Zakład Ubezpieczeń Społecznych przedstawił dane dotyczące zwolnień lekarskich za 2022 rok. Jednymi z głównych powodów wystawiania L4 są ciąża, poród i połóg. Jednak czy to od razu znaczy, że przyszłe mamy nadużywają zwolnień? Niektórzy nie mają wątpliwości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Raport ZUS o absencji chorobowej w 2022 r. pokazuje, na jakie choroby zapadali Polacy.
Ciąża, poród i połóg znalazły się na drugim miejscu głównych przyczyn wystawiania L4.
Choć wiele zależy od stanu zdrowia pacjentki i jej samopoczucia, to nie brakuje znawców, którzy wiedzą lepiej.
Ciąża w czołówce przyczyn zwolnień
Z najnowszego raportu ZUS wynika, że wzrosła liczba zwolnień lekarskich. Najczęstszą przyczyną były choroby układu kostno-stawowego, mięśniowego i tkanki łącznej (16,4 proc. wszystkich dni absencji chorobowej, których było aż 39,1 mln). Na drugim miejscu (tu nie ma dużego zaskoczenia) znalazły się ciąża, poród i połóg – 15,7 proc. (37,5 mln dni). Warto jednak zaznaczyć, że konkretnie takich zwolnień jest mniej niż w 2021 roku (40,9 mln dni absencji chorobowej, co stanowiło 16,5 proc. ogółu zwolnień).
Zwolnienie chorobowe może trwać do 270 dni, czyli maksymalnie dziewięć miesięcy. W praktyce oznacza to, że ciężarna może wziąć zwolnienie lekarskie na cały okres trwania ciąży. Wiele osób uważa, że takie zwolnienia są wystawiane na wyrost...
Ciąża to nie choroba
Temat zwolnień lekarskich branych przez przyszłe mamy budzi wiele kontrowersji. Stan wielu kobiet wymaga od nich pozostawania na oddziale patologii ciąży. Są i takie, które muszą prowadzić bardzo oszczędny tryb życia w domu. W tych przypadkach zwolnienie lekarskie jest konieczne. Mimo to często słyszy się, że "ciążą to nie choroba", a kobiety "wymyślają". To, że ciąża nie jest chorobą, słyszała chyba niemal każda przyszła mama.
Sama ciąża nie jest powodem do wystawienia zwolnienia lekarskiego. Jednak przyczyn absencji w pracy jest wiele. Gdy warunki w miejscu pracy mogłyby zagrozić prawidłowemu przebiegowi ciąży, kobieta ma prawo do zwolnienia. Zdarzają się nawet sytuacje, w których takie rozwiązanie jest wygodne nawet dla pracodawców. Zapytałyśmy kilku mam o ich doświadczenia z L4.
– Czułam się świetnie przez całą ciążę, ale moja ówczesna praca polegała na przekładaniu i sortowaniu towarów, o bardzo różnej wadze. Szefowa sama poprosiła, bym dla swojego dobra "załatwiła" zwolnienie lekarskie, bo ona nie ma gdzie mnie przenieść na inne stanowisko. Ciesze się, że miała świadomość, że to może stanowić zagrożenie dla ciąży i postawiła sprawę jasno – tłumaczy pani Monika.
– W połowie ciąży zaczęłam mieć olbrzymie problemy z koncentracją. Nie mogłam się skupić na pracy, a powierzone mi zadania wykonywałam dużo wolniej, zaczęłam robić błędy. Szef sam to zauważył, a gdy zasugerowałam, że chyba czas na przerwę, nie miał z tym problemu. Tak było lepiej dla wszystkich. Niestety spotkałam się z wieloma nieprzyjemnymi komentarzami na temat mojego "lenistwa". Tymczasem ja się potwornie męczyłam, np. nie pamiętałam, po co poszłam do kuchni albo dlaczego weszłam do sklepu. Dla bezpieczeństwa przestałam prowadzić samochód. Bardzo dużo spałam w ciągu dnia. Zupełnie jakby ciąża odłączyła mi jakąś część mózgu – wyjaśnia pani Magda.
Nie każda przyszła mama spotyka się ze zrozumieniem. – Najpierw poszłam na tydzień zwolnienia, a potem na kolejne dwa. Czułam się źle, ciągnął mnie brzuch i ostatecznie okazało się, że szyjka się skraca i mam jak najwięcej leżeć. Gdy powiedziałam, że nie wracam, szef się oburzył. Wyrzucił mi, że gdy zgłosiłam ciążę, obiecywałam, że nie planuję zwolnienia i będę pracować aż do porodu. Zarzucił, że zostawiam go na lodzie i "tak to jest pracować z młodymi kobietami". Jakoś przeoczył, że owszem chciałam pracować, ale "jeśli stan mojego zdrowia na to pozwoli". To bardzo krzywdząca rekacja – opowiada pani Katarzyna.
Potrzebuje pani zwolnienia?
Główną przesłanką pójścia na L4 w ciąży – poza złymi wynikami badań – jest samopoczucie kobiety. Lekarz na podstawie zgłaszanych przez pacjentkę dolegliwości może stwierdzić jej niedyspozycję i zalecić odpoczynek w domu. Zwolnienie może zostać wystawione także w sytuacji, gdy praca, jaką wykonuje przyszła mama, wiąże się ze stresem.
– Poroniłam 3-krotnie. Nie wahałam się prosić o zwolnienie na pierwszej wizycie. Myślę, że to właśnie dzięki temu tym razem się udało i w końcu zostałam mamą. Nie miałam żadnych większych dolegliwości i problemów, ale zdecydowanie byłam spokojniejsza i absolutnie nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu, że poszłam na zwolnienie – opowiada pani Beata.
– Gdy zaszłam w ciążę, non stop słyszałam: "no ale chyba na zwolnienie się nie wybierasz". Przez 3 miesiące wkładano mi do głowy, że zwolnienie się należy tylko przy zagrożonej ciąży, gdy kobieta musi leżeć plackiem, a mi przecież nic nie jest. Nawet szefowa sugerowała, że tylko lenie idą na zwolnienie... Ja się czułam coraz gorzej, ale zaciskałam zęby, bo inne mają gorzej. Doszło do tego, że jakoś wytrzymywałam w pracy, a wracałam do domu, brzuch twardniał, bolały plecy i miednica, a ja wyłam. Poszłam na zwolnienie po 4. miejscu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak olbrzymią presję wywierał na mnie pracodawca i otoczenie. Jak bardzo uległam naciskom, ignorując swoje samopoczucie – wspomina pani Karolina.
Mogę, więc czemu nie?
Nie brakuje kobiet, które mówią, że mogły wziąć zwolnienie, więc to zrobiły i nie powinno to podlegać publicznemu osądowi.
– W pierwszej ciąży nie brałam zwolnienia, nie czułam takiej potrzeby, w drugiej namówiły mnie koleżanki. Przekonały mnie, że to ostatni moment, by pobyć samej, gdy starsze dziecko jest w przedszkolu, potem długo nie będę miała takiej okazji. Ten czas poświeciłam sobie i myślę, że to bardzo ważne. Mówi się o fizycznych dolegliwościach, a jednak to, co się dzieje w głowie, jest równie ważne – tłumaczy swoje zwolnienie pani Agata.
– Zaszłam w drugą ciążę akurat, jak kończył mi się pierwszy macierzyński. Wiele osób mówi, że to wygodnickie i na wyrost, ale i też sporo mam z tego korzysta. Trudno się dziwić. Mogłam zapewnić opiekę starszemu dziecku, a nie pchać go do żłobka – nie byłam gotowa na rozstanie. Najpewniej też uniknęłam zwolnienia z pracy. Żadna kobieta po macierzyńskim długo się nie utrzymała w mojej firmie. Ja nie pracując, byłam potwornie zmęczona. Nie wydaje mi się, by latanie do pracy, żłobka i oganianie tego wszystkich domowych obowiązków było takie zdrowe, nawet jeśli kobieta dobrze się czuje – twierdzi pani Monika.
Widocznie mam powód!
Ciąża to nie choroba, a przyszła mama powinna funkcjonować tak samo, jak do tej pory? Nie jest to do końca prawda. Choć ciąża to naturalny stan fizjologiczny, to jednak jest on odmienny i wymaga szczególnego traktowania. Więc czy ktoś poza przyszłą mamą i lekarzem powinien oceniać jej stan zdrowia czy samopoczucie?
– Nie rozumiem tego całego podniecania się zwolnieniami w ciąży. Usilnego oceniania subiektywnych odczuć i potrzeb przyszłych mam. Wmawia się kobietom, że idą na łatwiznę i załatwiają lewe zwolnienia. Wbija się im do głowy, że są leniwe, albo że wcale tak źle się nie czują. Warto pamiętać, że i lekarz, i pacjentka biorą odpowiedzialność za wystawione zwolnienie. Jeśli w takcie kontroli ZUS okaże się, że to nieprawda, to każde z nich odpowiada. Więc po co to bicie piany? – dodaje pani Karolina.