gdzie trafiają pieniądze z puszek na chore dzieci
Niektóre zbiórki do puszek mogą być próbą wyłudzenia pieniędzy. Fot. Marek BAZAK/East News, screen "Uwaga!" TVN
REKLAMA
  • Wiele organizacji charytatywnych realnie wspiera chore dzieci i ich rodziny poprzez prowadzenie zbiórek pieniędzy do puszek i skarbonek.
  • Redakcja "Uwagi!" TVN prześwietliła działalność wzbudzającej podejrzenia fundacji.
  • Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że dzieci, na które miały być zbierane pieniądze, w rzeczywistości nie istnieją.
  • – Już ze dwa lata mamy w sklepie te puszki. Same osobiście wrzuciłyśmy pieniądze, na zachętę, żeby klienci też wrzucali. Przekonało nas zdjęcie dziecka, chore dzieci to coś strasznego – mówi jedna z rozmówczyń Marcina Jakóbczyka, reportera "Uwagi!" TVN.

    Zdjęcia chorych dzieci wzbudzają współczucie

    Nie, nie wszystkie zbiórki do puszek są podejrzane – część fundacji i stowarzyszeń zbiera w ten sposób pieniądze, realnie pomagając chorym dzieciom czy zwierzętom. Reporter TVN-u postanowił jednak zweryfikować działania jednej konkretnej organizacji, której nazwa nie zostaje wymieniona w materiale "Uwagi!". Jest niemal pewne, że Adaś, Julka, Natalka i wiele innych dzieci nie istnieją, a zbiórki prowadzone rzekomo na ich leczenie to zwykłe oszustwo.

    Do redakcji "Uwagi!" przesłano 40 zgłoszeń dotyczących zbiórek tej konkretnej fundacji – puszki można zlokalizować w większych miastach i mniejszych miejscowościach w całej Polsce. Puszki – z imieniem dziecka, krótkim opisem jego choroby i chwytającym za serce zdjęciem – znajdują się w osiedlowych sklepach czy marketach, zwykle w pobliżu kas. Można je zobaczyć w materiale "Uwagi!" TVN.

    – Kiedyś na puszcze było zdjęcie takiej pięknej dziewczynki. Puszka szybko się zapełniła – opowiada ekspedientka sklepu, w którym organizacja prowadzi zbiórkę.

    Biuro-widmo

    Stowarzyszenie jest oficjalnie zarejestrowane w Krakowie. Marcinowi Jakóbczykowi udało się jednak ustalić, że biuro organizacji istnieje jedynie na papierze. Owszem, pod wskazanym adresem znajduje się skrytka pocztowa, do której przychodzi korespondencja kierowana do organizacji, ale żaden z pracowników nie był widziany w rzekomej siedzibie.

    Z ustaleń dziennikarza wynika, że prezeską stowarzyszenia jest kobieta ukarana zakazem zakładania zbiórek w związku z nieprawidłowościami w prowadzeniu działalności. Była nieuchwytna. Reporter dotarł jednak do innego pracownika.

    Dzieci, których nie ma?

    Koordynator zbiórki zapewnia, że organizacja realnie pomaga chorym dzieciom, których rodzice zgłaszają się z prośbą o pomoc. Nie odpowiedział jednak na zarzut, że zdjęcia widniejące na puszkach i skarbonkach to tak naprawdę fotografie dziecięcych modeli z agencji zdjęciowych, które można wykupić na własny użytek.

    Na nagraniach z monitoringu punktów, w których prowadzone są zbiórki, widać, jak koordynator wraz z innym mężczyzną (jednym z założycieli organizacji, osobą decyzyjną i prezesem innych stowarzyszeń) opróżnia puszki i skarbonki.

    Reporterowi "Uwagi!" udało się dotrzeć do zaledwie kilku osób, które miały otrzymywać wsparcie finansowe działającej od 2014 roku organizacji. W rzeczywistości pomoc kończyła się na zrobieniu drobnych zakupów.

    Gdzie w takim razie trafiają zebrane pieniądze?

    Oficjalnie, według wspomnianego założyciela organizacji, w trakcie podpisywania umowy z rodziną zakłada się subkonto dla danego dziecka, na które trafiają zebrane środki.

    – Nie można sobie ot tak zbierać pieniędzy. Są na to określone przepisy – tłumaczy mężczyzna. Z materiału "Uwagi!" wynika jednak, że fundusze trafiają tak naprawdę na główne konto stowarzyszenia.

    Mężczyzna kilka lat temu startował w wyborach do Sejmu i chciał zostać burmistrzem swojego miasta. Jest również prezesem dwóch innych organizacji charytatywnych i trzech spółek.

    Czytaj także:

    źródło: uwaga.tvn.pl