
"Niedawno synek pojechał z przedszkolem na pierwszą w życiu całodniową wycieczkę. Było bardzo dużo emocji, bo to pierwsza podróż autokarem, daleko, bez mamy. Z planu wiedziałam, że ma być dużo atrakcji włącznie ze spotkaniem z mikołajem, mimo to Julek nic nam nie opowiadał. Czekałam więc na zdjęcia od wychowawczyni. Pomyślałam, że jak zobaczy fotografie, to będzie mu łatwiej.
Puszczone samopas
Gdy w końcu zdjęcia zostały nam udostępnione, syn faktycznie się rozgadał. Moją uwagę przykuł jednak jeden szczegół: niedopięte kurtki, źle założona czapki i szaliki, brak rękawiczek... W zasadzie co drugie dziecko było kiepsko ubrane z gołą szyją lub uszami. Wyglądały, jakby same się ubrały, a potem nikt tego nie skontrolował. Przerażona tym widokiem, tak siebie pomyślałam, że skoro nikt się nawet nie przejął i robił zdjęcia maluchom, to najpewniej tak wygląda ubieranie dzieci na co dzień.
Ja odchodzę od zmysłów, dlaczego moje dziecko choruje. Zastanawiam się, gdzie popełniam błąd, bo Julek często ma katar, a co 3 tygodnie porządną infekcję. Czytam, jak wzmocnić odporność dziecka w kontakcie z rówieśnikami i wmawiam sobie, że to pierwszy rok przedszkola i 'tak być musi'. Tymczasem panie sabotują wszystkie moje działania takim nieodpowiedzialnym zachowaniem.
To nie sposób na naukę samodzielności
Nauczyciele burzą się, że rodzice dają nieodpowiednie ubrania do przedszkola. A co z tymi, którzy dają wszystko, co potrzeba? Ja rozumiem, może się zdarzyć jakieś przeoczenie: jedno samodzielne dziecko, które umknęło uwadze pań. Jednak widok tylu niedopilnowanych dzieci napawa mnie przerażeniem.
Ja już załatwiłam sprawę w naszej placówce, choć okaże się jak bardzo skutecznie. Tymczasem jeśli macie dostęp do przedszkolnych zdjęć, koniecznie zwrócicie uwagę na to, jak wasze pociechy są ubrane. Bo to może być klucz do zagadki: 'dlaczego moje dziecko tak często choruje?'".