dziecko w szpitalu
Leczenie przeciwciałami, które otrzymuje Natalie, jest niezwykle bolesne. fot. screen Instagram @nicoledodge
REKLAMA
  • Nietypowe zachowanie dziecka początkowo nie wskazywało na nic poważnego.
  • Badania wykazały jednak, że dziewczynka ma neuroblastomę, nowotwór w czwartym stadium.
  • Neuroblastoma to nowotwór złośliwy. Jest najczęstszym nowotworem rozpoznawanym u niemowląt i małych dzieci.
  • Może się tylko uderzyła?

    Nicole Dodge jest mamą pięciorga dzieci, z którymi mieszka z Wirginii (USA). Gdy w ubiegłym roku zauważyła dziwne zachowanie u córeczki, nawet nie podejrzewała, z czym wkrótce przyjdzie jej się zmierzyć. Nicole siedziała w kuchni, kiedy zauważyła, że ​​jej najmłodsza córka, Natalie, używa tylko dolnej połowy rączki. Początkowo pomyślała, że to jedynie uraz barku. Dla pewności nagrała filmik. Przesłała go do męża, który jest kręgarzem, oraz do siostry i szwagra, którzy są fizjoterapeutami. Wszyscy doszli do wniosku, że to najpewniej częściowe zwichnięcie.

    Ponieważ dziewczynka nawet się nie uskarżała na ból, rodzice stwierdzili, że poczekają z wizytą u ortopedy do poniedziałku. Był piątek po południu, a w szpitalach obowiązywały covidowe obostrzenia.

    Dziewczynka stała się marudna i zaczęła płakać przy każdym przypadkowym upadku. Mama zdecydowała, że dłużej nie będzie czekać i zabierze Natalie na ostry dyżur pediatryczny. Po wielu godzinach spędzonych w szpitalu lekarze zdecydowali się wykonać rezonans magnetyczny. Nie podobał im się stan kości dziecka na zdjęciach rentgenowskich. Nicole usłyszała, że potencjalnych przyczyn jest wiele: od niedoborów składników odżywczych po raka.

    Nicole przyznała, że w tamtym momencie słowo "rak" było użyte przez lekarzy tak przelotnie, że absolutnie nie brała tej opcji pod uwagę. Dziewczynka przeszła szereg badań, a lekarze eliminowali kolejne rzeczy z listy. Wtedy jej mama usłyszała, że wśród dolegliwości, które medycy podejrzewają, znajdują się dwa nowotwory. Nicole poczuła, jak grunt usuwa jej się spod nóg.  Wykonano biopsję, tomografię i wiele innych badań, które potwierdziły, że Natalie cierpi na neuroblastomę, ale jej mama nie wiedziała jeszcze, w jak złym stanie jest jej córeczka. Cztery dni później Dodge'owie otrzymali wyniki – była to neuroblastoma wysokiego ryzyka lub czwarte stadium tego nowotworu.

    Najgorsza diagnoza z możliwych

    Nicole przyznała, że w tym momencie wraz z mężem nie czuli żadnej nadziei, zamknęli się w sypialni i szlochali. Onkolog powiedział, że nawet gdyby Natalie dostała się do badania klinicznego, szanse na przeżycie wynoszą jedynie 50 procent. "Czuliśmy, że najlepszą rzeczą, jaką możemy dla niej zrobić, będzie zadbanie o jakość jej życia w dniach lub miesiącach, które jej zostały" – wyznała mama dziewczynki w rozmowie z magazynem People.

    "Właściwie myśleliśmy, że będziemy zajmować się opieką paliatywną. Zamierzaliśmy podać kilka niskich dawek chemii i zadbać o jak największy jej komfort. Chcieliśmy zabrać ją do Disneylandu i pokazać plażę, ponieważ nigdy wcześniej nie widziała oceanu. Byliśmy po prostu gotowi przeżyć z nią tyle dobrych dni, ile tylko mogliśmy".

    Światełko w tunelu

    Nicole przyznała, że jazda samochodem na następną wizytę u onkologa była najgorszą godziną w jej życiu, ale kiedy wraz z mężem przybyli na spotkanie, wszystko się zmieniło.

    Lekarz powiedział, że ma naprawdę świetne wieści. Medykowi udało się załatwić dla Natalie miejsce w klinice, gdzie wskaźnik przeżywalności pacjentów wynosi ponad 80 procent. Nadzieja powróciła, a Nicole wiedziała, że muszą spróbować. Kiedy przybyli do szpitala, lekarze byli w stanie ustalić, że rak dał przerzuty. Pierwotny guz znajdował się w lewym nadnerczu i dawał przerzuty do węzłów chłonnych. Wtórny guz znajdował się w lewym ramieniu dziewczynki. To przez niego przestała poruszać ręką. Natalie guzy miała także w miednicy, nogach, nadgarstkach, obu ramionach, czaszce i kręgosłupie.

    Nicole zastanawiała się, jak to możliwe, że wcześniej nic nie zauważyli. Jednak nowotwór ten rozwija się bardzo szybko. Nawet pierwsze wyniki badań krwi wyglądały prawie normalnie. Dwa tygodnie później układ odpornościowy był tak zaatakowany przez komórki nowotworowe, że nawet nie funkcjonował.

    To były długie i trudne miesiące

    Nicole była sama z Natalie w szpitalu przez 10 miesięcy, ponad tysiąc kilometrów od bliskich i nowego domu, który zakupili tuż przed diagnozą. Dziewczynka otrzymała w sumie pięć rund chemioterapii i immunoterapii. Przeszła także operację usunięcia guza. Wykonano dwa przeszczepy szpiku kostnego z jej własnymi komórkami macierzystymi. Następnie przeszła 13 cykli naświetlania.

    Gdy lekarze stwierdzili, że nie ma śladu choroby, Nicole i Natalie nareszcie mogły wrócić do domu na święta. To jeszcze nie koniec walki o zdrowe. Dziewczynka bierze leki doustne i zastrzyki, a raz w miesiącu jeździ na immunoterapię.

    Nicole jest ogromnie wdzięczna rodzinie, przyjaciołom i lokalnej społeczności za pomoc w tej trudnej podróży. Kobieta wyznała również, że chętnie dzieli się historią Natalie w mediach społecznościowych. W trudne dni działa to na nią terapeutycznie, kiedy przypomina sobie, jak daleko zaszli i że to cud, że Natalie żyje.

    Czytaj także: