Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zadeklarował, że popiera zakaz używania telefonów w szkołach, jednak nie planuje wprowadzać odgórnych restrykcji – o takich zakazach decydują dyrektorzy placówek edukacyjnych. Wypowiedź Czarnka po raz kolejny wywołała dyskusję dotyczącą tego typu ingerencji szkół. Wielu rodziców, w tym nasza czytelniczka, popiera rozwiązanie proponowane przez ministra.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Dzisiejsze przepisy pozwalają władzy każdej szkoły na podjęcie decyzji o zakazie używania smartfonów na lekcjach i na przerwach – mówił Przemysław Czarnek w programie Bogdana Rymanowskiego "Gość Radia ZET". Sam zachęca dyrektorów placówek edukacyjnych do wprowadzania takich zakazów.
Jak podaje Radio ZET, 59 proc. słuchaczy popiera takie restrykcje. Wśród osób, według których zakaz korzystania z telefonów jest zasadny, jest nasza czytelniczka Milena (imię zmienione), mama ucznia 8 klasy. Przeczytajcie jej mail:
"Zakaz używania smartfonów to świetny pomysł"
"U mojego syna w szkole nigdy nie było takiego zakazu. Dopiero teraz, w tym roku szkolnym, dyrekcja postanowiła się za to zabrać. Nauczyciele skarżyli się, że uczniowie korzystają z telefonów w czasie lekcji, przez co przeszkadzają innym, ale też sami nie skupiają się na temacie i nauce, bo cały czas są rozproszeni.
Niektórzy próbowali sami ustalać własne zasady i zabierać telefon, ale takie 12- czy 13-latki są już całkiem cwane. Kiedy nauczyciel straszył, że zabierze telefon i odda po lekcjach, mówili, że to naruszanie ich praw. Nauczyciele oczywiście się bali i w końcu odpuszczali. Skarg było tak dużo, że dyrekcja w końcu zrobiła z tym porządek.
Na ostatnim zebraniu, jeszcze w zeszłym roku, wychowawcy informowali nas o zmianie regulaminu, zbierali opinie. Ku mojemu zdziwieniu większość rodziców była za. No i teraz w Librusie dostaliśmy wiadomość, że wprowadza się odgórny zakaz. Rano, przy wejściu do szkoły, nauczyciel dyżurujący tego dnia zbiera telefony, nakleja nalepkę z imieniem, nazwiskiem i klasą ucznia, a potem zamyka je w kantorku w pokoju nauczycielskim. Po skończonych lekcjach uczeń sam odbiera swój telefon.
Wychowawcy poinformowali uczniów o zmianach na spotkaniu organizacyjnym 4 września. Mój syn nie zniósł tego za dobrze... Właściwie to tragicznie to przyjął. Oczywiście wrócił do domu nabuzowany, bo 'szkoła ogranicza jego prawa obywatelskie'. Jeszcze na mnie naskoczył, że powinnam bronić jego praw, bo przecież nie zgodziłabym się, gdyby mój szef chciał zabrać mi telefon w pracy i oddać po skończonej zmianie. Ma rację, nie chciałabym, ale ja jestem dorosła, odpowiadam sama za siebie.
Dzisiejsze nastolatki naprawdę nic innego by nie robiły, tylko gapiły się w ekrany. Uważam, że taki detoks dobrze im zrobi. Za moich czasów nie było tego problemu, bo mało kto miał w szkole telefon. Dzięki temu na przerwach skakałyśmy z dziewczynami w gumę, chłopaki wymieniały się jakimiś kartami czy czymś. Chciałabym tego dla mojego syna, normalnego dzieciństwa.
Może krzyczeć, obrażać się, wyzywać czy rzucać rzeczami, proszę bardzo. Nie zamierzam interweniować w tej sprawie, bo uważam, że zakaz telefonów w szkołach to naprawdę świetny pomysł".
Czy zabieranie telefonów uczniom jest legalne?
Prawo oświatowe dopuszcza umieszczanie w szkolnych regulaminach zakazu korzystania z telefonów przez uczniów. Tyle w teorii, gdyż prawo nie określa przepisów dotyczących zarządzania rzeczami osobistymi uczniów. Z kolei art. 64 Konstytucji RP gwarantuje prawo do własności. Oznacza to, że uczeń może posiadać telefon, a nauczyciel czy dyrektor nie ma prawa zmusić go do jego oddania. Nielegalne jest również przeszukiwanie uczniów w celu sprawdzenia, czy mają przy sobie telefon.
W regulaminie szkoły można zatem zamieścić zapis o zakazie korzystania z telefonów. Uczeń ma obowiązek go przestrzegać – np. odłożyć lub wyłączyć telefon na prośbę nauczyciela. Nauczyciel nie może jednak zabrać uczniowi telefonu wbrew jego woli. Jeśli uczeń dobrowolnie zgodzi się oddać telefon do depozytu, szkoła ponosi odpowiedzialność za sprzęt. W przypadku zgubienia czy zniszczenia będzie musiała ponieść odpowiedzialność finansową.