"Przez zimę zapominam o temacie, ale gdy tylko robi się ciepło, zaraz trafiam na jakieś gołe tyłki. Do szału doprowadza mnie to wysikiwanie dzieci, gdzie popadnie. Jednak to, czego dziś byłam świadkiem, to już naprawdę przegięcie!" – pisze nasza czytelniczka, nie dowierzając, do czego ostatnio są w stanie posunąć się niektórzy rodzice.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Może mam takie, a nie inne spojrzenie na temat, bo jestem mamą dziewczynek. Nie wyobrażam sobie wysadzania ich w miejscu publicznym. Nie widuję też dziewczynek robiących siku na trawkę. Natomiast chłopców 'podlewających' krzaczki i drzewka nieustannie.
Mieszkamy w mieście i od małego uczę moje dzieci, że swoje potrzeby załatwia się w toalecie. Będąc na spacerze, szukamy WC w sklepie, kawiarni lub wracamy do domu. Krzaczek to już jakaś totalna ostateczność, bo rozumiem, czasem może być podbramkowa sytuacja i to lepsze niż zasikane majtki.
Niektórzy jednak uważają jednak każdy kawałek zielonego to miejsce do sikania, nawet jeśli w pobliżu jest toaleta. Dziś aż zaniemówiłam, będąc świadkiem zachowania pewnej mamy. Nie podejrzewałam, że można być aż tak leniwym i bezmyślnym. Ale to chyba jakaś moda na 'naturalność', bo coraz więcej takich rodziców spotykam w miejscach publicznych.
Bo mu się zachciało
Byłam dziś z córką na placu zabaw. Jest to niewielki placyk, na którym znajduje się konstrukcja do wspinania, huśtawka i piaskownica. Całość wyłożona jest specjalną nawierzchnią. Placyk jest otoczony małym płotkiem, za którym posadzone są krzaczki tak jakby mały żywopłot. Wszędzie wokoło jest trawa, gdzie starsze dzieci chętnie grają w piłkę. Jest też kilka drzew i ławeczki. Bardzo fajnie zaplanowana przestrzeń rekreacyjna.
Jakież było moje zdziwenie gdy usłyszałam: 'siusiu' i nagle na środku placu zabaw zobaczyłam... gołą pupę. Tyłem do piaskownicy stał trzyletni chłopiec z nagimi pośladkami. Mama dziecka próbowała go 'obsłużyć'. Malec skierowany był w stronę płotku okalającego placyk, a mama nakłaniała go na 'podlanie kwiatuszków, które bardzo tego potrzebują'. Ponieważ spodenki były na wysokości kostek, świecił wszystkim, czym mógł świecić.
Mama absolutnie nie była dyskretna. Nie próbowała zasłonić chłopca, także mówiła do niego głośno i donośnie. Więc momentalnie, poza mną, całej sytuacji zaczęła się przyglądać czwórka dzieci bawiąca się w piaskownicy oraz inni rodzice.
Zielone (nie) znaczy sikaj
Pomijając fakt, że jestem przeciwna robieniu z trawników publicznej toalety, to matka tego dziecka nawet się nie wysiliła, by znaleźć jakieś ustronne miejsce. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby maluch nagle stwierdził, że oprócz siku chce zrobić coś jeszcze.
Choć to było już mocno ekstremalne, to zauważyłam podobne zachowania na wielu różnych placach zabaw: pierwszy skrawek zieleni i można sikać.
Ludzie kochani, przecież taki dzieciak stoi na środku placu zabaw na golasa i wszyscy mogą oglądać go w negliżu, bo w zasadnie nie mają innego wyboru. Ale pal sześć gapiów (zniesmaczonych jak ja). Gdzie jakaś jego godność i prywatność dziecka! Nawet jeśli się jeszcze się nie wstydzi to naprawdę, jako rodzice powinniśmy zadbać o takie aspekty, a nie wystawiać miejsca intymne naszej pociechy na publiczny widok.
Mówię o dzieciach 3+, to nie są maluszki na etapie odpieluchowania. Nawet jeśli dziecku chce się bardzo siusiu, to w tym wieku powinno dać radę wytrzymać choćby tyle, by znaleźć ustronne miejsce. Błagałam, nie wysadzajcie dzieci na placach zabaw! Jak nie myślicie o wspólnej zieleni czy innych ludziach, to nie róbcie tego choćby z troski o własną pociechę".