
"Nie pamiętam czegoś takiego ze swojego dzieciństwa, ani z dzieciństwa mojego o dekadę młodszego rodzeństwa. A teraz to jest nagminne i nie mogę tego słuchać, wszystko się we mnie przewraca, jak to słyszę. Drodzy rodzice, co wy z tymi 'ciociami'?! Panie ze żłobka czy przedszkola to nie są ciocie, ogarnijcie się i przestańcie wciskać dzieciom taki kit!" – pisze Joanna w mailu do redakcji.
"W mojej ocenie wszystko jest z tym określeniem nie tak. Po pierwsze jest poniżające dla pracowników przedszkoli i żłobków. To ludzie po studiach. Pracują. Są dorośli. Te pobłażliwe, mięciutkie 'ciocie' i 'wujkowie' (dobra, wiem, że to drugie dużo rzadziej, bo mężczyzn we wczesnej edukacji prawie nie uświadczysz), jest protekcjonalne. I dla mnie jest wyrazem braku szacunku. To nie są ciocie, to wychowawczynie. Albo nauczycielki przedszkolne. Ewentualnie opiekunki w żłobkach. Ciocia to siostra mamy lub ojca. Serio.
Po drugie, co mówicie w ten sposób dziecku? Ja rozumiem, że to ten współczesny rodzicielski dygot nad tym, że bąbelkowi może być smutno, więc wszystko mu zmiękczacie i pakujecie w plusz, dlatego też nie ma już pani Kasi czy pani Beatki w przedszkolu, tylko ma ciocie. Ale to jest strasznie głupie, bo to nie są jego ciocie. I do pani Krysi też się przyzwyczai i też może ją lubić, a nawet kochać, jeśli ta sobie na to zasłuży, ale przynajmniej nie będzie żyć w jakimś dysonansie poznawczym.
Wiem, że w wielu miejscach się to praktykuje i nie słyszałam jeszcze od żadnych znajomych, że mają z tym problem, ale dla mnie to jest głupie. To przekroczenie i rozmycie granic. Kiedy szukałam klubu malucha dla mojego Szymka, z marszu skreślałam te, gdzie do pań mówiło się per ciocia. Mój syn ma ciocie. Prawdziwe. A jak miałabym mu wytłumaczyć np. że cioci Basi nie zapraszamy na urodziny czy święta? A pani w pierwszej klasie już ciocią nie jest?
Właśnie się wkurzyłam, bo latem podczas urlopu chciałam Szymka zostawić na kilka godzin w klubiku z animatorkami. On uwielbia takie atrakcje i zabawy z innymi dziećmi, więc nawet nie chodziło o to, żebym ja w tym czasie mogła odpocząć, tylko żeby on miał fajną atrakcję. I co? Same obce baby, ale każda mówi o sobie 'ciocia'.
Ten świat oszalał i to wszystko wina współczesnych rodziców. Tych wszystkich nadopiekuńczych helikopterów. Nauczycielka przedszkolna, opiekunka w żłobku, animatorka na wakacjach czy urodzinach dziecięcych to osoby, które pobierają pieniądze za swoją pracę i nie są (zazwyczaj ;) ) naszymi krewnymi. Koniec, kropka. I naprawdę, z paniami też można nawiązać dobrą więź, więcej zaufania!
Mam wrażenie, że rodzice teraz traktują swoje dzieci, jakby te nie były szczególnie mądre i nie miały wystarczających zdolności intelektualnych, by ogarnąć, że kobiety, pod których opieką rodzice zostawiają je w przedszkolach czy żłobkach to panie, a nie ciocie.
Jeśli już w klubiku, żłobku czy przedszkolu twojego dziecka panuje ten chory zwyczaj, to chociaż ty, rodzicu, mówiąc o pracownikach tej placówki, używaj sformułowania 'pani/pan'. Ucz dziecko szacunku do dorosłych i ich pracy, modeluj właściwe relacje międzyludzkie.
Przy okazji, jeszcze jedno: jeśli o każdej obcej babie czy facecie, będziesz mówić 'ciocia' i 'wujek', to nie zdziw się, że twoje dziecko kiedyś sobie pójdzie z jakimś złoczyńcą, porywaczem i zwyczajnie – podłym człowiekiem o złych intencjach. To twój obowiązek nauczyć dziecko – dla jego bezpieczeństwa! – odróżniać 'swoich' od 'obcych'. Daj już spokój z tymi 'ciociami', serio. Pomyśl chwilę".
