Wakacje z teściami? Podobno potrafi być miło, jednak Oliwia się o tym nie przekonała. Nasza czytelniczka jest zdruzgotana zachowaniem matki swojego męża. Jej zdaniem, kobieta upokarzała ją na każdym możliwym kroku, podważając jej autorytet jako matki. Rozżalona przyznaje, że początkowo chciała się dogadać, ale teraz nie widzi na to szans.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Moi teściowie należą do ludzi kochających niezależność. Mam wrażenie, że moment, w którym mój mąż wyprowadził się z domu, by dla nich bardzo radosny. Jakoś także nigdy bardzo nie garnęli się do pomocy przy wnukach. Nigdy nie miałam jednak z tym problemu, bo wiem, że mają do tego prawo.
Nasze wizyty od lat to jedynie niedzielne obiadki i spotkania w święta. W tym roku padła propozycja wspólnego wyjazdu, co mocno mnie zdziwiło, bo zawsze woleli urlopować się sami.
Pierwszy wspólny wyjazd
Z jednej strony szok, z drugiej radość, że w końcu chcą spędzić więcej czasu z własnymi wnukami. Urlop ten jednak wyszedł mi mocno bokiem.
Choć teściowie nie garną się do pomocy, jednocześnie należą do ludzi, którzy uważają się za ekspertów w dziedzinie wychowania (w końcu przecież zostali rodzicami jedynego syna 40 lat temu!). Drobne uwagi, które od czasu do czasu padały świątecznym stole czy też przy weekendowym obiedzie, zawsze puszczałam mimo uszu, traktując jako 'nieszkodliwe'. Nawet nie przypuszczałam, co mnie może spotkać podczas dwutygodniowego urlopu.
Nie, nie krytykowała mnie otwarcie, jednak podważała absolutnie każde moje zdanie. Nigdy nie miała ochoty na takie atrakcje czy posiłki, jakie ja sugerowałam. Kolejnego dnia jednak moja propozycja stawała się 'jej świetnym pomysłem'. Najbardziej do szału jednak doprowadziły mnie słowa, jakie nieustannie kierowała do moich dzieci.
Babcia wie lepiej?
Z 8-letnim synem mamy umowę. Książka, komiks, cokolwiek, by potrenował czytanie, które bardzo kiepsko mu idzie. Jednak, gdy tylko babcia zauważała go z jakąś lekturą, zaraz rzucała: 'za co ci rodzice tak cię każą latem, zostaw tę książeczkę i odpocznij, babcia to załatwi z rodzicami'. I tak było z całą masą rzeczy! Gdy ja się nie zgadzałam na telewizję, teściowa sekundę później wręczała dzieciakom pilota, szczerząc się do nas: 'babcia o was zadba, bo macie bardzo surowych rodziców'.
Ja pozwalałam dzieciakom nie dojadać obiadu (jestem przeciwna zmuszaniu do jedzenia), ta z kolei głosiła, że nie odejdą od stołu, dopóki nie skończą. O dziwo, do słodyczy miała diametralnie inne podejście, wpychając je wnukom przy każdej możliwej okazji, oczywiście nie tylko wbrew mojej woli, ale robiąc to mocno ostentacyjnie. Gdy mówiłam, że już jedli lody i starczy łakoci na jeden dzień, ona od razu wkraczała do akacji: 'babcia wam kupi, nie martwcie się'.
Gdy wołałam syna i córkę do łóżka, zaczynała się monolog do dzieci o 'rujnowaniu wakacji' i o tym, że 'my mocno przesadzamy, każąc dzieciom iść do domu o 21.00'. Nie mogła zrozumieć, że nie każę im iść spać, ale zanim się wykąpią i ogarną, też trochę czasu to zajmie. Nasza 4-latka potem robi się marudna, więc wolę unikać takich sytuacji.
Z takich sytuacji było nam potwornie ciężko wybrnąć.
Moje dzieci, moje zasady
Po pierwsze uważam, że nikomu nie muszę się tłumaczyć z zasad, jakie panują w naszym domu, jako rodzic mam do tego pełne prawo. Jednak ze względu na mojego męża próbowałam wyjaśnić teściowej, dlaczego pewne sprawy wyglądają tak, a nie inaczej. Ale ani moje, ani jego słowa nie pomagały.
Mogę iść na ustępstwa, ale na pewno nie w ten sposób. Jestem odbierana przez teściową jako ostra matka, która 'tresuje swoje dzieci' i nie pozwala dziadkom na rozpieszczanie własnych wnuków. Ja jedynie oczekuję uszanowania moich decyzji. Ona swoje dziecko po swojemu wychowała już dawno.
Takie nieustanne publiczne podważanie mojego zdania, to przecież robienie wody z mózgu moim dzieciom! Ze strony babci nie ma chęci zrozumienia i dogadania się, uważa, że 'przesadzamy', musi 'chronić wnuki' i to 'jej prawo'. Uważam, że żadna matka nie powinna tak traktować innej matki.
Jedno jest pewna: to był pierwszy i ostatni taki wyjazd!".