Odkąd zostałam matką, mam tylko jedno noworoczne postanowienie. Tobie też je sugeruję
"Postanowienia noworoczne nie działają" – usłyszałam ostatnio z ust jednej ze znanych psycholożek i pomyślałam, że to dla wielu z nas już stało się jasne.
Reklama.
"Postanowienia noworoczne nie działają" – usłyszałam ostatnio z ust jednej ze znanych psycholożek i pomyślałam, że to dla wielu z nas już stało się jasne.
Dla tych z nas, którzy próbują zrozumieć swoje działania, swoje myśli, schematy, które nami kierują. Dla tych z nas, którym zależy. Na relacjach z innymi, ze światem, na poznaniu i zrozumieniu czegokolwiek.
Stało się już chyba dla nas jasne, że samo zapisanie czy wypowiedzenie na głos decyzji o zmianie, tej zmiany nie wskrzesi. Liczy się tylko realne działanie. A z tym jest znacznie trudniej niż ze słowami.
Z tego i z wielu innych, tylko sobie znanych powodów, nie tworzę już list postanowień noworocznych. Właściwie zmiana daty, poza jakimś niedającym się odsunąć rodzajem nadziei, nie zmienia w moim życiu niczego.
W tym roku mam tylko jedno postanowienie, noworoczne i ogólne: zaopiekować się sobą. Zaopiekować się własnymi lękami, traumami, niedostatkami, niedoskonałościami. Zająć się swoim dobrostanem, zasobami, zdrowiem, ciałem, duszą. Skupić większość swojej życiowej uwagi na sobie.
Nie, nie jestem typem egocentryczki. To, o czym piszę, nie ma wiele wspólnego z egoizmem. Właściwie wręcz przeciwnie: zadbanie o siebie i skupienie oczu na sobie jest – w moim przekonaniu – najskuteczniejszą odmianą empatii.
Nie jest moją rolą próbować odgadnąć myśli innych. Nie jest moją rolą ani nie mam takiej mocy, by wpływać na działania, zachowania i decyzje innych. Nie mogę nikogo zmusić do miłości. Nie mogę oczekiwać, że inni będą ją okazywać tak, jak ja. Właściwie po 32 latach z całym przekonaniem mogę wypowiedzieć słowa: nie mogę oczekiwać niczego od innych. Oczekiwania powinnam mieć tylko wobec siebie.
I znowu: nie, to nie oznacza samobiczowania. Ani nie oznacza, że mogę się godzić na naruszanie moich granic. Nie oznacza również, że nie mogę okazać, kiedy jest mi trudno. Nie oznacza, że muszę akceptować, kiedy widzę lub czuję, że ktoś nie jest wobec mnie w porządku.
To wszystko, co powyżej, to również przestrzeń dbania o siebie. Nie czekajmy, aż ktoś nas uratuje, aż ktoś odmieni nasze życie, nasze schematy, uleczy nasze traumy. Nic takiego się nie wydarzy. Im wcześniej uświadomimy sobie, że na początku i na końcu zostaniemy sami, tym dla nas lepiej.
Możemy kochać i być kochanymi, a jednocześnie i tak powinniśmy swoją miłość skupić również na sobie. Swoją uważność i czułość, tak by w momencie odsunięcia, krzywdy, zaniedbania, nie poczuć się na świecie osamotnionym.
Od kiedy zostałam matką, pojęcie dbania o swoją psychikę w ogóle zaczęło dla mnie istnieć. Proszę spojrzeć na swoje dzieci, przyjrzeć im się, pomyśleć, w jakich momentach widzieliście państwo u nich trudności.
Moje odczucia, po prawie sześciu latach wychowywania małego człowieka są takie, że jego zachowania wynikają bezpośrednio z naszych zachowań. Naszych, naszych bliskich, innych dzieci. Głównie jednak naszych, rodziców, a szczególnie moich. Odważnie napiszę bowiem, bez cienia pychy, że córka jest ze mną szczególnie związana. To niezwykłe doświadczenie, niesie jednak ze sobą cienie, jak wszystko w życiu.
Kiedy ja tracę grunt pod nogami, ona traci go również.
Kiedy ja podnoszę głos, ona podnosi go również.
Kiedy ja przeżywam kryzys psychiczny, ona zaczyna mieć nocne lęki.
Nie jesteśmy w stanie rozdzielić się od naszych dzieci. Nie jesteśmy również w stanie wpłynąć całkowicie na ich zachowanie słowami. Nie możemy wyobrażać sobie, że ukształtujemy nasze dzieci jak naczynia z gliny. Jedyne, co naprawdę je formuje, to nasze zachowania. To nasze postawy, słowa, myśli. To, co mówimy i robimy przy nich. Nic więcej i nic mniej.
Dlatego porzucam listy postanowień, słowa niewiele znaczą. Jedyne, czego wymagam od siebie w tym roku, to patrzenie na siebie bardzo uważnie. Kochanie siebie, bezwarunkowo i praca nad wszystkimi swoimi ułomnościami.
Tylko tyle i aż tyle jednocześnie mogę dać ludziom, którzy żyją ze mną. Szczególnie mojej córce.