Obrzydliwe, że ten kolonijny trend wciąż ma się dobrze. Tak krzywdzi się dzieci
Redakcja MamaDu
23 lipca 2023, 11:03·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 lipca 2023, 11:03
Letnie kolonie i obozy dla dzieci i młodzieży zwykle wiążą się z różnymi zwyczajami, które pielęgnuje się od wielu lat. Wśród nich są m.in. chrzest kolonijny i zielona noc, którą zazwyczaj dzieci lubią i traktują jako okazję do zabawy i śmiechu. Są jednak tacy, którzy są bardziej wrażliwi na takie traktowanie. Przeczytajcie list matki, której córka jest bardzo rozżalona po zielonej nocy na koloniach.
Reklama.
Reklama.
"Byłam pewna, że córka da radę na koloniach"
"Moja córka była ostatnie 10 dni na koloniach na Mazurach, które były spełnieniem jej marzeń. Pierwszy raz pojechała na samodzielny wyjazd bez rodziców, tylko z koleżankami z klasy i podwórka. Milenka ma 10 lat i wydawało mi się, że jest już na tyle duża i odpowiedzialna, że poradzi sobie na takim obozie dla dzieci i młodzieży. Nie myliłam się, cały wyjazd dzwoniła do mnie pełna entuzjazmu i z ekscytacją opowiadała o tym, co każdego dnia fajnego i ciekawego robili" – rozpoczyna swój list mama 10-letniej dziewczynki.
"Co ciekawe, nawet kolonijny chrzest nie był jej straszny, choć wychowawcy wymyślili zadania, które były dość obrzydliwe lub wymagające silnej psychiki. Po przejściu wszystkich zadań córka zadzwoniła do mnie podniecona i dumna z samej siebie, że wszystko udało jej się przejść i wiedziała, że ją pochwalę i też będę dumna, że jest tak odważna i silna".
Zielona noc
Kobieta przyznaje, że nie przypuszczała, że jej córka załamie się ostatniego dnia kolonii: "Wczoraj jednak kolonie dobiegły końca i odebrałam ją z dworca, z którego wróciłyśmy do domu autem. Już w samochodzie, gdy siadła w fotelu obok mnie, zauważyłam, że bije od niej jakaś ulga, że wreszcie wróciła.
Zapytałam ją, czy wszystko w porządku, a Milena zaczęła szlochać, że kolonie były świetne, ale wczorajsza noc popsuła jej cały wyjazd. Córka nie spodziewała się, że istnieje coś takiego jak zielona noc. Opowiedziała mi o tym, że wymazano jej ręce, pościel i drzwi od pokoju pastą do zębów, kiedy spała i zupełnie nic nie czuła i nie słyszała. Później koleżanki z pokoju obok namalowały jej na twarzy wąsy i jakieś inne głupie znaczki".
Gorsze niż chrzest kolonijny
Nasza czytelniczka opowiedziała, że starała się wspierać córkę i dać jej poczucie, że jest już w bezpiecznej przestrzeni: "Milenka jakoś to wszystko bardzo wzięła do siebie i było mi bardzo przykro, że tak to kiepsko zniosła. Myślę, że może to wynikało też ze zmęczenia wyjazdem, tęsknotą za domem i ciągłym byciem w trybie gotowości i odpowiedzialności.
Jestem jednak wściekła o to, że takie okrutne przyzwyczajenia są pielęgnowane i traktowane jako żart, kiedy nie u każdego to wywołuje śmiech i radość. Gdzie się podziewa szacunek do drugiego człowieka i pamięć o jakichś granicach drugiej osoby, których nie powinno się przekraczać dla jej komfortu psychicznego?" – kończy swój list wściekła mama 10-latki.