Każdy rodzic, który ma więcej niż jedno dziecko, świetnie wie, że wraz z drugim dzieckiem pojawia się rywalizacja. Najpierw starszak jest zazdrosny o malucha, który dostaje więcej uwagi, potem maluch o starszaka, któremu więcej wolno. Choć zazdrość to naturalna emocja to nie zawsze wiemy, jak sobie z nią poradzić u własnych dzieci. Gdy pojawiają się poważne oskarżenia, rodzice za wszelką cenę próbują traktować dzieci sprawiedliwie. Jak to najczęściej robią? Zaczynają wszystko dzielić na pół. Tyle samo uwagi, tyle samo zabawek, czasu przed telewizorem itp. Ale może to też urastać do niezwykle (w moim odczuciu) absurdalnych sytuacji, jak licznie borówek w miseczce.
Wszytko po to, by było absolutnie sprawiedliwie. Ale czy równy podział to gwarant, że żadne z dzieci ci nie zarzuci, że kogoś faworyzujesz, a może nawet kochasz bardziej? Absolutnie nie! Bo sprawiedliwie wcale nie znaczy równo.
Mimo iż często intuicyjnie rodzice chcą być aż do bólu sprawiedliwi, dzieląc wszystko z aptekarską precyzją na pół, to eksperci zapewniają, że dzieci wcale nie chcą być traktowane równo, a według swoich potrzeb. Gdy dzieci czują się kochane, przestają sprawdzać, czy mają wszystkiego po równo. Więc dlaczego dzieci się dopominają sprawiedliwości? To ważny sygnał, że dziecku najpewniej czegoś brakuje.
Ja mam to szczęście, że między moimi dziećmi jest dokładnie taka sama różnica wieku, jak między mną a moją siostrą. Jako ta starsza dokładnie pamiętam to równe dzielenie, które w moim odczuciu nigdy nie było sprawiedliwe. Moja młodsza siostra, dopominając się sprawiedliwości, chciała robić wszystko to, co ja. Na wiele rzeczy ja musiałam czekać aż "będę w odpowiednim wieku", ona już nie. To, co dla niej było sprawiedliwe, dla mnie takie już nie było. Natomiast gdy jednak mama na coś się nie godziła, bo siostra była za mała, to ona czuła się wielce pokrzywdzona i traktowana niesprawiedliwie. Moje doświadczenia z dzieciństwa przypominają mi nieustannie, że nie muszę córek traktować po równo. Ba! Nie musiałabym, nawet jakby były bliźniaczkami.
Eksperci zapewniają, że kluczowe są potrzeby każdego z dzieci. Świetnie to widać na przykładzie czasu spędzanego indywidualnie z każdym dzieckiem. Psychologowie podkreślają rolę czasu spędzanego z rodzicem jeden na jeden, jednak nie jest tu najważniejszy czas, jaki spędzamy ze sobą, ale właśnie potrzeby dziecka. Bo jednemu dziecku wystarczy 15 minut wygłupów, a potem ma ochotę zająć się innymi sprawami, podczas gdy drugiemu nawet po 40 minutach przytulania będzie mało. Czy w takim przypadku sztywny podział po 30 minut dla dziecka jest sprawiedliwy? Oczywiście, że nie!
Oczywiście dzieci potrafią być mistrzami wyłapywania niuansów, o które można się przyczepić do biednej matki. Jednak, zamiast kroić nieparzystą borówkę na pół, warto się zastanowić, co kryje się za tą rywalizacją. Bo jeśli coś jest nie tak, to nigdy nie będziesz sprawiedliwa. Nagle się okaże, że mimo równego podziału ilościowego, jedno z dzieci ma większe borówki i to też jest nadal niesprawiedliwe.
Często doszukujemy się problemu w relacji miedzy dzieci. Tymczasem wato spojrzeć na temat nieco szerzej i przyjrzeć się naszym pociechom, każdej z osobna, by zrozumieć, czego potrzebują i czego im brakuje. Bo sprawiedliwie tak naprawdę znaczy wyjątkowo.
I taka mała dygresja na koniec, zazwyczaj więcej uwagi od rodziców dostaje "trudniejsze" i głośniejsze dziecko. Tymczasem nie wolno zapominać, że dziecko, które samo się nie dopomina o uwagę, także ma swoje potrzeby.
Czytaj także: https://mamadu.pl/130549,rodzenstwo-nie-lubi-rodzenstwa-konflikty