Słyszałyście o "smutnych beżowych dzieciach" i ich "smutnych beżowych mamach"? Ten trend już od kilku miesięcy podbija TikToka. Jedni traktują go śmiertelnie poważnie, a w otaczającym beżu widzą głębsze znaczenie. Drudzy podśmiechują się pod nosem na widok kolejnych beżowych rodzin. Choć amerykańska TikTokerka Nikki Ruble zalicza się do tych drugich, i tak została skrytykowana.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Smutne beżowe dzieci" to popularny trend w rodzicielstwie, obecny m.in. na TikToku.
Trend ten zakłada unikanie w przestrzeni dziecka intensywnych barw i otaczanie się neutralnymi kolorami.
Psycholodzy mają odmienne zdania co do potencjalnej szkodliwości trendu.
Nikki Ruble jest amerykańską TikTokerką i mamą trzech dziewczynek – 2-letniej Sienny i niespełna rocznych bliźniaczek Delilah i Rosalie. Jeden z ostatnich filmów Nikki wywołał niemałe poruszenie – wyświetlono go ponad 2 mln razy, pojawiło się pod nim ponad 1000 komentarzy. Wszystko dlatego, że młoda mama poruszyła w nim gorący i niezwykle kontrowersyjny temat "smutnych beżowych dzieci".
Trend "smutnych beżowych dzieci"
Skąd te kontrowersje? Ten beżowy trend, spopularyzowany dzięki TikTokowi, odnosi się przede wszystkim do rodziców wychowujących dzieci w otoczeniu neutralnych kolorów, m.in. beżu. Odwołuje się do estetyki minimalizmu, jasnych kolorów we wnętrzach, jasnych ubrań bez krzykliwych nadruków, drewnianych zabawek. Inspiracji doszukuje się w metodzie Montessori, ale też w stylu życia i wychowania skandynawskich mam.
Same pojęcia "smutne beżowe mamy" i "smutne beżowe dzieci" są używane z ironią: żadna "beżowa mama" nie uważa, żeby jej dziecko było smutne. Wręcz przeciwnie: często unikanie jaskrawych kolorów w otoczeniu dziecka ma na celu ochronę przed nadmiernymi bodźcami, które mogłyby zaburzyć jego rozwój. "Beżowe mamy" uznawane są za te bardziej świadome, dbające o jakość ubrań, mebli czy zabawek, stroniące od telewizji i smartfonów na rzecz spontanicznej zabawy z dzieckiem na łonie natury.
Krytycy tego trendu twierdzą, że wszechobecny beż zabiera dziecku dzieciństwo, opóźnia jego rozwój (choć nie ma na to żadnych badań), a "beżowe mamy" nazywają nieodpowiedzialnymi.
"Tak moje smutne beżowe dziecko uczy się kolorów"
Dlaczego więc skrytykowano Nikki? Zaczyna się niewinnie: na filmie Nikki uczy jedną z bliźniaczek kolorów, stawiając przed nią wieżę z klocków i po kolei nazywając ich kolory. Spójrzcie tylko na te klocki. "Kość słoniowa, różany, przydymiona szarość, pudrowy błękit, szałwia, beż, miedź i fiołkowy" – wymienia TikTokerka.
Filmik ewidentnie ma prześmiewczy charakter – na innych nagraniach na profilu Nikki widzimy jej córeczki w kolorowych ubrankach, bawiące się jaskrawymi klockami czy plastikowymi zabawkami. Mimo to część internautów wzięła filmik na poważnie i skrytykowała mamę:
"Małe dzieci potrzebują kolorów do prawidłowego rozwoju, w przeciwnym razie nie są dostatecznie stymulowane", "ależ to smutne", "co za nuda", piszą. Na komentarz, że dziewczynka nie będzie znała takich kolorów jak żółty czy zielony, Nikki odpowiedziała, że to nie ma znaczenia i nie musi ich znać, bo w ich domu i tak nie pojawiają się takie barwy.
"Smutne beżowe dzieci" a psychologia
Redakcja serwisu TODAY.com postanowiła zgłębić temat i poprosiła o komentarz dwie ekspertki. Ich opinie na temat beżowego trendu są odmienne.
Psycholożka dr Roberta Michnick Golinkoff, profesorka University of Delaware, jest przekonana, że otaczanie dzieci beżem nie wpływa negatywnie na ich rozwój i choć nie rozumie tego trendu, nazywa go "nieszkodliwym".
– Nie mogę powiedzieć, że w pełni popieram ten trend, ale to nie jest tak, że wyrządza on jakąś krzywdę – tłumaczy Golinkoff i dodaje żartobliwie: – Nie sądzę, żeby pozbawiano czegoś dzieci, ale wydaje mi się, że mamy powinny zainwestować w dobry detergent. Skoro twoje dziecko nosi wyłącznie beż, na jego ubrankach będzie widać każdą plamę!
Z takim podejściem nie zgadza się dr Sally Augustin, przeciwniczka trendu. Jej zdaniem paleta neutralnych barw nie służy ani dzieciom, ani ich rodzicom.
– Żeby dobrze wykonywać pewne aktywności czy zadania, dzieci – tak samo jak ich rodzice – potrzebują wyższych poziomów energii generowanych przez barwy podstawowe. Dla przykładu, podczas ćwiczeń fizycznych jesteśmy wydajniejsi, jeśli otaczamy się kolorami podstawowymi – wyjaśnia.