"Jeśli nie zapłacę, będą syna wytykać palcami. Państwowe przedszkole, a zdziera z rodziców!"
Redakcja MamaDu
15 września 2023, 13:00·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 września 2023, 13:00
Rytmika jest częścią podstawy programowej w przedszkolu. W wielu placówkach zajęcia rytmiczne są bezpłatne, jednak w niektórych placówkach trzeba za nie płacić. Magdzie nie podobają się zasady panujące w przedszkolu jej syna. Twierdzi, że 40 zł miesięcznie to zbyt wygórowana kwota za takie zajęcia.
Reklama.
Reklama.
"Bardzo chcę poznać opinie innych rodziców, bo zastanawiam się, czy tylko u mojego syna w przedszkolu są takie dziwne zasady. To moje pierwsze dziecko, pierwszy rok w przedszkolu, dlatego jestem w tym taka zagubiona. Nie mam też za bardzo koleżanek czy kuzynek z dziećmi w podobnym wieku. Pytałam na grupach, ale tam są tak skrajne odpowiedzi, że mam jeszcze większy mętlik w głowie. A chodzi o rytmikę.
Obowiązkowa rytmika dla przedszkolaków
Na pierwszym zebraniu w przedszkolu, a to jest przedszkole państwowe, pani powiedziała nam, że obowiązkowo dzieci chodzą na rytmikę, a chętni na angielski i religię. Religia jest za darmo, za rytmikę i angielski trzeba płacić. Ta rytmika kosztuje 40 zł, raz w tygodniu po 30 minut. I wszystkie dzieci muszą na nią chodzić, bo tam dzieci będą się uczyć wierszyków i piosenek na różne przedstawienia, np. na Dzień Mamy itd.
Ja chyba byłam naiwna, bo myślałam, że jak państwowe przedszkole, to to znaczy, że jest za darmo. A nie że się za wszystko dopłaca... Wiedziałam, że będę musiała kupić wyprawkę do przedszkola itd., ale jeszcze za zajęcia płacić... Mój syn ma 3,5 roku, wcześniej nie chodził do przedszkola, bo chorował. No i jak się okazało, jak się płaci za miesiąc za rytmikę, to nic nie zwracają, jeśli dziecko będzie chore i mu przepadnie lekcja. A on może często chorować, już teraz go nie było przez trzy dni, a dopiero się rok przedszkolny zaczął.
Powiem wprost, dla mnie 40 zł to dużo. Gdybym nie liczyła każdego grosza, pewnie syn chodziłby do prywatnego przedszkola. Ale jest, jak jest. I jak myślę o tym, że się może rozchorować znowu i jeszcze bardziej będę potrzebować kasy, np. na leki, a tu 40 zł wyrzucone w błoto na zajęcia, z których i tak nie będzie korzystał... No nie wiem. Nie podoba mi się to.
Boję się, że syn się nie odnajdzie w grupie
Zastanawiam się, co mam zrobić i czy w ogóle dyrekcja może wymagać, by te zajęcia były obowiązkowe, ale płatne? Bo czytałam, że rytmika musi być w przedszkolu, ale w takim razie czemu ciocie nie mogą prowadzić takich zajęć? I wtedy dzieci by się uczyły tych piosenek i wierszyków... A zamiast tego zatrudniają kogoś z zewnątrz.
Boję się, że jeśli nie puszczę na nie syna, to będzie czuł się wykluczony i nie uda mu się nawiązać z dziećmi bliskich relacji, że się nie odnajdzie w grupie. Nawet nie wiem, czy mogłabym się na to nie zgodzić... Na razie nie podpisałam umowy w tej sprawie, bo zajęcia i tak mają ruszyć od października. Wciąż się waham i nie wiem, co robić. Magda".
Napisz do nas! Jeśli chcesz odpowiedzieć na list lub przesłać nam własną historię, pisz na adres: mamadu@natemat.pl.