Nasze adresy e-mailowe są dla państwa. Nasze zasięgi są po to, byśmy mogli dać wam głos, mówić razem o rzeczach ważnych. Napisała do nas matka 8-letniego chłopca, Nikodema. Jej zdaniem w szkole w małym miasteczku jej syn nie otrzymuje takiego wsparcia, jak powinien. Dyrekcja poszła teraz o krok dalej…
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem matką 8-letniego chłopca. Nikodem jest niepełnosprawny i ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Jest w spektrum autyzmu. Chodzi do szkoły ogólnej, lecz ma nauczyciela wspomagającego. Mieszkam w małym miasteczku blisko morza.
Często zdarza się, że synkowi dokuczają koledzy ze szkoły. Wtedy interweniuję, czasem także w innych sprawach (zdarza się to rzadko). Syn z racji tego, że ma autyzm, wymaga większej pomocy. Tydzień temu dyrektor szkoły powiedział wszystkim rodzicom, że od tej chwili nie mogą kontaktować się telefonicznie z nauczycielami ani osobiście. Mogą wyłącznie wtedy, kiedy nauczyciel będzie miał wyznaczona jedną godzinę w tygodniu.
Powiedziano, że można tylko przez Librusa kontaktować się z nauczycielami. Mój brat jest nauczycielem w tej szkole. Przyznał, że jeśli któryś z nauczycieli złamie zakaz i np. skontaktuje się z rodzicem telefonicznie, to zostanie ukarany. Dla mnie to jest przykre.
Ostatnio napisałam do nauczycielki wspomagającej, aby pomogła synowi przebrać się na lekcje wychowania fizycznego, a ona poinformowała mnie później, że jej też dotyczy ten zakaz. I że nie mogę dzwonić do niej ani pisać, by nie spotkały jej za to surowe konsekwencje.
Czy to normalne?
Gdy mój syn zostanie upokorzony przez kolegów, to ja nie mam prawa przyjść od razu do szkoły czy zadzwonić. Tylko muszę spojrzeć w grafik godzin, którego dnia i o której godzinie mogę porozmawiać z dyrektorem szkoły lub wychowawcą? I wtedy przyjść?!
Czy szkoła ma takie prawo, aby ograniczać prawa rodziców do kontaktów z nauczycielami, a także dyrekcją? Dodam, że Nikodem jest dzieckiem mocno zaburzonym, a dyrekcja nie widzi potrzeby, by na wycieczkę czy basen jechał razem z nim nauczyciel wspomagający. Jest tak samo traktowany jak zwykli uczniowie.
Mam jeszcze dwie córki w tej szkole, które również mają problemy z rówieśnikami. I czuję się rozgoryczona tym, że rodzice i dzieci są tak z góry traktowani przez dyrekcję".
Odpowiedź redakcji
Udostępnianie rodzicom prywatnych numerów telefonów przez nauczycieli nie jest dobrym pomysłem i tu trudno dziwić się, że dyrekcja zdecydowała się zakazać tej formy kontaktu. Kontaktowanie się poprzez Librusa z nauczycielami lub w czasie ich dyżurów jest powszechną praktyką w wielu szkołach i choć rozumiemy rozgoryczenie mamy, która boi się o swojego syna oraz przyzwyczajona jest do innej formy kontaktu z nauczycielami, radzimy sprawdzić, jak będzie funkcjonować nowe rozwiązanie.
Trzeba też pamiętać, że rodzic zawsze ma prawo udać się do sekretariatu, umówić z dyrekcją, złożyć zażalenie czy podanie. Może warto rozważyć taki krok?