Bożonarodzeniowy obiad
Podział obowiązków podczas organizacji świąt może być naprawdę miłą tradycją. Fot. Nicole Michalou/pexels

Okres przedświąteczny to dla wielu kobiet czas gorączkowych przygotowań. Generalne porządki, zakupy na Wigilię i na święta oraz gotowanie potraw. A wszystko to zazwyczaj na jednej głowie – tej należącej do gospodyni. "Czy to nie najwyższy czas, by zerwać z tą niewolniczą tradycją?" – pyta nasza czytelniczka Agnieszka.

REKLAMA

"Jako dziecko zawsze lubiłam święta Bożego Narodzenia. Czasu przygotowań do Wigilii nie wyznaczał kalendarz adwentowy czy choinka, ale lista zadań mojej mamy. Skrzętnie spisana i sukcesywnie realizowana przez cały miesiąc. Porządki, piernik, który musi dojrzeć, czy pierogi, które można zamrozić, bigos gotowany kilka dni... U nas w domu organizowana była zarówno Wigilia, jak i pierwszy dzień świąt. Uwielbiałam to, bo dom był zawsze pełen ludzi, a mimo to nigdy nie brakowało pysznego jedzenia.

Bo tak mówi tradycja

Cały ten przedświąteczny rytuał wypracowany przez moją mamę, a wcześniej babcię, był dla mnie czymś naturalnym. Dopiero gdy po ślubie postanowiłam połączyć rodziny i sama zorganizować święta, zrozumiałam, jaki to ogrom pracy. Mamie nikt nie pomagał. Dziś wiem, że nasza dziecięca asysta to była tylko zabawa, która wcale nie ułatwiała mamie roboty.

Nauczona latami obserwacji wzięłam wszystko 'na klatę'. Jak moja mama rozpisałam, co jest do zrobienia i sukcesywnie brnęłam do Wigilii. Powiem szczerze, po 3 latach mam serdecznie dość.

Zafiksowałam się na obrazie mojej braci i mamy, które zakasały rękawy i samiuśkie ogarniały całe święta. Inni przychodzili na gotowe, świętowali i mieli wszytko w nosie. Do dziś nie wiem, skąd mama brała siłę, by jeszcze obsługiwać gości, zabawiać ich i się uśmiechać.

Nie wiem, czy kiedyś kobiety miały więcej energii, a może mniej innych obowiązków? A może zapatrzone w swoje matki i babki nie dyskutowały ze świąteczną tradycją, która oprócz karpia w galarecie zakłada wykorzystanie gospodyni do cna. W tym roku się buntuję i zrobię święta, ale na moich zasadach!

To nie lenistwo!

Organizacja Wigilii i Bożego Narodzenia dla kilkunastu osób w pojedynkę? Mnie to przerosło i więcej nie zamierzam robić z siebie niewolnicy tradycji. Już ogłosiłam wszem wobec, że serdecznie zapraszam członków rodziny, ale zainteresowanych udziałem w naszych świętach poinformuję, co dokładnie mają przynieść. I nie, że ktoś tam sobie kupny serniczek przyniesie. W zależności od ilości osób podzielę robotę po równo!

Ze znajomymi, gdy się spotykamy, od lat umawiamy się, kto co szykuje i jest świetnie, dlaczego nie zastosować tego do rodzinnych spotkań? Na ten moment krewni są lekko skonsternowani, ale po latach chodzenia na gotowe, nawet mnie to nie dziwi. 'Córuś, to wydaje się takie nieuprzejme, żeby gościom kazać coś przynosić' – oświadczyła moja mama. Teściowa gdera, że leniwa się zrobiłam i do szwagierki żartuje, czy talerze po imprezie do zmycia też będą musieli zabrać do domu. Ale ja nie odpuszczę! 

Ja i tak udostępniam dom, który muszę przygotować, a potem posprzątać. To ja będę wszystkim sterować. Uważam, że podział pracy nad świątecznymi potrawami jest sprawiedliwy!

Tak więc, jeśli jedziesz na święta w gości, zaproponuj, jaką konkretną robotę wykonasz, by odciążyć gospodynię. Pamiętaj, to mają być miłe święta dla wszystkich!".

Czytaj także: