Przedświąteczna krzątanina bywa miła i sprawia często, że czujemy wdzięczność za wspólnie spędzony rodzinny czas. Zdarza się jednak i tak, że presja i frustracja przyćmiewają gwiazdkową atmosferę. Przeczytajcie o tym, jak dzieci widzą świąteczną gorączkę rodziców i czy na pewno czują się wtedy docenione i kochane...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Świąteczna gorączka trwa już w najlepsze, wszak zostało dosłownie kilka dni do Gwiazdki. Niektórzy mają już ubrane choinki, inni co wieczór krzątają się w kuchni, planują zakupy, sprzątają domy na czas świąt Bożego Narodzenia. W tym całym zamieszaniu i wypełnianiu kolejnych punktów z listy zapominamy często o tym, co w świętach jest najważniejsze. A chodzi przecież o spokój, odpoczynek, wdzięczność, celebrację wspólnego czasu z rodziną, czyż nie?
O tym, jak świąteczne przygotowania odbierają dzieci, opowiedział w jednym z wpisów na Facebooku Tomasz Zieliński, prezes Akademii Komunikacji, specjalista ds. komunikacji rodzicielskiej i twórca "Okienka", do którego mogą zadzwonić dzieci w sytuacjach kryzysowych. Na swoim profilu w mediach społecznościowych Zieliński dzieli się często skrótami rozmów, które odbywa z dziećmi w ramach swojej pomocy.
W najnowszym jego wpisie możemy przeczytać (pisownia oryginalna – przyp. red.): "JESZCZE TYLKO KILKA DNI DO ŚWIĄT, WYTRZYMAM, PROSZĘ PANA... Te słowa wypowiedziało zbyt wiele dzieciaków w naszych rozmowach. One mają dość tych świąt, napięć, kłótni, pretensji, biegu po to, co niby ważne..." – czytamy początek wpisu. Zieliński zauważa, że to, jak dorośli traktują dzieci w czasie świątecznych przygotowań, jest całkowitym zaprzeczeniem tego, jak potem wszyscy chcemy się czuć w święta. Potrzebni, kochani, ważni.
Czują się niedoceniane
W dalszej części wpisu Zieliński przytacza kilka przykładowych rozmów z dziećmi, w większości w wieku nastoletnim. Zapytał je o to, co sprawiłoby, że czas świąt byłby lepszy, bardziej rodzinny. Z każdej krótkiej rozmowy wybija przede wszystkim smutek i zawód dzieci, które czują się niewystarczające. Mają pomysły na to, jak zmienić święta, by było w nich więcej ciepła, uśmiechu, radości.
Każdy z przykładów opiera się na zmianie zachowania rodziców czy opiekunów, którzy są zbyt surowi, wymagający, opryskliwi. Często wynika to z zabiegania, przebodźcowania, frustracji, że sami nie dają rady spełnić wszystkich oczekiwań. W większości jednak są to wyimaginowane, narzucone sobie wymagania, które wcale nie są konieczne do tego, żeby Gwiazdka się odbyła i była prawdziwie rodzinnym czasem.
"Może warto zapytać nasze dzieciaki, aby podpowiedziały nam, co przegapiamy w tym czasie, a nie powinniśmy. One nam podpowiedzą, tylko czy my jesteśmy gotowi to usłyszeć... Życzmy sobie dobrych słów zawsze, jak widzimy nasze kochane dzieciaki, choinki, która będzie miała wiele miejsc, w których jest za dużo bombek, no i stołów zastawionych za grubo pokrojoną sałatką i zakalcem upieczonym przez nasze kochane dzieciaki z miłością oraz nieidealnych pierników na honorowym miejscu, no i nie zapominajmy o dłuuugich przytulasach w chwilach naszych słabości" – konkluduje Zieliński.
Przytulcie je
To, co pisze Zieliński, powinno być lekcją dla wielu rodziców. Nieważne jest bowiem to, czy pierogi będą równo sklejone, a choinka ubrana symetrycznie. Dużo ważniejsze jest to, żeby nasze dzieci czuły się ważne, potrzebne i docenione pośród tej świąteczniej bieganiny dorosłych. Stańcie na moment i pomyślcie, czy świat zawali się, jeśli sałatka jarzynowa będzie za grubo pokrojona?
Zamiast tego warto skupić się na tym, że dziecko chce pomagać, angażuje się i bierze na siebie obowiązki w domu, co wcale nie musi być takie oczywiste. Doceńcie swoje pociechy w tym gwiazdkowym czasie. Przytulcie się, dajcie po buziaku, podziękujcie za pomoc i powiedzcie o tym, że ich obecność i zaangażowanie to najważniejsza rzecz na świecie...