Właśnie rozpoczął się sezon grypowy - lekarze otwarcie mówią o corocznej epidemii, która najczęściej trwa od października do kwietnia. W tym roku jednak jest niepokojąco dużo dzieci, które wymagają hospitalizacji podczas groźnego przebiegu grypy lub zmagają się z poważnymi powikłaniami po niej. Pediatrzy apelują, aby nie lekceważyć tej popularnej choroby.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W sezonie jesienno-zimowym co roku lekarze obserwują epidemię grypy, która w tym roku jest wyjątkowo zaraźliwa.
Pediatrzy apelują, aby nie lekceważyć objawów grypy u dzieci, ponieważ to one są narażone na groźniejszy przebieg choroby i powikłania.
Już teraz ponad połowa chorych na grypę, którzy wymagają hospitalizacji to małe dzieci. Aby uniknąć groźnego przebiegu infekcji wirusem, można się zaszczepić.
Coroczna epidemia grypy w natarciu
Już kilkakrotnie pisaliśmy o tym, że lekarze wciąż alarmują o tym, że w ostatnim czasie mamy coraz więcej przypadków zachorowań na grypę i grypopodobne wirusy, jak norowirus czy adenowirusy. Jak podaje PAP, medycy ostrzegają, że mamy do czynienia z początkiem epidemii grypy. Lekarze namawiają ludzi do dbania o siebie i bycia ostrożnym, bo do szpitali trafia coraz więcej chorych, którzy zmagają się z powikłaniami po grypie. Dodatkowo obserwuje się dramatycznie niski poziom wyszczepienia społeczeństwa na grypę, co powoduje, że powikłania po niej bywają naprawdę przerażające.
W rozmowie z Radiem Lublin dr hab. n. med. Joanna Krzowska-Firych powiedziała: "Zaczyna się epidemia grypy, statystyki szczepień przeciwko wirusowi grypy niestety są bardzo niepokojące (...) Nie powinniśmy się temu dziwić, dlatego że praktycznie od października do kwietnia rokrocznie notujemy zachorowania wywołane wirusem grypy".
W tym roku jednak odsetek chorych, którzy wymagają hospitalizacji, robi się niepokojąco wysoki. W zeszłym roku nie odnotowano tak dużych wzrostów, bo wszędzie obowiązywały limity osób i wymagano restrykcyjnego przestrzegania noszenia maseczek i zasad higieny. To, co miało nas uchronić przed zakażeniem COVID-19, uchroniło także przed wirusem grypy. W tym, roku jednak niewiele jest osób, które zakładają w miejscach publicznych maseczki, bo przepis o ich posiadaniu już nie obowiązuje.
Ponad połowa chorych to dzieci
Lekarka przyznała też, że niepokojąco dużo małych dzieci choruje na grypę i przechodzi ja naprawdę fatalnie. Infekcja u nich może mieć groźny przebieg, większe jest też ryzyko powikłań. Mówi się, że 50-60 proc. chorych na grypę to małe dzieci:
"Infekcje, które u dorosłych mogą przebiegać łagodnie, u dzieci – ze względu na niedojrzałość układu immunologicznego – mogą być groźne. Pediatrzy alarmują, że mogą wywoływać poważne powikłania" – powiedziała Krzowska-Firych. Zauważyła, że powikłania mogą dotyczyć nie tylko układu oddechowego, ale też mogą prowadzić do zmian kardiologicznych i neurologicznych. To te są najgorsze w przebiegu grypy, która sama w sobie nie jest wskazaniem do hospitalizacji. Jeśli jednak do objawów typowo grypowych dołączą jeszcze te związane z powikłaniami, to pobyt w szpitalu jest konieczny.
Sezon grypowy w Polsce co roku trwa od października do maja. Żeby uniknąć zakażenia, możliwe jest zaszczepienie się. Na bezpłatną szczepionkę mogą liczyć seniorzy po 75 roku życia i ciężarne. Dla osób o obniżonej odporności możliwa jest refundacja 50 proc. kwoty szczepienia.