Gdy pewna mama oświadczyła, że u niej w domu dzieci same decydują, kiedy idą spać, nawet jeśli jest to północy, w sieci zawrzało. Brytyjka jednak przekonuje, że tak można funkcjonować i to z powodzeniem. Co więcej, zarówno ona, jak i dzieci są teraz szczęśliwsze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nic Bescoby pochodzi z Manchesteru (Wielka Brytania) i jest mamą trójki dzieci. Kobieta wzbudziła niemałe zamieszanie, gdy w felietonie dla KidSpot wyznała, że nie wierzy w wieczorną rutynę i stałą porę snu.
To nie dla nas
Nic przyznaje, że nie ma absolutnie nic do rodziców, którzy ustalają stałą porę i kładą dzieci każdego dnia o wyznaczonej godzinie. Uważa jednak, że to się absolutnie nie sprawdza w przypadku jej rodziny. "To po prostu nie dotyczy mnie. Moje dzieci późno chodzą spać. Budzą się późno. I to jest OK" – wyjaśnia mama trójki dzieci.
Kobieta uwielbia relaksujące wieczory ze swoimi dziećmi i jak przyznaje, już dawno zauważyła, że jej pociechy same są w stanie świetnie rozpoznawać, czego potrzebują. Uznała, że po całym dniu ciężkiej pracy wszyscy potrębują luzu, a nie presji. Postanowiła więc pozwolić córkom i synowi decydować o tym, kiedy chcą iść spać. "W końcu to waśnie one odczuwają zmęczenie" – tłumaczy.
Co znaczy późno?
Początkowo w nowej sytuacji nie mógł się odnaleźć syn Nic i nie kładł się spać. Wtedy jego mama wyjaśniła mu, jak rozpoznawać sygnały organizmu świadczące o zmęczeniu. Pokazała także, że zbyt późne chodzenie spać czy zbyt miała ilość snu wiążą się z pewnymi konsekwencjami. Dzięki wsparciu mamy chłopiec wkrótce zaczął rozpoznawać, kiedy jego organizm dopomina się odpoczynku.
Wielu rodziców oburza takie podejście, a w późnym chodzeniu spać dostrzega same minusy. Nic wyjaśnia jednak, że to nie jest tak, że nagle się odwróciła od swoich dzieci i nie interesuje się tym, co robią. Po prostu przestała naciskać na dzieci.
Efekt? Kobieta twierdzi, że jej dzieci rozkwitły. Teraz to one są odpowiedzialne za to, kiedy się kładą i kiedy budzą się rano. A dzięki rezygnacji ze sztywnej godziny, szybko wróciły do swoich naturalnych rytmów dobowych.
Nadal pod kontrolą
Nic ma jednak jedną zasadę i jest nią "żadnych ekranów". Mama trójki dzieci odkryła, że gdy jej pociechy są przyklejone do telewizora, komputera lub tabletu, nie odczytują sygnałów organizmu świadczących o zmęczeniu. Dopóki nie są gotowe na sen, czytają i się bawią.
Nic i jej dzieci usypiają zazwyczaj między 21:00 a 1:00, a rano budzą się o różnych porach, wszystko w zależności od tego, co czeka ich danego dnia. Kobieta twierdzi, że uwielbia "wolność" i "autonomię", jakie daje jej takie podeście do snu. Dzieci także są zachwycone.