mamDu_avatar

"Wolałam odejść, nim zacznie się piekło". Wychowała się w bidulu, dla dzieci wybrała inny los

Marta Lewandowska

27 września 2022, 16:06 · 3 minuty czytania
Angelika pisze, że nigdy nie miała łatwo. "Rodzice pili dużo od zawsze, w końcu poszli w taki cug, że nie było ich kilka tygodni. Dwa pierwsze dni, jakoś sobie radziliśmy, potem nie było co jeść, pamiętam, że brat strasznie płakał, przyszła sąsiadka, potem policja, zabrali nas do domu dziecka, tam się wychowaliśmy" - zaczyna swoją poruszającą opowieść.


"Wolałam odejść, nim zacznie się piekło". Wychowała się w bidulu, dla dzieci wybrała inny los

Marta Lewandowska
27 września 2022, 16:06 • 1 minuta czytania
Angelika pisze, że nigdy nie miała łatwo. "Rodzice pili dużo od zawsze, w końcu poszli w taki cug, że nie było ich kilka tygodni. Dwa pierwsze dni, jakoś sobie radziliśmy, potem nie było co jeść, pamiętam, że brat strasznie płakał, przyszła sąsiadka, potem policja, zabrali nas do domu dziecka, tam się wychowaliśmy" - zaczyna swoją poruszającą opowieść.
Angelika wychowała się w bidulu, bo jej rodzice pili. Dla swoich dzieci nie chciała takego losu. Fot. Benjamin Zanatta z Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wolałam dom dziecka

"Miałam wtedy 6 lat. Nie byłam już słodkim maluszkiem, byłam bardzo zżyta z bratem i nie chciano nas rozdzielać, a dwójki nikt nie chciał. Wychowaliśmy się w bidulu. Nie było łatwo, nie było fajnie, przetrwaliśmy, bo mieliśmy siebie" - pisze kobieta, tylko krótko wspominając dzieciństwo, zupełnie, jakby chciała je przemilczeć.


Opuszczając placówkę, Angelika przysięgła sobie, że stworzy dla własnych dzieci dom, w którym nigdy nie będą się bały, będą otoczone miłością, a ona zrobi wszystko, co w jej mocy, aby zawsze mogły na nią liczyć. "Żeby nigdy nie pomyślały, że wolałyby być gdzieś indziej. Bo nam w domu dziecka było lepiej, niż w moim rodzinnym i bałam się najbardziej, że będę musiała wrócić do rodziców".

Moja rodzina była inna

"Arka poznałam tuż po maturze. Bardzo pracowity, mądry z normalnej rodziny. Zabiegał o moje względy, choć wiedział, że ja nie mam nic, nawet historii. Troszczył się o mnie i mojego brata, kiedy Łukasz wyjechał na studia, a ja zamieszkałam z Arkiem. Układało nam się świetnie w wynajętym mieszkaniu, zaczęliśmy snuć plany o wspólnej rodzinie, o dziecku" - wspomina autorka listu.

Kobieta po trzech latach związku zaszła w ciążę z partnerem, zmienili mieszkanie na większe, on znalazł lepiej płatną pracę, żeby się nie musiała niczym martwić. Jak mówił. "Już wtedy widziałam, że czasem wraca z kolacji z klientem lekko zawiany. Tłumaczył, że nie może odmówić, kiedy ktoś proponuje toast za duży kontrakt. Powtarzał, że kupimy dom, w którym wychowamy nasze dzieci" - wspomina.

Czas płynął, córka pary rosła, Arek niekiedy nie pił całymi miesiącami, po czym wracał taksówką, bo wypił jednego czy dwa. "Z czasem zaczęłam zauważać, że córka jest lekko wycofana, jej zachowanie coraz bardziej pasowało do autyzmu. Czasem krzyczała, czasem nie reagowała, gdy do niej mówiliśmy. Arkowi zaczęło to ciążyć, uciekał w pracę. Gdy córka miała 4 lata, zaszłam w drugą ciążę, zbiegło się to z jej diagnozą - autyzm dziecięcy. Nie byłam zaskoczona" - czytamy w liście.

Nie poradził sobie

Anglika nie ma złudzeń, jej partnera przerosła codzienność. Kiedy urodziła drugie dziecko, jej życie wyglądało już zupełnie inaczej niż po pierwszym porodzie. "Dni, kiedy nie pił, było niewiele. Mieliśmy zapewniony byt, zapłacone rachunki, ale czasem mam wrażenie, że jego służbowe wyjazdy w rzeczywistości były libacjami".

"Prosiłam, groziłam, tłumaczyłam. Nie chciał słuchać. Nigdy się nie awanturował, ale zawsze powtarzał, że nie jest jak moi rodzice. W końcu zrozumiałam - to ja nie jestem jak moi rodzice. Nie dopuszczę, żebyśmy zasiedzieli się razem, tylko dlatego, że mnie nie bije i nie wszczyna awantur. Nie chciałam, żeby moje dzieci dorastały w takim domu, gdzie są na drugim miejscu po wódce" - przyznaje Angelika.

Pod nieobecność partnera, kobieta spakowała rzeczy swoje i dzieci. "Postawiłam na jedną kartę, brat wynajął mi mieszkanie w mieście, w którym sam mieszka. Znalazłam przedszkole i terapię dla córki i wyjechaliśmy. Zadzwonił po trzech dniach, pijany, powiedział, że go zawiodłam, że zawsze już będę dziewczyną z bidula. Chciał, żeby zabolało, a ja poczułam się silna jak nigdy" - dodaje.

Odeszłam, dla dzieci i siebie

"Nie mam wsparcia wielkiej rodziny, przeniosłam się do miasta, gdzie nie mam żadnych znajomych, mam tylko mojego młodszego brata i jego dziewczynę. Bez nich pewnie byłby mi trudniej podąć decyzję, ale w końcu i tak bym ją podjęła. Bo ja nie pozwolę, żeby moje dzieci dorastały, czekając, kiedy to walnie, kiedy przyjdzie tragedia" - wyjaśnia swoją decyzję kobieta.

Angelika zwraca uwagę na coś jeszcze. Jak przyznaje, robiła wszystko, co w jej mocy, żeby dzieci nie widziały pijanego ojca, jednak ona sama czuła ciągły strach. "Nie wiem, jak przeżyłam drugą ciążę, ciągłe napięcie było nie do zniesienia. Od pół roku jestem sama z dziećmi i w końcu czuję spokój. Niedługo skończy mi się urlop macierzyński i będę musiała znaleźć nową pracę, stara została w poprzednim mieście, ale dziś patrzę z optymizmem w przyszłość" - kończy.

Na siebie możesz liczyć

Największym błędem, jaki zdarza się popełniać kobietom, to zostawać w związku, w którym nie mogą liczyć na spokój i poczucie bezpieczeństwa "dla dobra dzieci". Dzieciom jest dobrze tam, gdzie jest spokój, stabilizacja, miłość i gdzie są dla kogoś najważniejsze. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze.

Każda matka, która wychodzi ze swojej strefy komfortu i bierze na siebie pełnię odpowiedzialności za dzieci w codziennym życiu, jest bohaterką. Angelika pokazuje swoją postawą, że czasem lepiej być samemu i wiedzieć, co będzie jutro.

Czytaj także: https://mamadu.pl/159394,samodzielna-mama-8ki-dzieci-o-rozstaniu-z-mezem-i-codziennosci