W ostatnim czasie psychiatria dziecięca przeżywa prawdziwy kryzys – w placówkach brakuje specjalistów, psychiatrów dziecięcych, którzy przyjmują na NFZ, jest coraz mniej i brakuje ich w szpitalach. Wciąż mówi się o problemach z miejscami dla dzieci w placówkach, zamykane są kolejne oddziały psychiatrii dziecięcej. Za mało jest też psychiatrów dziecięcych, a pomocy potrzebuje coraz więcej dzieci i młodzieży.
Kolejnym krokiem ku najgorszemu jest powszechna opinia, że w Narodowym Funduszu Zdrowia uważa się, że problemów z dziecięcą psychiką w wielu przypadkach by nie było, gdyby... rodziny rodziły do kościoła. O takich przekonania w rozmowie z TOK FM powiedział również Rafał Szymański, autor wykładu "Depresja to porywacz naszych dzieci".
"Osoby w NFZ z powodów ideologicznych uważają, że nie byłoby tych problemów, gdyby polska rodzina składała się z kobiety i mężczyzny chodzących do kościoła. I to nie tak raz w tygodniu, tylko częściej" – powiedział Szymański, który sam jest również ojcem dziecka leczonego psychiatrycznie.
Mężczyzna opowiedział o tym, jak szukać pomocy dla dziecka, gdy to ma problemy ze zdrowiem psychicznym: "W wersji oficjalnej powinien zgłosić się do jednego ze środowiskowych centrów wsparcia. To bardzo dobre rozwiązanie. Problem polega na tym, że z kilkuset takich ośrodków, które udało się już uruchomić, większość jest na Mazowszu. To stawia pod znakiem zapytania 'środowiskowość' tych ośrodków, jeśli rodzic ma z dzieckiem jechać z odległych regionów Polski" - mówił Szymański.
Mężczyzna, jako ojciec dziecka, które potrzebuje pomocy psychiatrów, przyznał, że rozmawiał z wieloma ośrodkami i w wielu usłyszał, że nie mają specjalistów, że są na granicy zamknięcia placówki medycznej. Powody tego są dwa: po pierwsze w NFZ wiele osób ze względów ideologicznych uważa, że rodzina to mężczyzna, kobieta i dzieci, które chodzą do kościoła co najmniej raz w tygodniu.
Według Szymańskiego drugim powodem jest biurokracja i brak pieniędzy od państwa na utrzymanie psychiatrii dziecięcej. O tym drugim powodzie wiemy nie od dziś – wciąż słyszy się, że coraz więcej placówek zostaje zamkniętych. Nie bez powodu to Fundacja TVN, a nie państwo, buduje nowoczesny ośrodek psychiatryczny dla dzieci w Warszawie. Najbardziej w tym wszystkim jednak szokuje już nawet nie chory system, w którym nie ma pieniędzy dla specjalistów, którzy mogliby pomóc dzieciom.
Większym problemem jest to, że państwo i NFZ nie są świeckie, tylko zapatrzone ideologicznie w kościół. Jeśli pracownicy uważają, że osoby z chorobami psychicznymi wyzdrowieją nie dzięki pomocy lekarzy tylko wizytom w kościele, to coś tu jest nie w porządku.
Niby z jednej strony wprowadzono przepis o pomocy dzieciom i w każdej szkole i przedszkolu musi być zatrudniony psycholog i pedagog specjalny, z drugiej strony jednak rząd broni się jak może od współfinansowania tego programu. "Psychologów więc nie ma w szkołach, gdyż gmin na to nie stać, bo są dożynane finansowo przez rząd. W dodatku gminy mają znaleźć psychologa za 2580 zł miesięcznie, co graniczy z cudem. Bo kto chce za tyle pracować?" – pytał na koniec rozmowy w radiu Szymański.
Czy nie uważacie, że radzenie komuś, by udał się z dzieckiem, które ma problemy psychiczne do kościoła, zamiast do lekarza, to powrót do średniowiecza? Wydawałoby się, że medycyna wciąż się rozwija, że mamy genialne osiągnięcia naukowe, udaje się np. uratować wcześniaki urodzone przed 28. tygodniem ciąży. Okazuje się jednak, że w NFZ uważa się, że na wszelkie problemy natury psychicznej zamiast lekarza, pomoże nam ksiądz.
To brzmi kuriozalnie, ale w takich realiach żyjemy. Zamiast udać się do wykwalifikowanego specjalisty po pomoc, decyzyjne osoby w rządzie i Narodowym Funduszu Zdrowia uważają, że lepiej iść do kościoła. Bo duchowy rozwój bardziej pomoże niż medycyna i uratuje nas przed wieloma problemami natury psychicznej. Nie wierzę, że z takim podejściem uda się uratować choć połowę placówek i oddziałów psychiatrii dziecięcej w Polsce... A już na pewno nie pomoże się dzieciom.
Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/151433,sytuacja-psychiatrii-dzieciecej-w-polsce-7-miesiecy-oczekiwania-na-wizyte