
Już wkrótce w życie wejdzie długo wyczekiwana nowelizacja Kodeksu Pracy. Wprowadzenie zmian zgodnie z dyrektywą work-life balance miało nastąpić w sierpniu tego roku, niestety się nie udało. Przepisy mają pomóc zachować równowagę między życiem zawodowym a pracą. Mimo szumnych zapowiedzi, z niektórych przywilejów wiele osób nie skorzysta, bo nie będzie się im to opłacało.
Zmiany w Kodeksie Pracy
Zmiany w Kodeksie Pracy wynikają z narzuconej przez Unię dyrektywy work-life balance. Wśród zapowiadanych zmiana znalazł się m.in. dłuższy urlop rodzicielski, dodatkowy pięciodniowy urlopu opiekuńczy czy dwa dodatkowe dni usprawiedliwionej nieobecności. I choć wszystko brzmi niezwykle pięknie na papierze, to wygląda na to, że tylko na papierze zostanie.
Okazuje się, że choć mowa jest o dodatkowych dniach, to pięć dni urlopu opiekuńczego będzie bezpłatne. Natomiast zwolnienie od pracy z powodu działania siły wyższej w pilnych sprawach rodzinnych (2 dni albo 16 godzin w roku kalendarzowym), będzie płatne tylko 50 proc.
Co oznacza to praktyce?
Wiele osób nie będzie "stać" na taki luksus jak dodatkowe wolne. Choć ekstra dni miały być zabezpieczeniem w sytuacji kryzysowej, mało kto będzie chciał z nich korzystać, skoro będzie się to wiązało z niższą pensją. Eksperci oceniają, że skorzystają z tego tylko osoby zarabiające więcej niż płaca minimalna. Sami pracodawcy nie są zachwyceni zmianami, gdyż dodatkowe wolne może sprawiać problemy w organizacji pracy.
