają, że to nie dzieci ponoszą winę za taki stan rzeczy, lecz szkoły, do których zapisujemy je zbyt wcześnie.
Badacze odkryli, że dzieci, które rozpoczynają naukę w szkole jako jedne z najmłodszych w swojej klasie, mają znacznie większe prawdopodobieństwo zdiagnozowania ADHD niż starsze dzieci w ich klasie.
W miarę jak nauka staje się coraz bardziej rygorystyczna i pochłania coraz więcej dzieciństwa, wyrządza dzieciom coraz większą krzywdę. Wiele z nich nie jest w stanie spełnić nierealistycznych oczekiwań w zakresie nauki i zachowania w tak młodym wieku, dlatego etykietuje się je i podaje im leki z powodu opóźnień i zaburzeń, które często występują jedynie w kontekście szkolnym.
Czy jest coś, co możemy zrobić, by zatrzymać ten niepokojący schemat? Myślę, że może odpowiedzią jest: pozwolenie naszym dzieciom na dzieciństwo.