Większość z nas uważa, że wręczanie prezentów z drugiego obiegu jest obciachowe – może tak być, jeśli wybrany przez nas upominek to grat pochodzący z dna naszej szafy, który i tak planowaliśmy wyrzucić. W przeciwnym razie osoba obdarowana może nawet nie zauważyć, że dostała używany prezent. Szczególnie jeśli jest dzieckiem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po publikacji artykułu o dawaniu rzeczom drugiego życia w ramach osiedlowych podzielni odezwała się do mnie Ewelina. Ewelina ma dwoje dzieci w wieku przedszkolnym. W tym roku po raz pierwszy zdecydowała się podarować dzieciakom z okazji mikołajek używane zabawki. Zadecydowały kwestie finansowe, jednak trudno było jej zwalczyć zakorzenione przed laty uprzedzenia.
Daję dzieciom używane zabawki, nie zorientują się
"U mnie na osiedlu nie ma na takiej półki, ale całym sercem popieram takie akcje. Przyznam szczerze, że ja nie jestem zbytnio ekologiczną osobą, ale po pandemii trochę finanse mnie zmusiły do oglądania każdej złotówki dwa razy. Przez to też zmieniło się moje podejście.
Wychowałam się w domu, w którym się nie przelewało i bardzo często chodziłam w używanych ciuchach po starszym rodzeństwie albo kuzynach. Nie miałam też za bardzo nowych zabawek. Obiecałam sobie, że moje dzieci będą miały wszystko nowe, pachnące, nieużywane. Tak rzeczywiście było, kiedy były niemowlakami, ale potem pandemia przyszła, wpadliśmy z mężem w mały dołek, z którego się teraz dopiero odkopujemy.
W końcu dojrzałam do tego, że przecież nie ma nic złego w używanych rzeczach, jeśli są czyste i niezniszczone. Do tej pory na mikołajki moje dziewczynki dostawały słodycze, ale okazało się, że jedna ma silną alergię i jakoś trudno mi było znaleźć coś fajnego, smacznego, a też w rozsądnej cenie. Więc uznałam, że na mikołaja też będą zabawki, tylko jakieś drobne.
No i poszperałam w sieci, znalazłam bardzo fajne, porządne zabawki. Wyglądają jak nowe, a kosztowały może połowę tego, ile dałabym w zwykłym sklepie. Albo jeszcze mniej. Drobiazgi będą na mikołaja, a większe, lalki, gry i puzzle, pod choinkę. Dziewczyny się nawet nie zorientują, a ja oszczędziłam kupę kasy".
Kto się powinien wstydzić?
W 2019 roku serwis DING.pl przeprowadził badanie, z którego wynikało, że aż 35 proc. konsumentów planowało zakup używanych prezentów pod choinkę (o 10 proc. więcej niż w 2018 roku), 13 proc. ankietowanych wciąż się wahało. Ponad połowa (56 proc.) respondentów uznała, że obdarowywanie prezentem z drugiej ręki to wstyd i obciach.
Wstyd i obciach? Być może, jeśli wręczamy dziadkowi w połowie zużyty żel pod prysznic, ciotce zestaw herbat, który sama podarowała nam trzy lata wcześniej, a siostrzenicy podniszczoną Barbie z obciętymi włosami, którą nasze dziecko już dawno przestało się bawić.
Jednak gdy prezent wygląda jak nowy, nie ma śladów użytkowania i mamy pewność, że trafi w gust osoby obdarowywanej – w czym problem? Jeśli przedmiot nie ma oryginalnego opakowania, możemy go samodzielnie zapakować w ozdobny karton lub kolorowy celofan przewiązany wstążką.
Dzieciaki z pewnością nawet nie zauważą braku opakowania, choć rozrywanie papieru to część doświadczenia – warto im więc to umożliwić, pakując zabawkę samodzielnie. Jeśli planujemy wręczyć np. planszówkę, w której pionki czy karty zostały wyjęte z folii, możemy kupić w papierniczym albo kwiaciarni woreczki z organzy, do których sami włożymy niewielkie elementy gry, tak, by się nie zgubiły.
A waszym zdaniem to wstyd wręczać używane prezenty?