Mężczyzna stoi w oknie z synem, opiera dłoń na jego ramieniu. Jego oczy są podkrążone, smutne, twarz wyraża cierpienie. Autor ilustracji zamieścił pod nią słowa ojca: "Pewnego dnia synu, cały ten lęk będzie twój".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
I poruszył jednym tym zdaniem temat ważny, społeczny, boleśnie aktualny. Pokoleniowe przekazywanie schematów, traum, lęków, nieprzepracowanych problemów wciąż się wydarza. Od wieków nic się nie zmienia, żyjemy jednak w czasach, w których potrafimy te procesy nazwać.
Wiedza jeszcze nie chroni nas przed upadaniem, ale tworzy swoistą barierę ochronną, zmniejsza ryzyko stanu z ilustracji. Dzięki temu, że rozumiemy, możemy jako rodzice przełamywać schematy, uzdrawiać traumy poukrywane głęboko, nawigować po życiu bardziej świadomie.
Niespokojny świat
Ja również jestem tą matką, która stoi w oknie na świat ze swoją córką. I czasami, jak mężczyzna z ilustracji, nie widzę go w różowych barwach. Nie umiem ochronić jej przed wszystkim, przed całym tym niepokojem, złem, które się dzieje, bólem.
Myślę, że nie chodzi o to, by udawać, że one nie istnieją.
Myślę, że chodzi o to, by nie udawać. By szczerze pragnąć lepszego świata, akceptując jego bieżący kształt. By dążyć do bycia lepszym, bardziej szczerym, by wnosić od siebie tę cząstkę, która ten ogólny, unoszący się nad nami wszystkimi lęk, zmniejszy.
By stawać się dla siebie i dla dziecka światłem i nadzieją, nawet kiedy wokół jest ciemno. By w każdym zobaczyć element dobra, zamiast doszukiwać się zła. By na świat patrzeć szeroko otwartymi oczami, jak to nasze dziecko. I sercem. By go nie zamykać, nie osłaniać się traumami poprzednich pokoleń, nie pozwolić porywać się nurtom mrocznych rzek.
Wiem, że to nie jest łatwe. Wiem jednak, że możliwe.