"Gdy metoda małych kroków nie działa, warto wykonać ostre ciecie" – przekonuje Weronika. Nasza czytelniczka była zmęczona tym, jak wiele zakazuje swojej córce, ale nie potrafiła tego ograniczyć, dlatego postanowiła dziecku ... pozwolić na wszystko. Efekt przerósł jej oczekiwania.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nie wiem jak wy dziewczyny, ale ja jestem potwornie zmęczona byciem mamą, a raczej byciem prywatnym żandarmem mojego dziecka. Zauważyłam ostatnio, że to ja jestem cięgle ta zła, która nieustannie czegoś zakazuje.
Zbyt dużo 'nie'
Nawet nie próbuję liczyć, ile razy dziennie moja 10-latka słyszy ode mnie słowo 'nie'. Jego nadużywanie sprawiło oczywiście, że moja córka przestała je słyszeć, więc postanowiłam być sprytna i zakazuję bez używania 'nie'. Nie zmienia to faktu, że to ciągłe czegoś jej odmawiam i zakazuję. Zawsze oczywiście mam dobry powód, bo chodzi o troskę i jej bezpieczeństwo. Próbowałam trochę odpuścić, ale nie umiem wybierać, co jest ważniejsze, a z czym mogę zluzować. W tym naszym zabieganym życiu tak ciężko wyhamować.
Byłam stanowcza, a potem wieczorami się zadręczałam, że jestem zbyt surowa i zaczynam tracić dobry kontakt z własnym dzieckiem. Ciągłe zakazy, niestety sprawiły, że sytuacja stała się napięta, a nasze relacje pogorszyły.
Wakacje na tak
Stwierdziłam więc, że skoro nie potrafię odpuścić trochę, muszę odpuścić zupełnie i pozwoliłam dziecku podczas urlopu absolutnie na wszystko. To taki 'dzień na tak' w wersji wakacyjnej i nie żałuję!
Najpierw było mocne zdziwienie i szok. Myślałam, że od razu będzie szaleć, wydawać kasę na głupoty i objadać się lodami. Ona jednak czuła się niepewnie, jakby ktoś nagle kazał jej chodzić po linie bez asekuracji.
Zdałam sobie sprawę, że tymi moimi zakazami dosłownie zabijam jej pewność siebie. Tak bardzo boję się, że popełni błąd, że doprowadziłam do sytuacji, gdy nie potrafi samodzielnie podjąć decyzji. A ja? No cóż, wychodzę na jędzę.
Przestrzeń na popełnianie błędów
Dzieci w ciągu roku muszą się stosować do całej masy zasad. Są one owszem potrzebne, jednak zaczyna brakować doby, by nasze pociechy miały szansę poczuć, co to jest luz. Nie mają przestrzeni, by podejmować własne decyzje oraz popełniać błędy. Ten wyjazd mocno mi to uświadomił.
Gdy córka się rozkręciła, naprawdę miała fajne pomysły i miło spędziłyśmy czas. Zrozumiałam, że jest rozsądniejsza i dojrzalsza, niż mi się wydawało. Wystarczyło odpuścić, dać jej szansę i zaufać, że sobie poradzi. Odkryłam, że moje 'nie' często nie wynika z mojej troski, ale niechęci do wyjścia ze strefy komfortu. Nie obyło się także bez potknięć, ale zrozumiałam, że nie są one wcale takie złe.
Oczywiście 'nie' po urlopie powróciło do naszego słownika, ale chyba w znacznie mniejszym stopniu. To był dobry trening dla mojej córki, ale przede wszystkim był do dla mnie porządny update danych o moim dziecku.
Ten wyjazd bardzo nas zbliżył, co cieszy mnie najbardziej".