Praca nauczyciela w naszym kraju ma się wyjątkowo źle, szczególnie w oglądzie społecznym. Z jednej strony nigdy nie są doceniani, wciąż muszą walczyć o pensje, chociaż o wynagrodzeniu za wszystkie nadgodziny nikt nie wspomni. Z drugiej strony - jeśli coś w systemie edukacji jest nie tak - to właśnie nauczycieli najczęściej obarcza się winą. Na dodatek ciągle słyszą, że wcale nie mają tak źle, bo mają wakacje i ferie. Przeczytajcie, jak pracę nauczyciela widzi najbliższa rodzina - mąż nauczycielki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Praca nauczyciela jest wyjątkowo trudnym i niewdzięcznym zawodem w naszym kraju: nie płaci się za nadgodziny i wszelkie dodatkowe obowiązki.
Z drugiej strony, jeśli coś szwankuje w szkole, zazwyczaj winą za to obarcza się nauczycieli, którym przypina się łatkę leni.
Przeczytajcie poruszający wpis męża nauczycielki - opowiada o tym, jak oczami najbliższej rodziny wygląda praca nauczyciela.
Bycie nauczycielem to zgoda na pracę bez ograniczeń godzinowych
Praca nauczyciela to zawód, który w naszym kraju jest szczególny – ma tylu samo zwolenników, co przeciwników. Poza tym, w polskim systemie edukacji nauczycielom wciąż dokłada się pracy, nie docenia ich poświęcenia i najczęściej słyszymy, że to lenie, którzy narzekają na pensje, a każde święta, ferie i wakacje mają wolne. Teraz na pewnym profilu na Facebooku możemy przeczytać wzruszającą i prawdziwą wypowiedź o tym, jak naprawdę wygląda praca nauczyciela.
Mąż pewnej nauczycielki opisuje, jak rodzina i najbliżsi odczuwają całe poświęcenie, jakie oddaje szkole i uczniom nauczyciel. Opowiada o tym, co ta "idiotka", jak ją nazywają rodzice, uczniowie, społeczeństwo, robi w pracy – to nie tylko godziny lekcji, które prowadzi. To sprawdzanie prac, wprowadzanie ocen do Librusa, szykowanie sali na konkursy szkolne i wiele innych obowiązków, których nikt nie widzi, dopóki są zrobione (pisownia oryginalna - przyp. red.):
"Jest godzina 22:12 - ta 'idiotka' właśnie wklepuje do e-dziennika wyniki sprawdzianów, które właśnie zakończyła sprawdzać... Zaczęła dziś o 7:00 - godzina dla uczniów "zdolnych": nikt się nie pojawił.
Zakończyła o 13:25, więc spóźniła się na obowiązkowe szkolenie online z dostosowania egzaminów dla uczniów z orzeczeniami.
Oczywiście, na prywatnym sprzęcie, prywatnym prądzie w prywatnym czasie - w szkole nie było wolnego komputera!
Zakończyła szkolenie po godzinie 16tej i... zjadła obiad, który ja przygotowałem.
O godzinie 18:00 usiadła do sprawdzania sprawdzianów/testów - wydrukowanych wcześniej na prywatnej drukarce, na prywatnym papierze, gdzie prywatny komputer czerpie prywatny prąd... Łącze internetowe też nie jest służbowe" – pisze w swoim poście mąż nauczycielki.
Jeśli praca jest wykonana, nikt jej nie widzi i nie docenia
Opowiada o tym, jak praca jego żony wygląda w jego oczach – to ciągłe poświęcanie się, stawanie na głowie, żeby wszystko ogarnąć, a finalnie najczęściej nikt tego nie docenia i nie widzi, ile jest zrobione. Wszyscy jednak widzą to, czego nauczyciel nie zrobił, bo nie zdążył, bo mu zabrakło zdrowia czy po prostu – godzin w dobie.
"Jutro zaczyna teoretycznie o 9:35, ale... jest konkurs kuratoryjny, więc musi być o 7:30, żeby przygotować salę - poustawiać odpowiednio ławki, krzesła, zadbać o całą resztę.
Po godzinach dydaktycznych jest 'pasowanie pierwszaków' - jakieś 2,5 godziny - przewidziane tylko do 16:15, bo potem trzeba posprzątać po tej imprezie, a od 16:30 do 19:00 są 'drzwi otwarte'...
Na 20:00 dyrekcja zaprasza imprezę z okazji 'Dnia Nauczyciela' - i bardzo wypada się tam pojawić, aczkolwiek dyrektorskie nagrody odbierze tylko katechetka, katecheta i przydupasy dyrekcji - jak zwykle zresztą...
Pojutrze, o 8:00 jest akademia dla młodzieży, potem - dyżur w świetlicy, do godziny 15:00.
...i tak z dnia na dzień, za 3200 zł netto miesięcznie - po 30 latach pracy po tym mitycznym 'dyplomowaniu'"- kontynuuje opowieść partner "idiotki", jak sam ją sarkastycznie nazywa. I na koniec opowiada o tym, jakie są realia i jak tę pracę widzi otoczenie.
Praca nauczyciela nie ma benefitów
O tym, ze nauczycielowi po takich maratonach naprawdę zaczyna brakować zdrowia, że nie stać go na różne rzeczy, jeśli oprócz pensji nauczycielskiej nie otrzymuje wynagrodzenia za jakieś dodatkowe prace. To poświęcenie i chęć pracy z dziećmi, misja i powołanie nie są niestety tego wszystkiego warte, bo na koniec i tak ktoś powie, że nauczyciel to "idiota", który tylko narzeka, a wcale w polskim systemie nie ma tak źle.
Partner nauczycielki przybliża takie przyziemne sprawy jak brak w pracy pakietu medycznego czy nadgodziny pracy, a za które nikt nauczycielowi nie płaci – co w innych branżach byłoby skandalem i kwalifikowałoby się do sądu pracy.
"Ktoś się dziwi, że nazwałem żonę IDIOTKĄ?
Za taką kasiorę operator łopaty oleje swoją pracę, a ta 'idiotka' zasuwa jak maszynka i jest zawsze na baczność...
Pasja?
Może.
Tylko zdrówko się powoli kończy, ale... do lekarzy specjalistów terminy za kilka lat - a i tak terminy wypadają, gdyż zdaża się często nałożenie - a to rady pedagogiczne, a to drzwi otwarte, a to obowiązkowe szkolenia.
Na prywatne wizyty nie stać z tej pensji, a pracodawca jakoś nie zapewnia dla swej wiernej kadry 'LuxMed', jak Biedronki czy inne Kauflandy.
No po prostu - IDIOTKA - i to do śmierci..." - kończy swoją wypowiedź mąż "idiotki".
I podkreśla, że to powołanie i chęć ciągłego poświęcania się są irracjonalne, bo nikt tej pracy nie docenia. A jego żona mimo tego wszystkiego to robi, nawet wbrew własnemu rozumowi i za to warto nauczycieli docenić. Wpis został opublikowany - co znamienne - w Dzień Edukacji Narodowej, czyli 14 października. To symboliczne, bo tego dnia z jednej strony doceniamy nauczycieli i dziękujemy im za poświęcenie wobec nas i naszych dzieci. Z drugiej strony tego dnia jest najwięcej hejtu i wylewania żalu za to, że nauczyciele dostają drogie prezenty, na które nie do końca zasługują...