Córka uderzyła kolegę w twarz. Nie takiej reakcji jego mamy oczekiwałam
Redakcja MamaDu
24 lipca 2023, 11:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 lipca 2023, 11:55
Gros rodziców wciąż uważa "końskie zaloty" za słodkie, urocze i normalne. Poznajcie historię naszej czytelniczki, która nie może uwierzyć, że w dzisiejszych czasach są kobiety, które pozwalają swoim synom na takie zachowanie. Wygląda na to, że ci, którzy chcą nauczyć własne dziecko stawiania i respektowania granic, stają przed niemałym wyzwaniem.
Reklama.
Reklama.
"Jestem mamą dwóch dziewczynek i choć dla mnie są jeszcze malutkie, wiem, że już muszę myśleć o ich przyszłości. Wpojenie pewnych rzeczy wymaga czasu, więc uważam, że na pewne rozmowy nigdy nie jest za wcześnie. Ostatnia wizyta u kolegi skończyła się rękoczynami i pokazała, jak bardzo to ważne.
Nie popieram bicia
Moja Julka ma 8 lat i ostatnio poszła w odwiedziny do kolegi. To zaprzyjaźniona rodzina, która mieszka kilka domów dalej. Po jej powrocie dostałam telefon od koleżanki, u której była. Rozmowę rozpoczęła z olbrzymią pretensją, sugerując, że muszę zrobić porządek z córką, która 'bez powodu' uderzyła jej Jasia. Uznała, że jest 'za duża na takie załatwianie spraw' i to niemiłe tak traktować gospodarza. Skonsternowana postanowiłam wyjaśnić sytuację z dzieckiem. Prawda mnie mocno zszokowała.
Okazało się, że Jaś poklepywał Julkę po pupie i to nie pierwszy raz. Choć wielokrotnie prosiła, by tego nie robił, on nie przestawał i co jakiś czas tak ją 'zaczepiał'. Nie wytrzymała i zrobiła to, co... doradził jej tata.
Okazało się, że początkowo córka nie przyznała się wprost, o co chodzi i podpytała mojego męża o radę. Był przekonany, że chodzi o ciąganie włosów czy szturchanie i doradził jej, że jeśli ktoś będzie ją zaczepiał, a prośby nie zadziałają, może użyć siły. Gdy dowiedział się, co zaszło, był dumny. I przyznam się szczerze, że ja też. Oczywiście nie jestem zwolenniczką przemocy, ale cieszę się, że potrafiła się obronić.
Mnie nikt tego nie nauczył
Sama jako nastolatka doświadczyłam sytuacji, w której ktoś pozwolił sobie na zbyt wiele, a ja nie wiedziałam, czy mogę jakoś zareagować. W końcu 'tylko' dotknął moich piersi i nic więcej 'nie nie stało'. Taka była kiedyś narracja. Wmawiano dziewczynkom, że 'końskie zaloty' to miły gest. Nie chcę tego dla moich dzieci i wiem, że muszę o to zadbać już dziś. Tu nie ma wymówek i taryfy ulgowej!
Nie ma mojej zgody na przytulanie moich córek, branie ich na ręce i całowanie bez ich zgody. Dzieci świetnie potrafią same wyznaczać swoje granice, wystarczy, że my dorośli je uszanujemy, utwierdzając je w tym, że mają do tego pełne prawo. Do tej pory 'pilnowałam' innych dorosłych: wujków, ciocie czy babcie, dziadków, by i oni do niczego nie zmuszali dziewczynek. Okazuje się, że w przypadku starszej córki to grono właśnie mocno się poszerzyło.
Tłumaczenie mnie dobiło
Oczywiście nie mogłam tego tak zostawić. Umówiłam się na spotkanie z mamą Jasia. Oniemiałam, jednak gdy usłyszałam tłumaczenie mojej koleżanki. Stwierdziła, że reakcja mojego dziecka była mocno przesadzona, bo to była 'tylko zabawa'. Wyjaśniła, że oni z mężem klepią się po pośladkach w domu. To wyraz sympatii, który okazał jej syn mojej córce. Zabrzmiało to niemalże, jakby to był jakiś zaszczyt.
Absolutnie nie widziała nic złego w tym, że moje dziecko prosiło, by jej syn przestał, a on nie reagował. Nie uważa także, by dotykanie innej osoby bez jej zgody, było czymś niewłaściwym.
Wściekła nie wytrzymałam i zapytałam, czy jak jej syn kiedyś zgwałci dziewczynę, to tak samo będzie mówić. Oburzona uznała, że histeryzuję i z miłego gestu robię patologię. Wiedziałam, że się nie dogadamy.
To trochę szok, bo znamy się od kilku lat i myślałam, że mamy podobne podejście w wielu kwestiach. Jednak nie wygląda na to, by miała zamiar zrobić cokolwiek z zachowaniem swojego dziecka. Dla mnie to oznacza tylko jedno – koniec tej znajomości. Wciąż nie mogę uwierzyć, że kobieta była w stanie powiedzieć coś takiego do drugiej kobiety".