Współcześnie dobre maniery i życzliwość są mało popularne, mimo to warto wpajać je dzieciakom od najmłodszych lat. Pytanie jednak, co one dziś dokładnie oznaczają? Nasza czytelniczka zauważyła, że rodzice tak bardzo dbają o emocje własnych dzieci, że zapominają o pewnej ważnej zasadzie "dobrego wychowania".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Drodzy rodzice, od jakiegoś czasu obserwuję u dzieci pewien niepokojący nawyk i zastanawiam się: czy wam to naprawdę nie przeszkadza? Maluchy się niecierpliwią, to zrozumiałe, ale żeby prawie 10-letnie dzieci wymagały nieustannej uwagi? Co gorsza, nie widzę, by ich rodzice reagowali na to zachowanie w jakikolwiek sposób...
Muszę teraz ci coś powiedzieć
Otóż chodzi o notoryczne przerywanie dorosłym. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach nie da się spokojnie porozmawiać z drugim rodzicem, jeśli w pobliżu jest dziecko. Owszem, sama byłam wychowywana w duchu 'ryby i dzieci głosu nie mają' i nie jestem tego fanką, ale rodzice popadają w jakąś totalną skrajność.
Zafiksowali się na potrzebach dzieci oraz uważności na ich emocje, i jest to piękne, ale też powinno mieć jakieś granice. Według mnie to mocno niepokojące, że rodzice pozwalają dzieciom mówić zawsze wtedy, gdy te mają na to ochotę. Tak tylko utwierdzają je w przekonaniu, że stoją pond wszystkim i wszystkimi.
Jest ważne, ale czy najważniejsze?
Bardzo często dochodzi do sytuacji, gdy spotykam na ulicy znajomą mamę ze swoją pociechą. Zamieniamy dosłownie kilka zdań, a cała rozmowa zajmuje może 15 minut. W tym czasie 9-latki notorycznie wcinają się i nagle zaczynają coś opowiadać.
Mamy uważnie słuchają, ale nigdy nie upominają swoich dzieci, by te poczekały 5 minut. Nie zauważyłam także, by któraś z nich wyjaśniała córce lub synowi, że to niegrzeczne. Przecież to już uczniowie, a nie niecierpliwe 3-latki. W domu też raczej nikt nie przeprowadza wychowawczej rozmowy, bo te same dzieci nieustannie robią to samo.
Sama staram się poświęcać swoim dzieciakom jak najwięcej uwagi, ale jednocześnie uczę też, że dwójce rozmawiających osób się nie przerywa. Podkreślam, że chodzi o szacunek, ale nie widzę też nic złego w tym, by zaznaczać, że dzieci nie powinny wcinać się w rozmowy dorosłych. Nie wszystkie tematy są dla nich.
Granice nie są potrzebne?
To super, że dziecko wie, że zawsze będzie wysłuchane przez rodzica, ale trzeba także stawiać jakieś granice. Takie dzieci potem niecierpliwią się także w szkole, w sklepie, u lekarza i we wszystkich innych sytuacjach. Żądają, by je wysłuchać natychmiast.
Przecież nie ma nic złego w tym, że dziecko czasem poczeka. To nauka cierpliwości, ale i szacunku do innych ludzi. Jak te dzieci się potem dogadają między sobą, skoro każde z nich jest przekonane, że ma prawo mówić wtedy, kiedy mu się żywnie podoba? Pomyślcie o tym, zanim wychowacie całe pokolenie egoistów i ignorantów, którym uwaga należy się zawsze i wszędzie".