logo
"Trudno jest wyciszyć społeczny szum, ale im bardziej zwolnimy, tym intensywniej usłyszymy własny głos". Fot. 123rf.com
Reklama.

Wypalone jak inni

Terapeutka Ann Hansen publikuje wspierające rodziców treści na swoich oficjalnych kanałach. Tym razem podjęła temat ważny nie tylko w kontekście jednostki, ale całego społeczeństwa.

Przekonująco pisze: "Tworzymy wypalone społeczeństwa, do których przygotowujemy dzieci od najmłodszych lat. Uczymy je, by znalazły w sobie siłę do przejścia przez działania, z którymi one nie są połączone. Przeciążamy je obowiązkami i tworzymy sztywne oczekiwania.

Budujemy w nich lęk o to, że coś je ominie, jeżeli nie postąpią tak jak inni.

Czujemy i wiemy, że to nie jest dobre również dla nas dorosłych, mimo wszystko utknęliśmy w tym cyklu.

Jeżeli chcemy wychować dziecko, które nie będzie wypalone, przeciążone stresem, a także zaburzeniami lękowymi w przyszłości, musimy przerwać ten cykl natychmiast".

"Tracimy dziecko z oczu"

Hansen pisze jeszcze kilka ważnych zdań, które chciałabym, by państwo zobaczyli:

"Uwarunkowanie naszego myślenia wokół bycia zajętymi i produktywnymi jest głęboko w nas zapisane. Kiedy utkniemy w tym ograniczonym procesie myślowym, tracimy kontakt ze sobą i pewność siebie.

Jako rodzice tracimy z oczu dziecko przed nami.

Zdefiniujmy na nowo własne priorytety.

Trudno jest wyciszyć społeczny szum, ale im bardziej zwolnimy, tym intensywniej usłyszymy własny głos. Nasze układy nerwowe zostały zaprojektowane do pracy, a następnie do odpoczynku".

Tracimy dziecko z oczu – jak prawdziwe i mocne jest to zdanie? W moim przekonaniu tracimy z oczu nie tylko dziecko, ale przede wszystkim, w pierwszej kolejności, siebie. Usłyszałam niedawno takie słowa jednej z psycholożek, że życie większości osób opiera się na ucieczkach.

Nie czujemy się szczęśliwi, więc żyjemy od "ucieczki do ucieczki". Od wyjazdu do wyjazdu, z którego wracamy, by zarobić więcej, pracować ciężej, zapadać się w niespełnieniu, przebodźcowaniu, by móc wyjechać znowu, na dłużej.

Cykl, o którym pisze Hansen, zdaje się potwierdzać.

Widzę takich ludzi wokół siebie i byłam również w miejscu, w którym moje życie codzienne było "zbyt". I jest moim głębokim postanowieniem powziętym na początku macierzyństwa, by nie tresować córki do bycia zajętą, do bycia wystarczającą dla wymagań społecznych.

Kiedy obrócić w myślach tę koncepcję, przyjrzeć się jej, powstaje naturalnie pytanie: Kto właściwie nam tę presję narzucił? I dlaczego nie możemy być tymi, którzy ją z barków dziecięcych zdejmą?

Którzy będą w stanie zdjąć ją z własnych ramion?

Proszę, pamiętajcie państwo, że zdrowie psychiczne mamy tylko jedno. Nie traćmy siebie i dzieci z oczu, odpuśćmy.

Czytaj także: