Co lubicie robić po pracy? Codziennie macie tyle energii, żeby czytać ambitną literaturę naukową, albo oglądać film? Ale nie luźną komedię, a wymagające kino refleksyjno-filozoficzne! Chce wam się po kilku godzinach wysiłku fizycznego i umysłowego "jeszcze popracować" w domu?
Lekcje, kursy, treningi...
O tym, że dbać należy nie tylko o higienę ciała, ale i umysłu wiemy chyba wszyscy. Długotrwały stres, ciągłe napięcie i praca, praca, praca. Tak się nie da. Prędzej czy później nasz organizm się zbuntuje. Zwyczajnie nie da rady. Odpoczywać trzeba i koniec.
Co po szkole robią współczesne dzieci? Najczęściej pędzą na basen, lekcje tenisa lub doskonalą grę na pianinie, języki obce, nadrabiają braki w szkole na korepetycjach, po powrocie do domu odrabiają lekcje, czytają lektury. Na odpoczynek pozostaje niewiele czasu. Ale rodzice powtarzają, że to droga do sukcesu.
– Dzieci niemal całkowicie poddają się dyktatowi społeczeństwa, w którym liczy się tylko sukces i ponoszą tego bolesne konsekwencje – wskazuje psychiatra, profesor Michael Schulte-Markwort, który codziennie diagnozuje u dzieci i młodzieży wypalenie. Chciałby, by o stresie wśród najmłodszych mówiło się więcej, bo nauka powinna być dla nich przyjemnością, a nie ciągłą walką.
Psychiatra wskazuje również, że bardzo ważne jest, by dzieci we właściwym czasie sygnalizowały, kiedy żąda się od nich zbyt wiele, ponieważ te, które bez słowa sprzeciwu wykonują wszystko, czego się od nich wymaga, nie wyrosną na ludzi krytycznych, mających możliwość kształtowania świata.
Projekt dziecko
Kilka lat opiekowałam się w Warszawie dziećmi. Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z "projektem dziecko" – tak nazwałam system, który był codziennością wielu rodzin. Dziecko to inwestycja, to przyszły dorosły, który już niedługo dołączy do wyścigu o... no właśnie, o co? Bo nikt mi nie wmówi, że o "lepsze życie". Gdy przeglądam grupy dla rodziców, czytam o tym, ile obowiązków ma przeciętny współczesny uczeń, to trochę nie dziwię, że eksperci grzmią, że system edukacji wymaga radykalnej zmiany.
Po kilku godzinach skupiania się w szkole, co wydaje się trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę hałas, liczebność klas, uczniowie wracają i wieczór spędzają nad zeszytami i książkami. Kolejną wątpliwością wzbudza to, czego właściwie uczą się dzieci i w jakim stopniu program nauczania docenia kreatywność i inteligencję, a nie dopasowywania się pod wzór.
– [...] rozmawiałam z rodzicami dzieci w różnym wieku, policzyłam, ile godzin tygodniowo pracują dzieci, tj. ile czasu spędzają w szkole na nauce, na zajęciach dodatkowych, odrabiając prace domowe. Jedna z bohaterek tekstu – jedenastolatka – podczas tygodnia jest w szkole przez 40 godzin. Ma także dużo zajęć dodatkowych. W sumie jej obowiązki pochłaniają 48 godzin tygodniowo. Jeśli doliczymy do tego średnio pięć godzin spędzonych na odrabianiu wieczorem prac domowych, okazuje się, że dziewczynka pracuje przez 53 godziny w tygodniu. To ponad dziesięć godzin codziennej pracy! – pisze Joanna Biszewska dla portalu edziecko.pl.
"Wypalenie" dotyczy nie tylko dorosłych
A okazuje się, że "wypalenie zawodowe" nie dotyczy jedynie dorosłych. Problem ten porusza wspomniany już psychiatra Michael Schulte-Markwort. Wcale nie trzeba mieć za sobą kilku lat szkoły, studiów i ciężkiej pracy, by poczuć to, co wielu z nas nazywa "wypaleniem". Niektórzy pacjenci lekarza chodzą do podstawówki.
Czym jest owo wypalenie? To uczucie ciągłego wyczerpania, zmęczenia, brak koncentracji, niezdolność do efektywnego działania. Utrzymywanie się takiego stanu może prowadzić do depresji. – Podkreślmy to: [wypalenie weszło] do pokoju dziecięcego, ponieważ pokój nastolatka już nie wystarcza, by pomieścić ten zespół objawów. Choroba ujawnia się w coraz młodszym wieku. Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki – pisze Schulte-Markwort.
Dzieci w kiepskiej kondycji psychicznej
O kiepskiej kondycji psychicznej mówi się również na "naszym podwórku". Polskie dzieci i nastolatkowie coraz gorzej radzą sobie z wymaganiami i nie nadążają w wyścigu o sukces. Zaburzenia psychiczne może mieć już co piąte dziecko w naszym kraju. Na 1000 uczniów w szkole, 200 prawdopodobnie potrzebuje pomocy psychologa, a najnowsze badania potwierdzają, że na depresje chorować mogą nawet bardzo małe dzieci.
– Poczucie przeciążenia, napięcie i wyczerpanie. Podstawowe uczucie w codzienności naszych dzieci zabarwione jest koniecznością życia z tym że nigdy tak naprawdę nie dadzą rady sprostać wszystkim wymaganiom. A to jeden z warunków wstępnych wypalenia – tłumaczy profesor. Według danych psychiatry "wypalenie" dotyka od około trzech do pięciu procent wszystkich dzieci, głównie dziewczynek. A reagować należy jak najszybciej, już, gdy pojawiają się pierwsze objawy, nie czekać aż rozwinie się depresja z wyczerpania.
Co Schulte-Markwort radzi rodzicom, którzy obawiają się, że ten problem może dotyczyć ich dzieci? – Zadbaj o relaks, o "dobry stres", o radość z nauki. Walcz o swoje dzieci w szkole. Szukaj konstruktywnego dialogu z nauczycielami. Żądaj tego, co jest dla ciebie ważne. I nie wstydź się rozpoznać u dziecka oznak wypalenia. Zaufaj swojej wiedzy eksperckiej o własnym dziecku. Poszukaj we właściwym czasie profesjonalnej pomocy, czy to psychiatry, czy psychoterapeuty zajmującego się dziećmi i młodzieżą. I jeśli trzeba, podawaj leki. Wspieraj swoje dziecko w odkrywaniu, jakie wymagania są rzeczywiście pomocne, co powinno znaleźć się w kalendarzu, a z czego należy zrezygnować. Twórz wyspy wspólnych zainteresowań. Okazuj troskę – bez zapominania o sobie i pozostałych członkach rodziny".