Pierwsze dni w przedszkolu nie są łatwe dla 3-latków, ale warto pamiętać, że to także duże wyzwanie dla rodziców. W końcu przez cały dzień nie wiedzą, czy maluch zjadł, poszedł spać, a może ciągle płacze... Te obawy niekiedy są bardzo silne i mogą wkradać się między słowa. Dlatego warto uważać na to, co się mówi do dziecka – szczególnie na pożegnanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak zachęcić malca do przedszkola? Oczywiście pomocne będą jakieś motywacyjne zdania, które utwierdzą dziecko w tym, że sobie świetnie poradzi bez mamy i taty. Jednak w emocjach czy stresie nietrudno o grę słów, która może dać wręcz przeciwny efekt. Choćby takie "nie ma się czego bać" albo "na pewno nie będzie powodu, by płakać' – może i uspokoją mamę, ale jednoczenie także zasieją ziarno niepewności w głowie kilkulatka.
Mamy prawo się bać
Trudno się dziwić mamom, szczególnie tym, które przez ostatnie 3 lata dokładnie wiedziały, co dzieje się z dzieckiem niemalże w każdej minucie życia. Teraz będą czekały kilka godzin na relację malucha i to dość mało precyzyjną. Np. moja córka przez pierwsze 3 miesiące twierdziła, że jest głodzona w przedszkolu. Jadła wszystko, ale z wrażenia absolutnie nie pamiętała posiłków.
Ale wróćmy do adaptacji. Jeśli chcesz, by przebiegała ona spokojnie, zadbaj przede wszystkim o siebie i wyciszenie własnych emocji. Warto także zastanowić się, co chcesz powiedzieć maluchowi. Metoda ta sprawdziła się zarówno w przypadku mojej starszej, jak i młodszej córki, więc gorąco ją polecam.
Małe dzieci nie mają poczucia czasu i nie znają się także na zegarku. Dlatego gdy pojawia się tęsknota, może się także pojawić myśl: "czy mama o mnie zapomniała", "kiedy po mnie przyjdzie?", "a może nigdy...".
To zdanie działa
Otóż ostatnim zdaniem, jakie moje dzieci słyszały każdego dnia, było: "Mama idzie teraz do pracy, odbiorę cię zaraz po obiedzie", albo "Tata teraz jedzie do pracy, mama przyjdzie po ciebie po podwieczorku". Za każdym razem dziewczynki otrzymywały dokładną informację, kto i kiedy je odbierze.
Zdanie to zadziała pod jednym warunkiem – dorosły musi być słowny. Dzieci mocno nam ufają, a dotrzymanie obietnicy sprawia, że czują się bezpiecznie i pewnie. Młodsza córka czasem przyznaje, że popłakuje, bo tęskni w ciągu dnia. I nie ma w tym nic złego. Wtedy siadamy i rozmawiamy, że przecież mama zawsze przychodzi po podwieczorku. Szybko się rozchmurza, bo wie, że to prawda.