Pragnienie dziecka może być tak silne, że niszczy przyjaźnie. Tak właśnie stało się w przypadku Klaudii, która napisała do nas bardzo szczery list. Potrzeba wiele odwagi, by przyznać się do uczuć, o których większość z nas nigdy nie powiedziałaby głośno. Przeczytajcie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mam 29 lat, męża, psa, własne mieszkanie, kilkunastoletni samochód, stałą pracę. Nie mam za to dziecka, a właśnie dziecko chciałabym mieć najbardziej na świecie" – zaczyna swoją opowieść Klaudia.
"To stało się nagle. Żyłam sobie szczęśliwie, jeśli miałam jakiś instynkt macierzyński, to na pewno nie dawał o sobie znać. I nagle: bam! Poznałam Krzysia, a moje serce powiedziało: chcesz mieć dziecko. I to nie jest tak, że usiedliśmy sobie na kanapie i stwierdziliśmy, że hej, mamy już prawie trzydziestkę, kochamy się, mieszkamy razem, więc może już pora na dziecko.
Nie, to było jak grom z jasnego nieba. Ja po prostu wiedziałam, że muszę mieć dziecko. Że bez niego umrę, nie będę nigdy szczęśliwa, że muszę je mieć już, teraz, z Krzysiem. To było dwa lata temu.
Nadal nie mam dziecka
Przez te dwa lata przeszłam długą drogę. Najpierw były zachwyty nad każdym niemowlakiem, którego widziałam na spacerze, każdą ciężarną spotkaną na ulicy czy w sklepie. Czułam takie ciepło w sercu na widok małych dzieci. Uśmiechałam się do nich i czekałam na swoje.
Już się nie uśmiecham, a zamiast ciepła czuję lodowate ukłucie w miejscu, które kiedyś było sercem. Nie uśmiecham się w ogóle, nie tylko na widok wózków, dzieci i ciężarnych. Nie uśmiecham się też do męża, koleżanek, mamy. Dużo płaczę. Patrzę w okno i myślę o dziecku, którego nadal nie ma.
Po pół roku starań (seks bez ograniczeń, żegnaj, antykoncepcjo! – to było takie wyzwalające!) i 6 kolejnych negatywnych testach ciążowych, powiedziałam ginekologowi, że się martwię. On stwierdził, że to nic takiego. W moim wieku martwić się można zacząć po roku bezowocnych starań. I że spokojnie, mam próbować dalej, ale mam też wyluzować, bo najłatwiej zachodzi się w ciążę, jeśli się o tym nie myśli. Rzucił pomysłem, żebym wyjechała na urlop w jakieś fajne miejsce z mężem i tam się starała. Zdenerwował mnie.
Czekałam dalej
Po roku nadal nie miałam dziecka, ale miałam już nowego lekarza. Wybrałam kobietę, pomyślałam, że ona zrozumie moją potrzebę. Nie wiem, czy zrozumiała, ale rzeczywiście stwierdziła, że po roku już pora na badania. Było USG, badania hormonów, badania nasienia, monitoring cyklu. Diagnoza: PCOS.
Za mało mówi się o tym, jak niszczycielski wpływ na pary niemogące zajść w ciążę ma oczekiwanie na dziecko. Na dwie kreski na teście. Moje życie jest podporządkowane tej potrzebie, wszystko się wokół niej kręci. Na szczęście mój mąż jest wyrozumiały, ale widzę, że unika rozmów o dzieciach. Stara się też, żebyśmy nie chodzili w miejsca, w których można spotkać rodziny.
Znajomi nie rozumieją. Część z nich już ma dziecko, niektórzy spodziewają się go lada moment. Tak jak moja przyjaciółka. Chyba już była przyjaciółka. Znamy się od podstawówki, chodziłyśmy razem do liceum, zawsze byłyśmy sobie najbliższe. Do czasu, kiedy zaszła w ciążę.
Wiedziała, że dla mnie to będzie trudne
Nie wiedziała, jak mi to powiedzieć w najdelikatniejszy sposób, więc zwlekała. Dowiedziałam się przypadkiem od wspólnej znajomej. Zabolało ogromnie. Wcale nie dlatego, że sama mi nie powiedziała, bo rozumiem, że mogła się bać, że sprawi mi przykrość, rozumiem, dlaczego zwlekała. Chodzi o coś innego: ja jej zazdroszczę.
Nie życzę jej tej ciąży. To ja miałam być pierwsza. Nie, nie chcę, żeby poroniła, nie życzę jej źle, ale po prostu, tak w głębi serca, uważam, że to jest niesprawiedliwe. Może jestem potworem, ale nie chcę jej widzieć. To za bardzo boli i za duży mam żal do niej. Wiem, że to nie jest rozsądne, ale nic na to nie poradzę. Tak po prostu jest. Nie da się negocjować z uczuciami.
Powiedziałam jej, że to dla mnie trudne. Nie widujemy się. Nie wiem, czy da się to naprawić. Ja nadal czekam na dziecko".