W jednej z warszawskich podstawówek już od drugiej klasy uczniów dzieli się na lepszych i gorszych. Oczywiście oficjalnie nikt ich tak nie nazywa. Te pierwsze to po prostu te, które "sumiennie pracują cały rok", co przekłada się na ich oceny i wzorowe zachowanie. A te drugie? Cóż, mogły się bardziej postarać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Aktywistka Monika Auch-Szkoda opublikowała w mediach społecznościowych wiadomość, jaką otrzymali rodzice uczniów jednej ze szkół w Warszawie.
Wiadomość ta dotyczy prezentów dla uczniów na koniec roku: nie wszyscy zasługują, by je otrzymać.
Zdaniem Rady Pedagogicznej wręczanie upominków wszystkim dzieciom jest niesprawiedliwe względem uczniów z lepszymi wynikami.
Pamiętam tę ekscytację związaną z zakończeniem roku szkolnego w podstawówce. W dużej mierze wynikała z wizji zbliżających się wakacji – nie będę udawać, że było inaczej – ale książka wręczana jako prezent na koniec roku szkolnego była miłym dodatkiem. Książki dostawał każdy, bez względu na oceny czy zachowanie. Wychowawczyni do każdego egzemplarza wpisywała personalizowaną dedykację. Życzyła miłych wakacji, ale umiała też w kilku zdaniach zawrzeć to, co było w nas najlepsze. Psst – nie była to sprawność małych rączek przy rysowaniu szlaczków.
Do dziś mam wszystkie te książki. I ponownie nie będę udawać, że było inaczej – nie zaglądam do nich regularnie, ocierając przy tym łzy wzruszenia i roztkliwiając się nad tymi minionymi latami. Jednak pamiętam, że w tamtym momencie nikt już nie myślał o ocenach. Czułam się widziana. Każdy z nas tak się czuł. Nawet jeśli na co dzień siedzieliśmy gdzieś w najdalszym kącie klasy, rzadko się odzywaliśmy i nie byliśmy "wzorowymi uczniami".
Książki? Tylko dla tych z sukcesami
Dziś nawet na bycie widzianym trzeba zasłużyć. Starania to za mało, liczą się efekty, czyli: wzorowe zachowanie, najlepsze oceny, osiągnięcia w konkursach (najlepiej takich na poziomie kraju, no przynajmniej województwa). Właśnie o jednej z takich szkół, w której nagradza się za idealne wpasowanie do systemu, napisała na Facebooku aktywistka społeczna Monika Auch-Szkoda.
Rodzice dzieci uczęszczających do jednej z warszawskich podstawówek otrzymali wiadomość, prawdopodobnie od dyrekcji placówki. 7-latki jeszcze mogą liczyć na upominki w postaci książek niezależnie od ocen czy zachowania. Ale 8-latki, proszę państwa, to już zupełnie inny poziom! Tu o maturze trzeba już myśleć, o studiach, o karierze. Zatem w drugich klasach książki dostaną tylko ci, którzy zasłużyli. Którzy "wyróżniają się w nauce i zachowaniu", coby wszyscy nie myśleli, że są jacyś wyjątkowi.
Lepsi i gorsi
Co roku słyszymy o awanturach o składki na prezenty dla nauczycieli na zakończenie roku. Nikt jednak nie kwestionuje tego, że drobne upominki czy kwiaty należą się wszystkim pedagogom, nawet tym, którzy nie cieszą się sympatią uczniów lub których metody nauczania wzbudzają wątpliwości. Dlaczego więc uczniów dzieli się na lepszych i gorszych? Szkoła ma wytłumaczenie:
"Uważamy, że dawanie na koniec roku szkolnego książek wszystkim uczniom, co było praktykowane przez rodziców w niektórych klasach, umniejsza sukces dzieci, które sumiennie przez cały rok pracowały i starały się o wyróżnienie", brzmi fragment komunikatu dla rodziców.
A gdyby tak przestać traktować prezenty finansowane przez Radę Rodziców jako nagrody za osiągnięcia i wręczać je wszystkim dzieciom? Nie dlatego, że mają piątki czy szóstki, że są wyjątkowo "grzeczne", zawsze chętnie ścierają tablicę i nigdy nie zawiodły oczekiwań.
Wysoce prawdopodobne, że przyjdzie moment, w którym nawet dzieci "starające się cały rok" zawiodą. Moment, w którym zamiast piątki, pojawi się czwórka. W którym zapomną o odrobieniu pracy domowej albo gdzieś w odległej części kraju znajdzie się ktoś, kto uzyska lepszy wynik podczas olimpiady.
Z kolei te, które nie starają się dostatecznie mocno (w ocenie dyrekcji czy Rady Pedagogicznej, rzecz jasna), poczują, że jednak nie są "gorsze".
Jeśli książki są za dużym wydatkiem, warto zainspirować się prezentem, jaki otrzymali absolwenci jednej ze szkół średnich. Nie tylko ci z czerwonymi paskami: każdy otrzymał kartkę z odręcznie napisaną sentencją. Drobiazg, dzięki któremu każdy może poczuć się widziany.