Świąteczne ferie niestety przysługują tylko dzieciom. My musimy pracować, więc młodzież przez większość dnia się nudzi. Oznacza to, że kiedy gaśnie monitor, moje dzieci chcą spędzać czas bardziej rozrywkowo. Dzieci jest troje, najstarszy ma 12 lat, najmłodszy 5. Sądziłam, że znalezienie równie przyjemnej dla wszystkich rozrywki jest może nie niemożliwe, ale bardzo trudne.
Reklama.
Reklama.
Różnica wieku i temperamentu
Najstarszy jest typem myśliciela. Lubi muzea, ruiny, kino i urocze zaciszne pizzerie. Dwoje młodszych dzieci to dyskoteka i brokat. Tak w skrócie. Oni kochają, jak jest głośno, kolorowo i intensywnie. Jak ten królik z reklamy baterii. Ciężko ich pogodzić, kiedy chcemy spędzać czas rodzinnie, ale czy się nie da? Oczywiście, że się da.
Wstałam od komputera, kiedy było już ciemno, odpadały raczej rozrywki typu spacer. Wymyśliliśmy więc nową salę zabaw. Na stronie zobaczyliśmy, że jest połączona z kawiarnią i zacisznym kącikiem do czytania. Tak, w najgorszym razie, popijając zimową herbatkę, najstarszy miałby gdzie czytać książkę. Zresztą są sale zabaw, do których już wejść nie może, bo jest za stary.
Szybko znalazł fanów
Okazało się, że w tym przybytku nikt go o wiek nie pyta, choć jest już prawie mojego wzrostu. Wskoczył w pianki, trampoliny i zaskakująco dobrze się bawił, choć oficjalnie pilnował najmłodszego. Ściemę odkryłam, gdy zauważyłam, że znajdują się w zupełnie różnych końcach sali. Jednak młodsze dzieci szybko dołączyły do starszego brata i zaczęli bawić się razem, choć to zdarza się rzadko.
Wrażenie bandy bawiących się razem dzieci sprawiło, że bardzo szybko zaczęły do mojego potomstwa dołączać inne dzieciaki, w wieku tak różnym, jak to tylko było możliwe. Najstarszy szybko stanął w roli kierownika zabawy i całkiem sprawnie zorganizował czas nie tylko braciom.
Nie opiekunka, ale szef
Przez dwie godziny moje dzieci bawiły się razem. Nastolatek znów był radosnym dzieckiem, choć wciąż ubranym na czarno. Ten śmiech, który wypełniał salę, dźwięczał mi w uszach. Młodsze rodzeństwo z wielką satysfakcją przybiegało się napić i mówiło, że bawią się razem. Inni dorośli odłożyli książki i patrzyli, jak 12-latek animuje zabawę.
Podnosił te maluchy, które upadły, pilnował kolejności na zjeżdżalni i... był zadowolony. Nie wiem, czy wiecie, ale zadowolony nastolatek to nie jest bardzo częsty obraz. Warto jednak pamiętać, że pod tą skorupką dystansu i dorosłości, wciąż siedzi nasze dziecko.
Nastolatkom za rzadko pozwalamy być dziećmi. Pewnego dnia przestajemy je tak często przytulać, mówić, że kochamy i zabierać w miejsca, gdzie mogą się beztrosko bawić. Czasem przez to zbyt dorosłe traktowanie, sami ścieramy im uśmiech z twarzy. A nastolatek to wciąż dziecko. Nie pozwalajmy mu za szybko dorastać, nawet jeśli nosi buty w rozmiarze 41.