O tym, że nauczyciele odchodzą z zawodu, alarmuje się już od dawna. Przyczyną są nie tylko niskie zarobki (początkujący nauczyciel może zarobić 3690 zł brutto), ale i sam system polskiego szkolnictwa, nadwerężone zaufanie do zawodu, do czego przyczyniły się m.in. zmiany wprowadzone przez resort Czarnka. Edukacja w Polsce się zmienia – i to akurat jest dobra informacja. Szczególnie jedna jej forma zyskuje w ostatnich latach na popularności. To tam "pracują" niewidzialni nauczyciele.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już od pewnego czasu media rozpisują się o tym, że w polskich szkołach brakuje nauczycieli. W Częstochowie na przykład, jak donosi Radio Jura, jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego było 100 wolnych etatów. Dziurę załatano, dając dodatkowe godziny tym już pracującym. O tym, że nauczyciele pracują za dużo, pisał niedawno dziennikarz i nauczyciel Dariusz Chętkowski.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek uspokajał jednak, że medialne doniesienia o ponad 4 tysiącach brakujących nauczycieli są przesadzone: – Nauczycieli, którzy wypełniają siatkę godzin i realizują podstawy programowe, brakuje. Według informacji kuratoriów oświaty – 2,9 tys., przy czym to nie jest 2,9 tys. pełnych etatów. To jest również 2, 4, 10 godzin – i razem to jest 2,9 tys. wakatów – mówił podczas marcowej konferencji prasowej.
Niewidzialni nauczyciele bez wynagrodzenia
Odchodzą jednak nie tylko nauczyciele, ale i uczniowie. Ci – lub ich rodzice – coraz częściej wybierają alternatywne formy edukacji. Tą zyskującą na popularności w ogromnym tempie jest edukacja domowa. W tym roku szkolnym według najnowszego raportu Ministerstwa Edukacji i Nauki, przygotowanego dla Fundacji Edukacji Domowej, ma się w tym systemie uczyć już ponad 48 tys. uczniów. To o ponad 5,7 tys. więcej niż w ubiegłym roku.
I to właśnie w segmencie edukacji domowej przybywa nauczycieli. Tyle tylko, że często stają się nimi rodzice lub opiekunowie uczniów, tworząc coraz większą grupę niewidzialnych, cichych edukatorów. Niewielu z nich ma jednak przygotowanie pedagogiczne. Pomocy szukają więc na zewnątrz. Na szczęście dla nich to nigdy nie było tak proste jak teraz. Platformy edukacyjne, grupy w mediach społecznościowych, pomoce dydaktyczne – wszystko zapewnia dostęp do internetu.
Będzie ich przybywać
– Myślę, że ten trend będzie się umacniał. Porównanie ogólnej liczby 48 tys. uczniów w edukacji domowej z informacjami MEiN, że w tym roku szkolnym naukę rozpoczęło w sumie ponad 4 mln uczniów, uwidacznia, że potencjał do rozwoju tej formy edukacji jest jeszcze ogromny. Wraz z jego wykorzystywaniem i przechodzeniem uczniów na edukację domową rosnąć będzie też grono nauczycieli "ukrytych" w domach – rodziców i opiekunów tychże uczniów – zauważa Natalia Nowacka, dyrektor Centrum Nauczania Domowego.
I choć z jednej strony to wspaniale, że istnieje taka możliwość, trudno nie mieć też refleksji, że wielka szkoda, że polska szkoła jest miejscem, z którego chce się uciekać. I to zarówno kiedy jest się uczniem, jak i nauczycielem.