Zrzut z ekranu/zrzutka.pl/bojesieciemnosci
Reklama.
Prośby o pomoc
13 lutego na naszym portalu udostępniliśmy ważną prośbę - prośbę o pomoc Antosiowi, który choruje na siatkówczaka obuocznego. 29 czerwca redaktor naczelna Mamadu dostała ponownego maila, informującego, że wcześniejsza zbiórka nie była efektywna i zostanie przedłużona. Z 26 marca zrobił się 1 kwietnia, następnie 30 kwietnia, 18 czerwca, a ostatecznie miała zostać zakończona 30 czerwca. Na początku lipca pojawiły się głosy, że coś tu nie gra. I sprawa znalazła swój finał - nie była nią jednak ratująca życie operacja, a ujawnienie, że Antoś Rudzki nie istnieje, a organizator zbiórki najprawdopodobniej nie jest uczciwy.
W lipcu Michał S. w rozmowie telefonicznej z nami kilkukrotnie podkreślał, że nie jest oszustem i nie popija drinków z palemką "za ukradzione 500 tys.". Na pytanie czy chłopiec istnieje mówił: "Nie mogę potwierdzić, ale nie mogę też zaprzeczyć". Teraz, gdy prokuratura z Wrocławia zakończyła śledztwo wiadomo, że zbiórka była oszustwem.
Koniec śledztwa
Jak podaje RMF24 mężczyzna podejrzany jest o oszukanie ponad 5700 osób. Na dwóch portalach pojawiła się zbiórka zawierająca nieprawdziwe informacje. Pieniądze na leczenie wymyślonego Antosia wpłaciło wiele znanych osób m.in. Marcin Gortat, Katarzyna Zielińska, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Małgorzata Rozenek, Krzysztof Ibisz, a także Anna i Robert Lewandowscy, którzy wsparli zbiórkę kwotą 100 tys. zł. 23-latek pracował w show-biznesie, więc wykorzystał prywatne znajomości z aktorami i celebrytami. Promowanie akcji znanymi twarzami dla wielu było wystarczającym argumentem potwierdzającym wiarygodność całej sprawy.
W trakcie śledztwa przesłuchano kilka tysięcy osób, musiano również ustalić wszystkich pokrzywdzonych. Jak podaje RMF24 w najbliższym czasie sąd otrzyma akt oskarżenia Michała S. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Zebrane pieniądze przeznaczył na spłatę zadłużenia i inne cele prywatne - jak podaje wrocławski oddział Gazety Wyborczej - na opłacenie mieszkania, imprezy, restauracje, sprzęt RTV i sportowy oraz... "kobiety do towarzystwa". Przyznał również, że żył na wysokim poziomie i później „gryzło go sumienie, ale nie mógł przestać”.
Z informacji prokuratury wynika, że Michał S. był już siedmiokrotnie karany za oszustwa (były to kary w zawieszeniu). Sąd Rejonowy Pragi-Północ w Warszawie na wniosek wrocławskiej prokuratury odwiesił warunkowe zawieszenia kar. Teraz mężczyźnie grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności.