Napisała do nas Katarzyna, która po niedawnym spacerze z synkiem musiała wezwać do dziecka karetkę. Przerażona kobieta prosi, żeby ostrzec innych rodziców, aby nie musieli przechodzić przez to, przez co niedawno przechodziła jej rodzina. "Nigdy, absolutnie nigdy nie chodźcie na spacer do lasu jesienią" - apeluje kobieta.
Reklama.
Reklama.
Katarzyna zabrała syna na spacer. Chłopiec chorował na grypę, ale kiedy gorączka minęła, lekarka poleciła młodej mamie wietrzenie dziecka z dala od ruchliwych ulic.
Chłopiec krótko po spacerze w lesie zaczął się dusić, mama musiała wezwać karetkę.
W szpitalu okazało się, że dziecko jest uczulone na grzyby namnażające się w gnijących liściach.
Wyjście z infekcji
"Tymek, jak to przedszkolak, przynajmniej raz w miesiącu spędza tydzień w domu z katarem. Ostatnio złapał grypę, nie zdążyliśmy się zaszczepić. Po czterech dniach, kiedy synek poczuł się lepiej, zadzwoniłam do lekarki, żeby zapytać, czy możemy iść na krótki spacer. Zgodziła się, ale zwróciła uwagę, żeby wybrać miejsce z jak najmniejszą ilością spalin. Pojechaliśmy do lasu" - wspomina.
Chłopiec bawił się wyśmienicie, biegał nieskrępowany po liściach i głośno się śmiał. "Zgodnie z zaleceniem lekarki, mimo protestów synka, po 30 minutach zabawy wróciliśmy do auta. Już w samochodzie Tymuś zaczął kasłać, kazałam mu rozpiąć kurtkę, bo pomyślałam, że się zgrzał. Jednak było coraz gorzej" - opisuje Katarzyna.
Kasłał coraz mocniej
Mama przedszkolaka sądziła, że kaszel chłopca to wynik grypy, na którą chorował, jednak po powrocie do domu chłopiec kasłał coraz mocniej i mama zauważyła, że oddycha z trudem. "To były godziny szczytu, wiedziałam, że sama nie dojadę z tymi emocjami do szpitala, zadzwoniłam więc po karetkę.
Tych 8 minut, kiedy na nią czekałam, to było najgorsze osiem minut w moim życiu. Ratownik od razu podał dziecku lek rozkurczowy i syn nieomal natychmiast złapał oddech" - czytamy. Załoga pogotowia zdecydowała o zabraniu dziecka do szpitala na obserwację. Medycy powiedzieli mamie, że taka duszność nie powinna wystąpić przy grypie, chcieli znaleźć przyczynę.
Szereg badań
"W szpitalu przyjęto nas na oddział, lekarz zbadał Tymka i zlecił szereg badań w tym testy na alergie wziewne na cito. Wyniki pojawiły się dopiero trzeciego dnia naszego pobytu, w tym czasie Tymuś dostawał leki przeciwzapalne, ale też przeciwalergiczne. Lekarz powiedział, że podejrzewa alergię na pleśń. Wyniki to potwierdziły" - czytamy.
Diagnoza, którą umieszczono na karcie informacyjnej chłopca to aspergiloza. Inaczej mówiąc, choroba wywołana przez grzyby z rodziny Aspergillus, powszechnie występujące w pleśni domowej, ale także mnożącej się w gnijących listach czy kompostownikach. Aspergiloza może wywoływać reakcję alergiczną lub stan zapalny. Lekarz nie miał wątpliwości - Tymkowi zaszkodził spacer po lesie, jednak nie dało się tego przewidzieć, nie mając odpowiedniego panelu alergicznego.
Objawy aspergilozy
Wyróżniamy aspergilozę ostrą i przewlekłą. Ostra aspergiloza występuje zwykle u osób z upośledzonym układem odpornościowym, przyczyn takiego stanu może być wiele, np. po przeszczepie szpiku kostnego. Jednak zdarza się, że podobnie jak w przypadku chłopca atak pojawia się w czasie infekcji.
Przewlekła aspergiloza może zaostrzać astmę, mukowiscydozę, sarkoidozę, gruźlicę czy przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Często aspergiloza występuje jako przewlekła aspergiloza płucna (CPA) lub alergiczna aspergiloza oskrzelowo-płucna (ABPA).
Pacjent kaszle, nie może złapać tchu, jest osłabiony, niekiedy pojawia się ropna plwocina, w której dopatrzyć można się śladów krwi lub czarno-brązowych cząstek grzybni.
Diagnoza aspergilozy
Stuprocentową pewność co do diagnozy uzyskuje się na podstawie mikroskopowego badania wycinka tkanki, jednak niekiedy odpowiedź może dać już badanie krwi. Aspergiloza daje też charakterystyczną poświatę widoczną w prześwietleniu klatki piersiowej.
Leczenie aspergilozy
Leczenie niestety wymaga dużo cierpliwości, a niekiedy także ingerencji chirurgicznej. Jednak na początek lekarz może zaoferować leczenie sterydami doustnymi. Tak stało się w przypadku Tymka.
"Usłyszeliśmy, że musimy się przygotować na 6-9 miesięcy z lekami. Potem zdecyduje, co dalej. Na chwilę obecną jesteśmy pod opieką alergologa" - pisze kobieta.
Niezbędna jest jednak profilaktyka w postaci kontrolowania środowiska, w którym czas spędza dziecko. Nie można dopuścić do kontaktu chorego z grzybami zarówno w domu, jak i poza nim. "Alergolog wyjaśnił nam, że w przypadku małych dzieci, które częściej chorują, takie sytuacje mogą się zdarzać" - czytamy.
"Dziecko, które jest alergikiem, częściej choruje, bo alergeny upośledzają mechanizmy obronne jego organizmu. W czasie infekcji alergeny też mają łatwiejszy dostęp do jego dróg oddechowych. Z czasem, kiedy maluch nabierz odporności, ma być coraz lepiej. Dziś mamy inhalatory, które mają ratować Tymka, gdyby ten dramat wrócił" - podsumowuje Katarzyna.
Kobieta apeluje do innych rodziców, aby w mokre jesienne dni unikali lasów, bo tam mogą czaić się alergeny, które w najgorszym scenariuszu mogą doprowadzić nawet do niewydolności oddechowej i śmierci.