Zarówno pisanie listów do świętego, oczekiwanie na Mikołaja, jak i otwieranie paczek w Wigilię, jest obowiązkowym punktem świąt Bożego Narodzenia. Sprawia to ogrom radości dzieciom. Jednak szalejąca inflacja doprowadziła do sytuacji, że niektórych rodziców nie będzie stać na zakup zabawek. Pewna mama uznała, że chyba najwyższa pora wyjawić dzieciom prawdę o Mikołaju. Ma argument, który sprawi, że zrozumiesz jej decyzję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Fakt, że dzieci wierzą w istnienie Świętego Mikołaja, jest dla nas – dorosłych wyjątkowo rozczulający.
Gdy dzieci są starsze, domyślają się, że to dorośli podkładają paczki. Pozostałych uświadamiają rodzice.
To niezwykle przykre, gdy rodzice robią to tylko dlatego, że nie stać ich na prezenty.
Mikołaja nie stać na prezenty
30-letnia Rachel Cameron zdała sobie sprawę, że w tym roku nie będzie jej stać na świąteczne prezenty dla czwórki dzieci. Uważa, że jedyne, co może zrobić, to wyjawić im pilnie strzeżoną od lat tajemnicę: Mikołaj nie istnieje. Jej zdaniem w ten sposób mogłaby wyjaśnić dzieciom, że są w trudnej sytuacji finansowej i że nie stać jej na prezenty.
Ma jeszcze jeden argument, który dosłownie łamie serce. Kobieta woli rozczarować własne dzieci w ten sposób, niż by pomyślały, że były niegrzeczne i Mikołaj nic im nie zostawił pod drzewkiem.
Rachel szyje ubrania, korzysta ze sklepów charytatywnych, a także poszukuje używanych ubrań na grupach dla rodziców. Ogranicza wydatki na zakupy spożywcze, ale ciągłe wzrosty cen sprawiają, że ledwo wiąże koniec z końcem, a co dopiero mówić o zakupie zabawek. Mimo braku pieniędzy pragnie utrzymać świąteczny nastrój i nie chce zepsuć dzieciom Bożego Narodzenia.
Potrzebny świąteczny cud
Mimo iż nie kupuje prezentów dla dorosłych i próbuje żyć oszczędnie, nie jest łatwo. Same koszty utrzymania dużej rodziny są bardzo wysokie i kobieta ma wrażenie, że toczy bitwę, której nie da się wygrać.
Jest krytykowana, że nie pracuje, jednak 30-latka twierdzi, że koszty opieki nad dziećmi są zbyt wysokie, by jej się to opłacało finansowo.
Kobieta musi znosić także komentarze, że skoro jej nie stać, to po co zdecydowała się na tak dużą rodzinę. W innym z filmików wyjaśnia, że jedno dziecko ma z poprzedniego małżeństwa, a drugie jest męża z jego poprzedniego związku, mają także dwójkę wspólnych dzieci. Choć nie były to planowane ciąże, to uważa, że nikomu nic do tego, kto ile ma dzieci. Kobieta czuje, że nie żyje, a jedynie próbuje przetrwać.
"Wiem, że nie jestem jedyna w takiej sytuacji i wiem, że są ludzie, którzy są w gorszej sytuacji, ale nie życzę tego najgorszemu wrogowi" – powiedziała.