Nie mogę patrzeć, jak moje dziecko cierpi. Tylko się uczy, je i śpi, nic poza tym...
Redakcja MamaDu
29 września 2023, 12:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 września 2023, 12:43
Uczniowie spędzają w szkole blisko 40 godz. lekcyjnych tygodniowo. Po powrocie do domu, zamiast odpocząć, zaczynają drugi etat. Dopiero koniec września, a dzieci już są potwornie zmęczone. Co będzie dalej? Napisała do nas mama licealisty. Kobieta jest załamana tym, co widzi u siebie w domu.
Reklama.
Reklama.
"Jeszcze dobrze nie rozpoczął się rok szkolny, a ja już jestem załamana. Potwornie martwię się o moje dziecko. Wiem, że szkoła średnia to już nie zabawa, ale czy to znaczy, że nasze dzieci już na nią zupełnie nie zasługują?
To praca w kamieniołomach, a nie szkoła
Syn rozpoczął w tym roku naukę w liceum. Świętowaliśmy, gdy za pierwszym podejściem dostał się do szkoły, która mu się marzyła. Pierwszy cios – plan lekcji. 3 razy w tygodniu kończy koło godziny 18:00, pozostałe dni nie jest dużo lepiej. Do tego musi doliczyć dojazdy minimum godzinę w jedną stronę, o ile nie ma korków. Byliśmy niby świadomi, że tak może być, ale nie spodziewałam się, że dla 15-latka to będzie tak męczące.
W szkole dużo się dzieje. Jest intensywnie, a do tego nowi nauczyciele, nowe wymagania i zasady. Nie ma taryfy ulgowej i rozgrzewki. Pędzą z materiałem, weryfikują, kto, z jaką wiedzą przyszedł do liceum. Duże są różnice. Chyba każdy z czegoś musi nadrabiać braki po szkole podstawowej.
Ciągle zmęczony
Ze ścisłymi przedmiotami ok, ale historię i polski syn chce podciągnąć, nadgonić. Rozważam korepetycje, by ktoś pomógł mu, żeby to sobie wszystko uporządkować, ale sama nie wiem, czy to cokolwiek zmieni. Nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje. Rano wstaje i pędzi do szkoły, po zajęciach wraca zmęczony, ale tylko je obiad i siada znowu do książek. Coraz częściej mówi, że zje przy biurku, bo nie ma czasu. Niby wieczorami jest w domu, ale go praktycznie nie widujemy.
Jestem dumna, że jest taki sumienny i ambitny. Chce sam to wszystko ogarnąć, ale jednoczenie czuję, jak olbrzymia krzywda mu się dzieje. Tylko siedzi nad tymi książkami, przerwę zrobi jedynie, by zjeść i spać.
Gdzie podziało się moje radosne dziecko?
Powiedziałabym: dziś odpuść, pograj w gry, wyjdź do kolegów, ale wiem, że przy tym tempie przerabiania materiału to oznacza zaległości i nowy kłopot. W weekend go nie budzę, a gdy wstanie, nie ma siły i energii na nic... a jeszcze do książek często usiąść musi i nadrobić to, czego nie zdążył w tygodniu. Zauważam, jak powoli gaśnie. Pod koniec tygodnia snuje się niczym cień człowieka. Na siłę się uśmiecha i mówi, że jest ok.
To nastolatek, który powinien oprócz nauki mieć czas na coś więcej niż nauka. Pasje, przyjaciół, pierwsze miłości i wygłupy. Ale kiedy ma na to mieć czas? Wiedziałam, że będzie intensywnie, ale ten system jest chory! W ten sposób hodujemy całe pokolenia wypalonych ludzi i to zanim jeszcze skończą szkołę średnią!
Ta bezradność mnie dobija, bo autentycznie nie wiem, jak mam ratować moje dziecko".